sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 11

Rozdział 11

- Mów, bo nie mam czasu i muszę szybko wracać do domu. - skłamałam żeby to wszystko szybciej poszło.
- No więc jak już wcześniej ci mówiłam, ta nasza przyjaźni z Mandy i Miley...
- Z kim? - przerwałam jej.
- Mandy i Miley, to one wszystko rozpowiedziały szkole.
Nie chciałam nic mówić ale nawet same ich imiona wydawały mi się fałszywe.
- To wszystko nie jest takie proste, one nie są takimi moimi prawdziwymi przyjaciółkami...
- Istnieje w ogóle coś takiego jak nie prawdziwe przyjaciółki? - znowu jej przerwałam.
- Jeżeli dasz mi coś powiedzieć to się tego dowiesz. - powiedziała zdenerwowana - Więc jeżeli mogę kontynuować, to może zacznę od początku. Nie wiem czy zauważyłaś ale Mandy i Miley to takie ''królowe'' szkoły. Każdy chce się z nimi kumplować, zawsze mają najładniejsze ubrania i pełno kasy. Rok temu byłam zupełnie inną osobą niż tą którą jestem teraz. Byłam szarą myszką, nikt mnie nie zauważał. Raz Miley i Mandy podeszły do mnie i powiedziały że mogę byś w ich paczce. Strasznie się ucieszyłam bo każdy chciałby być na moim miejscu. Ale był jeden warunek. Musiałam zmienić się jak one to powiedziały ''na lepsze''. Zaczęłam ubierać się tak jak one, zaczęłam się malować i chodziłam z nimi w każdej możliwej sytuacji. Brzmi to głupio ale dzięki nim każdy zaczął mnie zauważać a tego zawsze pragnęłam. Ale były też wady tej przyjaźni. One obrażały każdego kogo chciały, potem upokarzały i czasami rozpowiadały wszystkim jakieś plotki. Gorsze było to że oczekiwały ode mnie żebym robiła to samo co one. Ja głupia, zgodziłam się bo nie chciałam wylecieć z ich paczki. No i tak to się potoczyło aż do teraz. - skończyła z wielkim smutkiem na jej twarzy.
- Nadal nie mogę uwierzyć że ty, tak pewna siebie dziewczyna, byłaś kiedyś szarą myszką. - powiedziałam ze zadziwieniem.
- Uwierz mi, nie mam powodów żeby kłamać.
- Więc mówisz mi że Mandy i Miley tak bardzo cię zmieniły?
- To ja musiałam się zmienić.
- Ok, czyli ty zmieniłaś całą siebie tylko dla nich? - pytałam z zaciekawieniem.
- Nie dla nich, dla satysfakcji z tego że nie jestem każdemu obojętna.
- Trochę to skomplikowane. Więc ty zmieniłaś się aż tak żeby być przez wszystkich zauważalna i lubiana?
- Można tak powiedzieć. Ale tak jak ci mówiłam, po jakimś czasie one zaczęły dokuczać innym ludziom, ja robiłam to samo ale uświadomiłam sobie że to wcale nie jest takie fajne.
- A kiedy sobie to uświadomiłaś?
- Wstyd się przyznać ale to ty mi to uświadomiłaś. Pamiętasz te wszystkie sytuacje między mną a tobą, kiedy to ja tobie dokuczałam? Wtedy patrzyłam na twoja reakcje i przypominałaś mi starą siebie. Próbującą się bronić, zagubioną, nieśmiałą dziewczynę. Wtedy wróciły stare wspomnienia. To dzięki tobie przejrzałam na oczy. Zobaczyłam tą samą dziewczynę którą byłam niemal rok temu. - w jej oczach zobaczyłam nadchodzące łzy.
- Nie płacz. - podeszłam bliżej jej i ją przytuliłam - Chyba najważniejsze jest to że już tego nie robisz, że nie dokuczasz innym, prawda?
- Nie, to nie jest najważniejsze. - odeszła ode mnie i spojrzała mi w oczy - To nie jest najważniejsze bo tak czy inaczej dokuczałam niewinnym ludziom. A oni na to nie zasłużyli. Robiłam coś czego nigdy nie powinnam zrobić.
- Ale to już przeszłość, nie musisz już tego robić i  nie musisz nadal kolegować się z Mandy i Miley.
- To nie jest takie proste...
- Właśnie że jest. - przerwałam jej - Chyba że tobie nadal zależy na tym żeby być zauważalną...
- Nie no co ty. - powiedziała trochę zdenerwowana - To ma teraz dla mnie najmniejsze znaczenie.
- No to o co chodzi?
- Ja po prostu nie mogę od nich odejść.
- Dlaczego? Bo ci nie pozwolą, a może ci zagrożą? - powiedziałam zirytowana.
- Nie... tu chodzi o coś kompletnie innego. - wzięła oddech - Kiedyś, kiedy jeszcze kumplowałam się z Mandy i Miley, powiedziałam im mój sekret. Nawet nie wiem dlaczego im go powiedziałam, może myślałam że mnie bardziej polubią. I całkiem niedawno, kiedy ogłosiłam im że ja już nie chcę tego wszystkiego robić, one zagroziły mi że jeżeli opuszczam ich paczkę, rozpowiedzą całej szkole mój sekret. Dlatego teraz mam związane ręce. Nie mam wyjścia.
- Ale co to za sekret? Jest aż tak straszny że boisz się że każdy się o nim dowie?
- Nie ważne jaki. To sekret a sekretów, nawet najmniejszych się nie mówi.
- No dobrze ale... - przerwał mi dzwonek telefonu Jessici.
- Przepraszam. - powiedziała odbierając telefon.
Rozmawiając, Jessica wyglądała jakby rozmawiała z kimś za kim nie przepada. Po kilku minutowej rozmowie, przestała rozmawiać.
- Kto to był? - spytałam.
- A to.. - mówiła chowając telefon do kieszeni - To tylko Jake, mówił że spotkanie członków grupy, jutro po... - zamurowało ją.
- O kurde. - słowa wyszły z jej ust.
- Spotkanie członków grupy? - powiedziałam zdenerwowana - O co w tym wszystkim chodzi, niedawno kiedy rozmawiałam z Jake'iem, ten też o tym wspominał. Ale jakoś nikt nie chce mi powiedzieć co to w ogóle jest. Już nie wytrzymam, ciągle się tego domyślając.
- Przepraszam, ja nie miałam tego powiedzieć, zamyśliłam się. - kierowała się do drzwi.
- Nie. - prawie krzyknęłam zatrzymując ją - Teraz nie dam się tak łatwo spławić. Albo wszyscy powiecie mi o co w tym wszystkim chodzi, albo w ogóle do mnie nie rozmawiajcie.

                              ____________________________________________________

Hej! Udało mi się napisać ten rozdział na weekend z czego bardzo się cieszę. W tym rozdziale mogliście poznać trochę Jessicę, jej przeszłość i jaka na prawdę jest. Mam nadzieję że koniec rozdziału chociaż trochę was zaciekawił ;) Alissa ma już dość tych wszytkich tajemnic i chcę w końcu poznać prawdę. Wiem że dużo osób chce dowiedzieć się co to za tajemnica, więc mówię od razu że w następnych rozdziale wyjaśni się co wszyscy tak na prawdę ukrywali przed Alissą ale to nie będzie oznaczać końca problemów. Jeżeli ten rozdział chociaż trochę się wam podobał, była bym bardzo wdzięczna o komentarz pod rozdziałem :) Dziękuję za komentarze i wejścia pod poprzednimi rozdziałami :D 

Katie

sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 10

Rozdział 10

Kiedy wracałam ze szkoły, usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Wyjęłam go z mojej kieszeni i zobaczyłam sms-a. Sms-a od Jessici. Strasznie mnie to zdziwiło a jeszcze bardziej zaskakującą rzeczą była treść wiadomości. Jessica chciała żebyśmy się spotkały. Postanowiłam nic nie odpowiadać bo byłam na nią strasznie zła. Jednak ta nie postanowiła odpuścić i do mnie zadzwoniła. Parę razy nie odbierałam ale jednak poddałam się bo nie miałam sumienia jej tak olewać.
- Głucha jesteś czy co? - spytała kiedy tylko odebrałam telefon.
- Nie.
- Ogarnij się! Dzwoniłam i pisałam do ciebie ze sto razy jak nie więcej.
- Tak, wiem.
- Hej, ja tu do ciebie mówię! A ty tylko nie, tak, już niedługo w ogóle przestaniesz komunikować.
- Dziwisz się że nie chcę z tobą gadać? - prawię krzyknęłam - To ty najpierw udajesz dziewczynę z którą da się normalnie porozmawiać, a potem obgadujesz mnie ze swoimi przyjaciółkami.
- Ty nic nie rozumiesz. - powiedziała cichym głosem.
- To jeszcze nie koniec. - kontynuuję - Do tego powiedziałaś swoim przyjaciółkom o Jake'u i Luke'u. Nawet nie wiesz jak to boli. Nie wiesz jak się czuję kiedy słyszę że ktoś się ze mnie śmieję. Tylko dlatego  bo powiedziałam coś osobie której myślałam że mogę zaufać!
- To wszystko nie tak!
- A jak? - spytałam już chyba cała czerwona - Przestań udawać kogoś kim nie jesteś bo to ci na dobre nie wyjdzie! - rozłączyłam się i zauważyłam że jestem już koło mojego domu.
Byłam tak zdenerwowana że mogłam w każdej chwili wybuchnąć. Musiałam się komuś wygadać, po prostu musiałam. Ale jedyną osobą z którą mogłam porozmawiać była moja babcia. Szybko skierowałam się do kuchni bo od wejścia do domu poczułam zapach pieczącego się kurczaka.
- O, już wróciłaś! Siadaj bo zaraz podaję. - powiedziała babcia kiedy tylko mnie zobaczyła.
- Mogłybyśmy porozmawiać? - spytałam siadając do stołu.
- Oczywiście, co się stało?
- Co byś zrobiła gdyby wszyscy się od ciebie odwrócili? Ignorowali, obrażali, obgadywali?
- Hmm... trudne pytanie. - zamyśliła się - starałabym się dowiedzieć dlaczego tak jest, spróbowała bym z nimi porozmawiać.
- Tak, tylko że to wszystko nie jest takie proste. Cięgle próbuję z nimi porozmawiać, wyjaśnić te sytuacje ale to wszystko na marne.
- Niech pomyślę... chodzi tu na pewno o... - popatrzyła mi głęboko w oczy - miłość.
Przez chwilę nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Skąd niby to wiesz? - wydukałam z siebie.
- A co, nie jest tak?
- Nie! To znaczy tak ale nie... no.. już sama nie wiem!
- Spokojnie, nie musisz się denerwować. - położyła rękę na mojej dłoni.
- Jak mam się nie denerwować? JAK? Kiedy zakochuję się się w dwóch chłopakach! Potem okazuję się że pierwszy przyjaźni się z dziewczyną która jest w nim zakochana a potem obraża się nie wiadomo o co. Następnie drugi także się obraża i robi mi jakieś sceny. A na dokładkę, dziewczyna której myślałam że mogę zaufać, rozgaduje to wszystko komu popadnie. Więc powiedz mi jak ja mam się nie denerwować? - dopiero po chwili kiedy wzięłam oddech, zorientowałam się co dopiero wyszło z moich ust. Nie planowałam tego ale nie mogłam już tego wszystkiego w sobie trzymać.
- Więc tak wygląda ta sytuacja. No muszę powiedzieć, nie jest to łatwa sprawa.
- Do tego wszyscy mają przede mną jakąś tajemnice. Niby chcą mi ją ujawnić bo to niby takie ważne ale na razie się do tego nie zabiera.
- Ohh Alisso - westchnęła babcia - myślę że to po prostu ten młodzieńczy wiek. Jesteś jeszcze młoda, zakochania i rozkochiwania przeżyjesz jeszcze nie jeden raz. Po czasie się to wszystko ułoży. A teraz jedz bo zaraz ci wystygnie.
Ja jednak nie byłam pewna tego że wszystko się ułoży i resztę dnia spędziłam na byciu niedostępną. Babcia próbowała do mnie rozmawiać ale ja siedziałam zamknięta w sobie.
Następny dzień w szkole był okropny. Kiedy tylko weszłam do budynku szkoły usłyszałam głupie komentarze na mój temat. Oczywiście były one o tym jaką robię z siebie księżniczkę i nie umiem podjąć wyboru jeżeli chodzi o Jake'a i Luke'a. Jedni śmiali się ze mnie, drudzy dokuczali a to wszystko przez Jessicę. Nie mogła trzymać języka za zębami tylko musiała wypaplać to wszystko swoim przyjaciółkom a one już zadbały o to żeby cała szkoła się o tym dowiedziała. Nigdy nie wybaczę sobie tego jak mogłam jej o tym powiedzieć. W ten dzień unikałam wszystkich, dosłownie wszystkich. Jake'a, Luke'a, Jessici i jej przyjaciółek. Ignorowałam ich, próbowałam udawać że ich wszystkich tak po prostu nie ma. W końcu to oni mnie zranili, prawda? Może ja ich trochę też ale przynajmniej nie miałam takiego zamiaru. Brzmi to strasznie głupio ale to prawda. Jednak ignorowanie ich wszystkich nie było takie łatwe.
Kiedy po ostatniej lekcji wychodziłam ze szkoły, usłyszałam że ktoś za mną idzie. Szybko się odwróciłam i ujrzałam nikogo innego jak Jessicę.
- Co ty tu robisz? W ogóle czego ode mnie chcesz? Myślałam że już sobie wszystko wyjaśniłyśmy. - powiedziałam stanowczo złączając ręce.
- Wyjaśniłyśmy? - zaśmiała się - Jeżeli twoim zdaniem krzyczenie na mnie i nie dawanie mi dojść do słowa jest wyjaśnieniem to chyba masz coś z głową.
- A co my mamy sobie jeszcze do wytłumaczenia, co? Powiedziałam ci sekret a ty go wszystkim rozpowiedziałaś. Teraz cała szkoła się ze mnie śmieję. Proste, prawda? - odwróciłam się żeby odejść.
- Nie tak szybko. - złapała mnie za rękę - Po pierwsze ja utrzymałam twój sekret w tajemnicy, po drugie nikomu go nie powiedziałam a po trzecie nigdy bym tego nie zrobiła.
- No jakoś trudno mi w to uwierzyć patrząc na twoje przyjaciółki. Naprawdę myślisz że uwierzę w to że im tego nie powiedziałaś? To niby skąd one miały to wiedzieć, co? Od świętego mikołaja? No co prawda święta już blisko ale nie wydaję mi się że to on...
- Przestań! Przestań już, dobrze? - powiedziała zdenerwowana - Przysięgam ci że to nie ja im o tym powiedziałam. Nie mam zielonego pojęcia z skąd one się o tym dowiedziały. Do tego ta nasza przyjaźń... to wszystko jest takie skomplikowane. Wszystko ci opowiem ale nie tutaj. Nie na terenie szkoły, chodź. - ominęła mnie i kierowała się w stronę domku. Kiedy zobaczyła że ja nadal stoję w miejscu, z miną raczej nie zadowoloną,odezwała się.
- Proszę. - jej głos ucichł. W jej oczach zobaczyłam coś czego nie widziałam już od dawna. Prawda. To słowo bębniło mi w uszach tak samo jak i w głowie. Czułam że mnie nie okłamała. Nie mogła, wiedziałam to.

                                   _______________________________________________

Hej! Wiem że już strasznie długo mnie tu nie było ale musiałam się wziąć za siebie i nazbierać więcej pomysłów jeżeli chodzi o opowiadanie. Bardzo szybko i przyjemnie pisało mi się ten rozdział. Mam wielką nadzieję że wam się spodobał :D Mówiąc o tym rozdziale, w życiu Alissy niestety nic się nie polepszyło. Nawet pogorszyło bo już cała szkoła dowiedziała się o jej miłosnych problemach. Nadal myślicie że to sprawka Jessici? A może Jessica kłamie Alissie w żywe oczy? Tego dowiecie się już w następnym rozdziale. Z uśmiechem na twarzy mogę powiedzieć na 99% że 11 rozdział pojawi się w następny weekend :) Piszcie w komentarzach czy podobał wam się ten rozdział. Dziękuję wszystkim za komentarze pod poprzednimi rozdziałami. A na koniec mogę zaprosić was na mój drugi blog. Nie jest to opowiadanie, piszę tam po prostu o zwykłych rzeczach. Więc jeżeli będzie wam się nudziło, zapraszam: http://katiekatiekatherine.blogspot.co.uk/

Katie

sobota, 29 września 2012

Rozdział 9

Rozdział 9

Luke poszedł w jakąś stronę a ja zastanawiałam się nad Jessicą. Może to wszystko dało się jakoś wyjaśnić. Może to że jej przyjaciółki wiedziały o sprawie Jake'a i Luke'a to tylko przypadek? Może Jessica wcale taka nie jest? Może to tylko zbieg okoliczności a ja się po prostu przesłyszałam? Siedziałam na tej ławce wmawiając sobie że Jessica nie jest taka zła tylko że sama tak naprawdę w to wątpiłam. A to dlatego bo myślałam że w końcu spotkałam kogoś kto chce wysłuchiwać moich problemów. I tu nie chodzi o chłopaka tylko o przyjaciółkę o której zawsze marzyłam. Ale widocznie marzenia zawsze zostaną marzeniami. Zauważyłam że zrobiło się zimno więc postanowiłam już wrócić do domu. Szybko otworzyłam drzwi i skierowałam się do swojego pokoju. Pomyślałam o Jake'u. Skierowałam się do okna, mając nadzieję że on tam się pojawi. Że będę mogła go zobaczyć. Naprawdę za nim tęskniłam. Nie chciałam się z nich kłócić. To po prostu tak wyszło. Ale widocznie teraz wszystko tak po prostu wychodzi. Stałam tam dobre pięć minut i o dziwo, Jake podszedł do okna. Przez chwilę nie wiedziałam czy to rzeczywistość czy po prostu mam jakieś omamy. Jednak okazało się że to wszystko dzieję się naprawdę. Jake coś powiedział ale ja nie zdołałam go usłyszeć bo nasze domy dzieliło parę metrów. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Odeszłam od okna żeby odebrać i szybko do niego wróciłam.
- Halo? - powiedziałam.
- Dzień dobry, czy rozmawiam z panią Alissą? - usłyszałam w słuchawce poważny ale i znajomy głos. Jake? Zapytałam sama siebie.
Spojrzałam w stronę jego okna. Miałam rację, to był on. Śmiał się teraz jak nienormalny.
- Dobry żart. - powiedziałam uśmiechnięta.
- Wiem, w żartach to akurat jestem najlepszy. - odparł patrząc się na mnie.
- Tak w ogóle to chciałabym z tobą porozmawiać. Tylko na spokojnie, bez żadnych krzyków.
- Zgadzam się z tym w stu procentach. Zero krzyków, zero. Kiedy chcesz się spotkać, może jutro?
- Dzisiaj. Zaraz. Teraz. Nie odkładajmy tego. - powiedziałam stanowczo.
- Tak jest! - odpowiedział.
- Przed moim domem. - dodałam.
- A dlaczego nie przed moim? - zaprotestował.
- Nie zachowuj się jak baba! - on się tylko zaśmiał a ja odłożyłam słuchawkę.
Zeszłam na dół i zaczęłam ubierać buty.
- Alisso, wybierasz się gdzieś? - spytała moja babcia z drugiego pokoju.
- Idę się przejść z kolegą ale niedługo wrócę.
- Dobrze ale za długo się nie całujcie!
- Babciu! - powiedziałam zdenerwowana.
- No dobrze, pa! - odpowiedziała a ja wyszłam z domu.
Jake już czekał przed bramką. Był uradowany ale nie miałam zielonego pojęcia dlaczego.
- A ty co się tak cieszysz? - spytałam zamykając za sobą bramkę.
- Będę chyba musiał uważać żebyśmy się za długo nie całowali. - wybuchł śmiechem a ja spaliłam się ze wstydu. Jak on mógł to usłyszeć? Przecież drzwi były zamknięte! Ughh... jaka porażka.
Szliśmy wzdłuż drogi i to ja postanowiłam zacząć rozmowę.
- Wiesz już o czym chcę z tobą porozmawiać? - oh, oczywiście że nie wie!
- Nie do końca.
- Więc chciałabym z tobą porozmawiać o nas. A właściwie o tym że nas... nie ma. Chcę powiedzieć ci coś co może cię wkurzyć ale spróbuj mnie zrozumieć. Pamiętasz ten dzień kiedy ty, Holly i Jessica zaczęliście się kłócić? Wtedy kiedy mieliśmy spotkać się w domku bo mieliście mi coś powiedzieć ale i tak się nie dowiedziałam bo zaczęliście się kłócić. Właśnie wtedy poznałam Luke'a. Poszliśmy się przejść, bardzo dobrze nam się rozmawiało. A potem on mnie pocałował. Tylko nie myśl że to wszystko jego wina, ja też sobie tego nie odmawiałam... nie jesteśmy już razem. Przepraszam.
- Tak... rozumiem. - to na pewno nie prawda, musi kłamać.
- Jake, nie musisz mnie okłamywać.
- Nie okłamuję cię. Naprawdę tak jest. To ja byłem głupi. Przecież nie mogę robić ci jakiś scen o to że nie chcesz ze mną być. Między nami nic nigdy nie było. - ostatnie zdanie trochę mnie zraniło. To że to zrozumiał mnie zaskoczyło i nie wiedziałam co mam powiedzieć ale przerwałam tą ciszę zmieniając temat.
- To w końcu co chcieliście mi w tedy powiedzieć? Nigdy nie miałam okazji się tego dowiedzieć.
- To trochę skomplikowane... nawet bardzo skomplikowane.
- No to zacznij od początku. - próbowałam go zachęcić.
- Rzecz w tym że sam nie mogę ci tego powiedzieć.
- Dlaczego? - chciałam się dowiedzieć.
- Wtedy kiedy ja, ty, Holly, Jessica i Luke spotkaliśmy się w domku, to miało jakiś cel. Nie spotkaliśmy się tam wszyscy z własnej woli. Każdy za kimś nie przepada.
- Tak, to już zdołałam zauważyć. - powiedziałam czekając na dalsze wiadomości.
- To co chcieliśmy ci powiedzieć nie może być powiedziane bez ani jednego chłonka... grupy.
- Co? Jakiego członka grupy? O czym ty mówisz? - pytałam rozkojarzona.
- Naprawdę nie mogę ci powiedzieć tego bez... nich. - nie zdecydował się na wypowiedzenie słowa 'członków grupy'.
- O kogo ci chodzi? Czy ty mówisz o...
- Nieważne. Zapomnij o tym. I tak już za dużo ci powiedziałem. Muszę już iść, dojdziesz sama do domu czy mam cię odprowadzić?
- Poradzę sobie. - odpowiedziałam, machając mu na porzegnanie.
Do domu wracałam powoli bo w głowie miałam pełno myśli.Chciałam wiedzieć co takiego Jake i w ogóle wszyscy mieli mi powiedzieć. I dlaczego to było takie ważne. Dlaczego musieli się wszyscy spotkać żeby coś mi powiedzieć. To było bardzo podejrzane, za bardzo podejrzane jak na Jake'a, Luke'a, Jessicę i Holly. Zanim zauwarzyłam, byłam już przed bramką. Zamknęłam ją za sobą i skierowałam się do drzwi. Zaczęłam ściągać buty i kurtkę. Nagle moje oczy skierowały się na dobrze znaną mi sylwetkę. Babcia stała przy drzwiach, dziwnie mi się przyglądając a na jej twarzy mogłam zobaczyć mały uśmiech.
- Nie śpisz jeszcze?
- A jak mogłabym zasnąć? No mów jak było?
- Ale co? - spytałam nie wiedząc o co chodzi.
- No o tego chłopaka... Jake. Tak się nazywa, prawda?
- Aaa o to. Nic nie było. Jesteśmy po prostu... przyjaciółmi - wymusiłam uśmiech - Nic więcej.
- Nic więcej. - powtórzyła za mną.
- Tak, nic więcej. Lepiej idź spać bo się nie wyśpisz. - sama siebie nie poznałam. Kazałam babci kłaść się spać, to tak jakbym się w nią zamieniła.
Szybko pobiegłam na górę do swojego pokoju. Przebrałam się w ciepłą piżamę i szybko wskoczyłam pod kołdrę. W głowie miałam tyle myśli i tyle pytań. To dziwne ale od kąd tutaj przyjechałam, codziennie mam tyle do myślenia.

                        __________________________________________________________

Hej wszystkim! Na pewno zauwarzyliście że nie było mnie tutaj jakiś czas. Ale powód jest banalny bo chyba każdy wie że zaczął się rok szkolny. Za tym idzie nauka, brak czasu i chyba nie jestem jedyną osobą która tak ma. Ale teraz spróbuję dodawać nowe rozdziały chociaż trochę wcześniej. Teraz wracając do rozdziału. Znowu wracamy do tej tajemniczej rozmowy i co takiego chcą powiedzieć jej Luke, Jake, Jessica i Holly. Co wy na to? Podobał wam się rozdział? Może powinnam coś zmienić? Czekam na waszą opinię;) Następny rozdział spróbuję dodać za tydzień ale nic nie obiecuję;) Dzięki za komentarze pod poprzednimi rozdziałami:)

Katie


poniedziałek, 3 września 2012

Rozdział 8

Rozdział 8

Dzisiaj wstałam bardzo rano. Nawet nie wiem dlaczego. Chociaż jestem w miarę wyspana, to nie była to najlepsza noc. Myślałam o tym jak mam powiedzieć Jake'owi i Luke'owi, że nie mogę być z żadnym z nich. A najgorsze będzie to że oni jeszcze nie wiedzą że obaj chcą ze mną być. Strasznie boje się ich reakcji i tego co będą mieli do powiedzenia. Czy będą spokojni? Czy może wściekli jak nigdy indziej? Stawiam na to drugie bo po wczorajszych wydarzeniach, nie wydaję mi się że powiedzą coś w stylu ''Ok, rozumiemy. Żyjmy teraz w pokoju.'' bo tylko moje marzenia. Moim myślom nie dawała spokoju także Jessica. Byłam ciekawa jej nagłej przemiany i jak do niej doszło. Wydawało mi się że mnie nienawidzi a wczoraj tak jakby pierwsza wyciągnęła do mnie rękę. Ale ciekawiła mnie jeszcze jedna rzecz. Co ona wtedy w tym lesie robiła? Co prawda, zapytałam się jej wtedy co tam robiła ale ona tak jakby spławiła mnie pytaniem na pytanie. Może nie chciała mi o tym mówić? Oh głupia jestem. Oczywiście że nie chciała mi o tym mówić bo dlaczego niby mnie miałaby się zwierzać? Przecież chyba ma te swoje przyjaciółeczki. Z moich zamyśleń, wyrwał mnie budzik który wskazywał godzinę siódmą. Z niechętną miną, wywlekłam się z łóżka i ubrałam czarne rurki i kolorowy top. Posiedziałam jeszcze trochę w swoim pokoju i zeszłam na dół do kuchni. Tam, z reszta jak zawsze, siedziała moja babcia. Czytała gazetę popijając w tym samym czasie herbatę. Oczywiście bez cukru bo jak to ona zawsze mówiła '' Cukier to takie coś co ulepsza smak ale pogarsza wszystko inne''. Nigdy tego nie rozumiałam. I tak od głupiej herbaty, wszystkie wspomnienia wróciły. Wrócił moment w którym to mama z babcia oglądały album ze zdjęciami po czym zaczęły się kłócić który z bobasów na zdjęciu to ja. Byłam wtedy mała ale rozumiałam bardzo dużo i prosiłam je żeby przestały się o to kłócić bo na żadnym z tych zdjęć nie jestem ja. One wtedy dokładnie przyjrzały się zdjęciu i wybuchły śmiechem bo okazało się że ja miałam racje. Wrócił także moment w którym to tata wybierał się do pracy i latał po całym domu bo nie mógł znaleźć kluczyków do samochodu. Na koniec okazało się że przez cały czas trzymał je w ręce. Tak, to prawda, byliśmy zwariowaną rodziną. Ale przy najmniej byliśmy szczęśliwą rodziną. A teraz? Życie z przed paru lat ani trochę nie przypomina tego...
- Alissa, no co ty tak stoisz w tych drzwiach jakbyś była zahipnotyzowana? - babcia pomogła wrócić mi do rzeczywistości - Choć, siadaj bo chcę z tobą porozmawiać. - wskazała miejsce koło siebie.
- Coś się stało? - spytałam.
- Nie zauważyłaś że rzadko ze sobą rozmawiamy? A co dopiero mówić o wyjściu poza dom. Kiedyś robiłyśmy to codziennie. - tak, kiedyś, pomyślałam.
- Tak, wiem o tym i zdaje sobie z tego sprawę. Odkąd tutaj przyjechałam, poznałam wielu różnych ludzi. Ludzi z którymi muszę sobie coś wyjaśnić bo doszło do sytuacji które nie miały mieć miejsca. Ale jestem już na tyle dorosła żeby sobie z tym poradzić a gdy to zrobię, poinformuję cię o tym a wtedy będziemy mogły zacząć wszystko od nowa. Tak jak to było kiedyś. Obiecuję. - sama w to nie wierzyłam ale nie mogłam powiedzieć jej całej prawdy. Chociaż nie było to kłamstwem bo owszem chciałam to zrobić, i to bardzo ale sęk w tym czy potrafię? Spakowałam się jeszcze i wyszłam z domu. Dopiero w połowie drogi, zorientowałam się że w ogóle nie zjadłam śniadania. Widocznie cały dzień będę musiała przechodzić głodna.
Po jakimś czasie stałam już przed budynkiem szkoły. Westchnęłam i weszłam do środka. Pierwszą lekcją była chemia która wiedziałam, jest z Jessicą. W końcu będę mogła z kimś pogadać. Weszłam do klasy w której Jessica już siedziała i rozmawiała ze swoimi ''przyjaciółkami''. Postanowiłam do niej podejść.
- Cześć Jessica. Co tam słychać? - przywitałam się na co jej '' przyjaciółki'' zaczęły coś szeptać a Jessica miała wkurzoną minę.
- Co ty robisz co?! - spytała kiedy tylko oddaliła mnie na bok.
- No jak to Jess...
- Słuchaj, to co się stało w lesie, zostaje w lesie. A teraz zostaw mnie w spokoju bo nie mam ochoty z tobą rozmawiać. - i wróciła do swoich '' przyjaciółek'' które zabijały mnie swoimi spojrzeniami.
Nie wiedziałam o co jej chodziło. Niby co miało znaczyć: '' to co się stało w lesie, zostaje w lesie''. To nie miało sensu. Lecz nie miałam już więcej czasu do namyśleń bo nauczyciel wszedł do klasy i kazał wszystkim usiąść na własnych miejscach. Po chemii była jeszcze jedna lekcja po której była już przerwa. Pałętałam się po szkole bo nic innego nie miałam do robienia. Przerwa trwała jeszcze dziesięć minuta ja nie wiedziałam co mam robić. Ludzie z którymi się przyjaźniłam, obrazili się na mnie albo odwrócili się ode mnie. Kiedy tak chodziłam po szkole, nagle usłyszałam znajome mi szepty. Podeszłam bliżej i ujrzałam Jessicę z nikim innym jak z jej '' przyjaciółkami''. Przysłuchiwałam się ich rozmowie na bezpiecznym dystansie.
- Weź co ta debilka w ogóle w tedy robiła? Myślała że może sobie tak po prostu do nas podejść i zagadać?  - powiedziała jedna a nich.
- A szczególnie do ciebie Jessica. Przyjaźnisz się z nią czy co? - spytała druga odsuwając się od Jessici.
- Nie no co wy, dziewczyny. Nigdy nie przyjaźniła bym się z taką idiotką co ona. - nie mogłam uwierzyć że to usłyszałam. Rozumiem że nie chciała wszystkim mówić że się przyjaźnimy ale dlaczego mnie obrażała?
- To dobrze bo jeżeli miałabyś coś z nią wspólnego to wiesz, nie mogła byś już się z nami kumplować.
- Oczywiście że nie. Z resztą widziałyście jej ubrania? Po prostu porażka! - jej przyjaciółki wybuchły śmiechem i wszystkie odeszły w nie znaną mi stronę. Stałam tam jak głupia nie wiedząc co zrobić. Jessica która stała tam ze swoimi przyjaciółkami, obgadując i śmiejąc się ze mnie, nie była tą Jessicą która wczoraj pomogła mi wrócić do domu i do tego doradziła mi sensownej porady. Dopiero po paru minutach zorientowałam się że stoję sama w pustym korytarzu więc szybko pobiegłam na następną lekcje. Na szczęście ucznie jeszcze wchodzili do klasy a to że byłam ostatnia nie miało znaczenia. Po dwóch kolejnych lekcjach szłam już do domu. Wtedy podeszły do mnie te same same dziewczyny które obgadywały mnie z Jessicą.
- Uuuu chyba księżniczka jest smuutna. - powiedziała jedna.
- No raczej. Przecież ma teraz taką traaagedie. Chłopaki się jej do stóp rzucają a ona nie wie co ma zrobić.
- Ojejku! Jakie biedactwo.
- Przestańcie! - krzyknęłam i pobiegłam do domu na co one tylko się wyśmiała. W tej chwili nienawidziłam Jessici z całego serca. Jak ona mogła im o tym powiedzieć?! Takim głupim debilkom jak one! Teraz cała  robiłam już się czerwona ze złości. Zmęczyłam się już tym bieganiem więc postanowiłam usiąść na najbliższej ławce. Po paru sekundach ktoś się do mnie przysiadł. Spojrzałam w górę i zobaczyłam Luke'a. Byłam zdziwiona jego obecnością.
- Co ty tu... - chciałam się go spytać ale wtedy mi przerwał.
- Przyznaję, wczoraj przesadziłem z krzyczeniem na ciebie ale teraz tu jestem i chcę usłyszeć twoją wersję. -   nie spodziewałam się że da mi szanse na moje wyjaśnienia ale to dobrze bo może jest szansa że to zrozumie.
- Chce żebyś wiedział wszystko od początku. Więc kiedy tutaj przyjechałam, najpierw poznałam Jake'a. - patrzyłam na jego reakcje ale on po prostu słuchał uważnie - Po jakimś czasie zaczęłam do niego coś czuć a na końcu okazało się że on czuł to samo. Wtedy pojawiłeś się ty. Tak, zaczęłam coś do ciebie czuć ale najgorsze było to że czułam to samo do Jake'a. I teraz nie mogę z żadnym z was być ale...
- Niech zgadnę. - powiedział zdenerwowany. - Zostańmy przyjaciółmi.
- No tak.. - powiedziałam niepewnie.
- A przepraszam możesz mi powiedzieć kto ci taką przemądrą decyzje pomógł podjąć?
- Jessica...
- Co? Ta idiotka? Ona myśli tylko o sobie a ty jej tak uwierzyłaś! Nie spodziewałem się tego po tobie.
- Tak... Ja też nie...

                           _______________________________________________________

Hej! Na początek chcę wszystkich przeprosić za to że tak późno dodaję ten rozdział. Ale to wszystko dlatego bo miałam problemy z komputerem i jak go włączałam to po chwili sam się wyłączał. Ale w końcu najważniejsze jest to że rozdział jest;) Jaka jest wasza opinia co do tego rozdziału? Czy jest za nudny a może w sam raz? Piszcie to w komentarzach:) Co teraz myślicie o Jessice? I myślicie że powiedziała o wszystkim jej przyjaciółkom? Może teraz już nie będę tutaj tak dużo pisać więc chce tylko podziękować za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Właśnie przez takie komentarze chcę mi się pisać kolejne rozdziały:D Pa!

Katie

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział 7

Rozdział 7

- Zrobiłem to co chciałaś. Holly powiedziała to samo co ja powiedziałem tobie, więc teraz chyba już nic nie staję nam na drodze do...
- Ty żartujesz, prawda? - czy on właśnie chciał powiedzieć że teraz możemy być razem?!
- O co ci chodzi, co? - powiedział zdenerwowany - Najpierw nie chcesz mi uwierzyć że nie jestem z Holly, a gdy to wszystko się potwierdza, ty zgrywasz niedostępną!
- Naprawdę nie wiedziałam że jesteś aż tak naiwny! - wykrzyczałam mu to prosto w twarz i wybiegłam z domku najszybciej jak tylko mogłam.
Omijając kolejne drzewa i krzaki, nie mogłam uwierzyć w to że Jake nadal nic nie rozumiał. Teraz był pewny że możemy być razem. Ale ja przecież wiedziałam że Holly cierpiała z powodu Jake'a i z tego że nigdy nie będą razem bo on traktuje ją tylko jako przyjaciółkę. A gdybym teraz związała się z Jake'iem, ona by tego nie wytrzymała. Nie da się przecież żyć normalnie kiedy osoba  którą kochasz, kocha inną, prawda? Z resztą pomiędzy nami stoi Luke. Czuję coś do niego i nigdy nie miała bym serca powiedzieć mu: '' Spadaj bo Jake także mi się podoba''. Ale jeżeli między mną a Jake'iem nic konkretnego się nie stało to chyba swobodnie mogę być z...
- Alissa! - usłyszałam kobiecy głos.
- Jessica? - byłam ciekawa co ona tu robi bo poprzednim razem dała jasno do zrozumienia że nie przepada za takimi miejscami jak ten las.
- Nie, jestem tylko klaunem który przyszedł cię zamordować bo nie mam nic lepszego do roboty! - powiedziała z ironią.
- Więc co tutaj robisz? - spytałam.
- To raczej ja powinnam się ciebie spytać co ty tutaj robisz.
- Zwyczajnie wracam do domu... czy to coś złego?
- Aha to bardzo fajnie ale czy twój dom znajduję na drugim końcu miasta? Jak mi wiadomo to raczej nie. - powiedziała z rozbawieniem,
- Co? Jak to? Przecież ja... - i dopiero teraz zobaczyłam że za drzewami znajduję się jakiś supermarket, apteka i parę domów ale najgorsze było to że nigdy nie widziałam tych budynków. Świetnie, najwidoczniej się zgubiłam tylko dlaczego akurat musiałam natrafić na Jessicę?
- O księżniczka się zgubiła? - powiedziała robiąc ten swój wkurzający uśmieszek.
- Możesz chociaż teraz nie robić sobie ze mnie żartów?
- Spoko, wyluzuj. A twój dom jak mi wiadomo znajduję się koło domu Jake'a, prawda? - nie wiedziałam do czego zmierza.
- Tak ale co to mi teraz pomoże jeżeli i tak nie wiem gdzie jestem?
- Naprawdę jesteś taka głupiutka? Przecież nie zostawię cię tutaj na pastwę losu. - nie spodziewałam się tego po niej. Kto by pomyślał że Jessica, tak ta Jessica, komuś pomoże a tym kimś do tego jestem ja! Przecież to nie mogła być ta sama dziewczyna która uważała się za nie wiadomo kogo...
- No to idziesz czy chcesz żeby cię wilki zjadły? - przywróciła mnie do rzeczywistości a ja oczywiście nie zrobiłam nic innego tylko poszłam za nią.
Kiedy tak szłyśmy nawet nie zauważyłam że zrobiło się już ciemno. Odkąd zaczęłyśmy iść, żadna z nas się nie odezwała. Lecz teraz Jessica postanowiła to przerwać.
- Na ogól też jesteś tak rozmowna? - spytała żartem.
- A niby co miała bym teraz powiedzieć?
- Na przykład jak się tu znalazłaś.
- To długa historia... - nie chciałam jej tego mówić.
- Ja uwielbiam długie historie!
- No dobrze. - poddałam się - Nie wiem od czego zacząć ale może od tego że chyba zakochałam się w dwóch chłopakach..
- To już wiem.
- Co? Jak to? - skąd ona mogła to wiedzieć?
- Jakbyś wiedziała, to w ogóle byś w to nie uwierzyła więc lepiej nawet nie będę tracić czasu. Ale kontynuuj.- nie wiedziałam o co jej chodziło ale tak jak powiedziała, kontynuowałam. Powiedziałam jej całą historię. O tym że byłam zdołowana informacjami o tym że Jake i Holly są razem i że wtedy w między czasie związałam się z Luke'iem. Powiedziałam jej nawet o naszym pocałunku! Potem mówiłam o tym że ten cały związek Holly i Jake'a, nie był prawdą i o tym że Holly już wcześniej próbowała się z nim związać. Powiedziałam jej też że spotkaliśmy się w domku ja, Jake i Holly żeby ustalić że to wszystko na pewno jest prawdą a gdy Holly już wyszła, Jake chciał mi powiedzieć że już możemy być razem. Powiedziałam też że na koniec się z nim pokłóciłam bo nie mogłam z nim być ze względu na Holly i Luke'a.
- Nic nie powiesz? - spytałam kiedy skończyłam wszystko jej opowiadać.
- Masz farta. - nic z tego nie rozumiałam.
- Ja mam farta? Chyba żartujesz!
- Chce cię dwóch facetów a ty mówisz że to nie szczęście?
- Sęk w tym że zakochałam się w dwóch facetach ale nie mogę żadnego z nich wybrać.
- Niby dlaczego?
- Bo jeżeli wybiorę Jake'a, skrzywdzę Luke'a a także Holly a jeżeli wybiorę Luka, skrzywdzę Jake'a. To nie jest takie proste.
- No to rzeczywiście masz problem. - powiedziała.
- A co ty byś zrobiła na moim miejscu? - spytałam.
- Hmm... - zamyśliła się - Co ja bym zrobiła? Lepiej żebyś nie wiedziała bo i tak ci się to nie spodoba.
- Nie mam kogo innego żeby się o to samo zapytać więc przyjmę każdą propozycję. - to niestety była prawda. Nie miałam z kim o tym porozmawiać. Babcia? Nie, ona by i tak tego nie zrozumiała. Rodzice? Oni i tak mieli by to gdzieś. O Holly nawet nie będę wspominać. A Jessica? Tylko ona nie była zamieszana w ten miłosny mętlik i tylko ona mogła mnie zrozumieć i tylko jej o dziwo interesowało moje życie miłosne.
- Ja na twoim miejscu nie wybrałabym żadnego. Jeżeli związek i z tym i z tym kogoś skrzywdzi, to chyba nie ma sensu zaczynać żadnego z nich. Możecie zostać znajomymi, przyjaciółmi a jeżeli oni tego nie za akceptują, olej ich bo nie są ciebie warci jeżeli nie umią tego zrozumieć. - zamilkła na chwilę - Z resztą to chyba twój dom, tak? To ja już będę szła. Pa! - i odeszła.
Podeszłam do drzwi wejściowych i już miałam je otworzyć kiedy usłyszałam że ktoś za mną stoi. Obróciłam się i ujrzałam Luke'a.
- Co ty tu robisz? - spytałam go.
- Chciałem się z tobą zobaczyć bo jakoś dzisiaj w szkole omijałaś mnie szerokim łukiem. - widać było że jest wkurzony.
- To nie tak, ja tylko..
- Co tylko, co?  Nie udawaj że wszystko jest w porządku bo nie jest..
- Luke, posłuchaj mnie..
- Niby czemu bym miał cie słuchać! Wstydzisz się naszego związku czy raczej mnie? Jakoś wtedy kiedy się całowaliśmy, nie miałaś nic przeciwko!
- Skąd ty wiesz że jest w ogóle jakiś związek, co! - wykrzyczałam i z hukiem zamknęłam za sobą drzwi. Szybko wbiegłam na górę do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Z moich oczu szybko zaczęły lecieć łzy które wędrowały na poduszkę. Nie wiedziałam co mam robić. Pokłóciłam się dzisiaj z osobami które są dla mnie ważne. Ale nie chciałam tego. Po prostu tak wyszło. Chyba że jestem naiwną idiotką która nie umie poukładać sobie życia. A Jessica? Dzisiaj pomogła mi bardziej niż pomogła by mi moja własna rodzina. Jestem jej za to bardzo wdzięczna. Nigdy nie spodziewałam się ona zrobiła by coś takiego dla drugiej osoby. Ale może ludzie są po prostu głupi oceniają innych po pierwszym wrażeniu. Ja też najpierw oceniłam Jessicę jako samolubną, pustą lale ale przecież jej dobrze nie znałam. Nie znałam jeszcze jej drugiej strony. A w życiu może chodzi o to żeby w drugim człowieku znaleźć tą drugą lepszą stronę.

                                 ________________________________________________

Hej wszystkim! Wróciłam już z wakacji i muszę powiedzieć że były bardzo bardzo udane. Nie chciało mi się z nich wracać ale co mogłam poradzić. Ten czas miną bardzo szybko, aż za szybko ale trudno. Dobra wiadomość to taka że już jestem i to z nowym i chyba nawet dłuższym rozdziałem:D Tak jak mówiłam pod poprzednim rozdziałem że będzie tutaj więcej Jessici i Luke, tak i tez jest;) Mogliscie w tym rozdziale zobaczyć zupełnie inną Jessice i jestem ciekawa co o tym myślicie. Podoba się wam jej 'gorsza' czy 'lepsza' strona? Piszcie to w komentarzach. Piszcie także w komentarzach o całym rozdziale. Nudny? Fajny? Interesujacy? Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem:) Są one bardzo motywujące i miłe:D
Dzięki także za to że wpadacie tutaj i spędzacie swój czas, czytajac tego bloga;) Pa!

Katie 

sobota, 28 lipca 2012

Rozdział 6

Rozdział 6

- No to o co chodzi? - spytałam Jake-a kiedy byliśmy w miejscu gdzie nie chodziło za dużo uczniów.
- Jak to o co chodzi? Spotykasz się z Luke-iem! O to chodzi. - powiedział zdenerwowany.
- No i co z tego? Tak chodzę z Luke-iem i to jest moja sprawa! Ty masz swoje życie, swoich przyjaciół i swoją dziewczynę więc odczep się ode mnie! - wygarnęłam mu to prosto w twarz chociaż połowa mnie wcale tak nie myślała. Miałam już wracać do stołówki ale Jake mnie zatrzymał.
- Alissa, czekaj! - powiedział już trochę bardziej opanowany.
- No co znowu?
- To wszystko nie tak. Wiesz że coś do ciebie czuję. Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, wiedziałem że nie jesteś zwykłą dziewczyną. A teraz nie udawaj że ty nie czujesz tego sa...
- Czy ty w ogóle siebie słyszysz? - przerwałam mu. - Teraz gadasz mi o jakiejś wielkiej miłości a przedtem byłeś jakoś zainteresowany Holly. Więc nie wciskaj mi żadnego kitu bo i tak w to nie uwierzę.
- Tylko że prawda jest taka że... Holly wcale nie jest moją dziewczyną. - powiedział z głową skierowana w dół.
- Ile razy ja mam ci powtarzać? Ja nie jestem małą dziewczynką i nie mam pięciu lat. I zgadnij co. Nie rzucę ci się teraz w ramiona i nie powiem że na to czekałam. A teraz powiedz mi dlaczego niby miałabym ci uwierzyć, co? - czy on naprawdę myślał że jestem aż tak naiwna?
- Może dlatego bo Holly jest za to wszystko odpowiedzialna. Wtedy kiedy spotkaliśmy się na grillu, pamiętasz? Holly powiedziała że jesteśmy razem ale ja wtedy nie wiedziałem o co jej chodziło więc nic nie mówiłem. Potem kiedy poszłaś do domu, spytałem się jej dlaczego tak powiedziała.Wtedy nastała chwila ciszy a ja już wiedziałem o co chodzi. Holly była kiedyś we mnie zakochana ale ja nie odwzajemniłem tego uczucia. Teraz widziała w tobie konkurencje. - nie wiedziałam co w tedy powiedzieć. Nie miałam zielonego pojęcia czy mam mu wierzyć czy nie. Z jednej strony nie wydawało mi się żeby Jake w tej chwili kłamał, a z drugiej ta historia wydawała się być taka banalna.
- W takim razie dlaczego nadal się z nią przyjaźnisz? - spytałam z ciekawością.
- Zawsze się przyjaźniliśmy a ona już zrozumiała że nigdy nie będziemy razem. - nie zgodziłabym się z nim. Jeżeli Holly próbowała zbliżyć się do Jake-a już drugi raz, odważy się zrobić to i trzeci raz. Chociaż o tym wiedziałam, nie miałam zamiaru mówić tego Jake-owi bo nie chciałam kolejnej kłótni.
- Więc teraz mi już wierzysz? - spytał z przekonaniem.
- Uwierzę ci jeżeli usłyszę te same słowa od Holly. Nie chcę tego przeciągać więc spotkajmy się dzisiaj po szkole w tym domku w lesie. - nie czekając na odpowiedź Jake-a, poszłam prosto na następną lekcje. Słyszałam że Jake mówił coś jeszcze kiedy odchodziłam ale nie zwracałam na to uwagi. Powiedziałam to co miałam powiedzieć a Jake miał to po prostu zrobić. Zabrać ze sobą Holly a to co dalej się stanie, zostawić mnie. Wiem, zgrywam teraz twardą ale tak naprawdę nie umiałabym się gniewać na Jake-a tak czy siak. Jest dla mnie ważną osobą w moim życiu chociaż nie znam go dość długo. Tak, to bardzo dziwne.... tak samo dziwne jest to że Luke jest dla mnie tak samo ważny...
Następne lekcje mijały dość szybko. W końcu usłyszałam ostatni dzwonek. Byłam trochę zdenerwowana spotkaniem z Holly i Jake-iem chociaż wcześniej tego nie pokazywałam. Wyszłam ze szkoły, kierując się prosto w głąb lasu. Mijając kolejne drzewa, zastanawiałam się jak mam zacząć tę rozmowę. Kiedy stałam już przed drewnianymi schodkami, spojrzałam w górę i w tym momencie zapomniałam wszystko co planowałam pięć sekund wcześniej. Teraz nie mogłam się już wycofać. Wyglądało by to bardziej na to że to ja jestem tą osobą która nie umie dochować obietnicy a nie Jake. Wzięłam głęboki oddech i skierowałam się schodkami na górę. Holly i Jake już na mnie czekali. Siedzieli w ciszy z głowami w dół. Było widać że tego żałowali. Niby nie było to nic wielkiego bo przecież teraz jestem z Luke-iem... chyba jestem.
- Więc... czy Jake mówi prawdę? - zaczęłam. - Bo rozumiem że ci już wszystko wytłumaczył.
- Tak to prawda. To wszystko moja wina. Ja to wszystko wymyśliłam. Jake nie jest moim chłopakiem... i nigdy nie był. - było  widać że zaraz się rozpłacze ale Jake widocznie tego nie widział. Ciągle mówiła z głową w dół i mogłam wyczytać z jej twarzy że była smutna. Wiedziałam że teraz nie chodzi o mnie o i o to że mnie oszukała. Chodziła o Jake-a. Ona nadal go... kochała. Byłam tym zdenerwowana. Ale kto by nie był?
- Mogę już iść? spytała Holly która nie czekała na odpowiedź i szybko skierowała się ku wyjściu.
- Jake-a możesz okłamywać i wciskać mu kity że już go nie kochasz ale mnie nie oszukasz. Nie da się tak po prostu od kogoś odkochać. Wiesz to. prawda? - powiedziałam do niej cicho (tak żeby Jake nie usłyszał) kiedy miała już wychodzić. Nic nie odpowiedziała tylko zatrzymała się na chwile a po jej policzku spłynęła łza. Przełknęła ślinę i odeszła a ja zostałam z Jake-iem sam na sam.

                                                   _________________________________

Hej wszystkim! W tym rozdziale wyjaśniłam już sprawę Jake-a i Holly więc proszę o waszą opinie na ten temat;) Przepraszam za to że ten rozdział jest taki krótki. Nawet nie wiem dlaczego ale mam nadzieje że i tak wam się spodobał. Obiecuję że w następnym rozdziale będzie więcej Jessici i Luke-a. To macie już gwarantowane ale teraz smutna wiadomość(jak dla mnie). Niestety następny rozdział nie pojawi się tutaj za tydzień bo wyjeżdżam na wakacje na trzy tygodnie. A zgadnijcie dokąd? Nie gdzie indziej jak do Polski! Nie jestem głupia jakby co po prostu mieszkam za granicą, hehe :D Strasznie się cieszę z wyjazdu ale oczywiście będę tęsknić za pisaniem tego bloga:) Kiedy tu wrócę(dokładniej 25 sierpnia), następny rozdział będzie już gotowy więc dodam go jak najszybciej :) A i dziękuję za komentarze i wejścia pod poprzednim rozdziałem! Pa;) 

Katie

piątek, 20 lipca 2012

Rozdział 5

Rozdział 5

Szliśmy tak w głąb lasu nie rozmawiając do siebie. Może to zabrzmieć dziwnie ale poczułam z nim taką samą więź jaką miałam z Jakiem. Tylko że to było coś innego. My nie potrzebowaliśmy słów. Potrzebowaliśmy tylko swojej obecności. To znaczy nie wiem jak on ale ja tak czułam. A teraz chciałam puknąć się w głowę na myśl że podobają mi się dwa chłopaki naraz. Przecież to głupie. Ja jestem głupia.
- Przepraszam, nawet nie zapytałem cię jak masz na imię. Więc? - przerwał ciszę którą nie nazwałabym niezręczną.
- Alissa. A ty? - zapytałam
- Luke. - odpowiedział a ja uśmiechnęłam się. Nawet nie wiem dlaczego. Jego imię wydawało się takie... miłe? Tak, teraz już jestem pewna. Zwariowałam na maxa.
- A do jakiej szkoły chodzisz? - znowu zadałam pytanie i poczułam się przez to trochę dziwnie ale przecież chciałam się tylko o nim trochę dowiedzieć.
- Do tej samej co ty. - powiedział po czym cicho się zaśmiał.
- To nie możliwe, przecież nigdy cię nie widziałam. Chowasz się czy co? - powiedziałam z rozbawieniem.
- Po prostu jestem nie zauważalny.
- Nie powiedziałabym. - powiedziałam spoglądając na jego wygląd. Miał na sobie czarne rurki, biały podkoszulek który podkreślał jego mięśnie, buty za kostkę i czapkę założoną na bok. Jego włosy były idealnie ułożone a jego zapach? Można było wyczuć jego perfumy na kilometr. Nawet powiedziałabym że nałożył ich za wiele. O wiele za wiele.
- Nie przesadzaj i poopowiadaj mi trochę o sobie. Dlaczego tutaj przyjechałaś? - zapytał zmieniając temat.
- Więc tak. - zaczęłam - Kiedyś kiedy byłam jeszcze mała, mieszkałam tutaj. Ja i moi rodzice byliśmy tutaj bardzo szczęśliwi. Aż to czasu kiedy rodzice dostali pracę w Los Angeles i zostali prawnikami. Od tego czasu wszystko się zmieniło. Nie poświęcali mi już tak dużo czasu jak wcześniej. Dla nich liczyła się tylko praca i dobre wykształcenie. Kiedy przeprowadziłam się z nimi do Los Angeles, oczywiście musiałam zmienić szkolę. Nie polubiłam tamtych uczniów ani nauczycieli. Jakoś nie mogłam się tam odnaleźć. Wtedy rodzice zauważyli że uczę się gorzej niż poprzednio i postanowili mnie tutaj znowu przysłać. Mieszkam z moją babcią i mam z nią lepsze kontakty niż z rodzicami. A tak ogólnie to nie jest jakoś kolorowo w moim życiu.
Kiedy skończyłam opowiadać mu streszczoną historię mojego życia, Luke przez chwile nic nie mówił. Obawiałam się że przestraszył się tego że od razu mu tak o wszystkim opowiadam.
- Mogę cię tylko pocieszyć tym że inni ludzie mają gorzej. - powiedział po chwili.
- Na przykład kto? - zapytałam bo naprawdę chciałam się tego dowiedzieć.
- Na przykład ja. - powiedział za smutkiem na twarzy a mi zrobiło się strasznie głupio.
- Przepraszam. - powiedziałam cicho z głową w dół.
- Nic nie szkodzi.
- Chcesz mi o tym opowiedzieć. - nie wiem dlaczego wyszło mi to z ust ale czułam że potrzebuje się wygadać.
- Tak naprawdę nie ma co za dużo opowiadać. Moim rodzice rok temu zginęli w wypadku samochodowym. Jechali z pracy a wtedy nagle nadjechał tir a koniec już możesz sobie dopowiedzieć. - po tych słowach zrobiło mi się słabo. Moje serce mnie bolało. Tak samo to odczuwałam jak Luke. Chociaż nie mówił o tym za długo, to i tak nie mogłam uwierzyć w to że tak wspaniała osoba jak on, mogła stracić osoby które kochała. Widziałam że Luke już powstrzymuję się od płaczu. Nie wytrzymałam i jak najszybciej do niego podeszłam po czym przytuliłam go z całej siły.
- Nic się nie martw. - powiedziałam nadal przytulając się do niego, czując ciepło jego ciała - wiem że już nic nie da się zrobić ale wiedz że ja zawsze tu będę i wiedz że zawsze możesz na mnie liczyć.
Chłopak nic nie mówił tylko przytulił mnie jeszcze mocniej a po moim  policzku poleciała łza. Staliśmy tak wtuleni w siebie w głębi lasu. Sama nigdy nie odważyła bym się tam pójść. Była już noc więc las był praktycznie czarny. Nagle chłopak powoli odsuną się ode mnie.
- Dlaczego ty musisz być tak cholernie wspaniała? - zapytał po czym namiętnie mnie pocałował. Nie spodziewałam się tego ale nie zaprzeczałam bo sama tego chciałam. Przy nim czułam się taka bezpieczna. Nic ani nikt nie mógł zepsuć tego momentu. Jego ciepły oddech rozgrzewał moje ciało. Nagle przestaliśmy się całować i spojrzeliśmy sobie w oczy w tym samym momencie. Jezu, pomyślałam. Jego oczy były tak piękne że mogłabym gapić się na nie do końca życia. Uśmiechną się do mnie a ja odwzajemniłam uśmiech. Potem dał mi spojrzenie które doskonale rozumiałam. Musieliśmy się już zbierać. Luke złapał mnie za rękę i poszliśmy w prost. Ja nie wiedziałam nawet jak wydostać się z tego lasu żeby trafić do mojego domu ale Luke widocznie tak bo szedł prosto nie wahając się w którą stronę skręcić.
Następny dzień.
Dzisiaj obudziłam się z mętlikiem w głowie. Wczoraj jeszcze byłam szczęśliwa z powodu Luke'a, podobał mi się (zresztą teraz też tak jest), myślałam że wszystko się ułoży. Miałam gdzieś Jake'a bo wmawiałam sobie że ma Holly i jest z nią szczęśliwy a ja przecież nic do niego nie czułam. Myliłam się. Czuję coś do niego. I wiem że nie jest to przyjacielskie uczucie. A właśnie Holly... coś jest nie tak. Wczoraj kiedy trwała ta cała kłótnia, Jake i Holly ani trochę nie zachowywali się jakby byli razem. Nie było tam pocałunków, przytulania się ani mówienia sobie ciepłych słów. Wiem że na tym nie polega związek dwóch osób ale nie widziałam tam nawet spojrzeń. To było dziwne, to spotkanie i ten las, też był dziwny. Tak naprawdę, wszystko w moim życiu od wczoraj zrobiło się dziwne. Nie wiedziałam w którym chłopaku się zakochałam i pytałam siebie czy można kochać dwóch. Jake - miły, nie jakże otwarty i niestety miejący dziewczynę która jest moją dobrą koleżanką lub tylko taką udaje. Luke - chłopak który sprawia że czuje się bezpiecznie, pomocny ale tak naprawdę nic praktycznie o nim nie wiedziałam, chociaż nie, wiedziałam że stracił rodziców. Jessica - dziewczyna bez zahamowań, zapatrzona w siebie i mój jedyny wróg albo po prostu pierwszy. Tak myśląc o tym chciałam puknąć się w głowę. To brzmiało jak jakaś tania komedia romantyczna i aż nie chciało mi się wierzyć że to naprawdę moje życie.
 Po długim rozmyślaniu, zdałam sobie sprawę że mam tylko dwadzieścia minut na przygotowanie się i dotarcie do szkoły. Jak z procy, wyskoczyłam z łóżka i wyjęłam z szafy byle jaki zestaw. Uczesałam włosy, przejrzałam się w lusterku i ruszyłam do wyjścia. Nie miałam już czasu na śniadanie na co babcia się nie ucieszyła. Po wyjściu z domu, niemal biegłam do szkoły. Do szkoły weszłam od razu na dzwonek. Pierwsze dwie lekcje szybko zeszły a po nich jak zwykle była przerwa. Poszłam prosto do stołówki gdzie Holly dała mi znak żeby usiąść do jej stolika. Siedział tam Jake więc nie chciałam się dosiadać ale nie miałam innego wyboru. Nie chciałam siedzieć sama bo z kim niby miałam siedzieć. Z Luke-iem? Nie nie mogłam to było zbyt skomplikowane.
- No hej, co tam... u was? - spytałam z podstępem. Wiedziałam że coś z nimi było nie tak a ja tylko musiałam się dowiedzieć co.
- No nic, wiesz co ja już muszę iść. - powiedziała Holly odchodząc od stolika, Było widać że była zestresowana a ja wtedy zostałam z Jake-iem sam na sam.
- No więc, co tam u was? - zadałam ponownie pytanie tylko że teraz kierowałam się wyłącznie do Jake-a.
- No a co ma być... - wymamrotał z głową w dół.
- Nie no nic tylko tak się składa że... - a wtedy przerwał mi Luke który do nas podszedł.
- Cześć! Co tam? - zapytał z wielkim uśmiechem na twarzy, obejmując mnie ręką. Widziałam że Jake nie mógł w to do końca... uwierzyć?
- To wy... wy jesteście razem? - spytał niedowierzający w to co widzi.
Ja nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Jednak Luke nie miał żadnych wątpliwości.
- Otóż to! - odparł z jeszcze większym uśmiechem na twarzy a ja chciałam go wtedy zabić.
- Alissa, mogę porozmawiać z tobą na osobności? - spytał zdenerwowany na twarzy Jake odchodząc od stolika a ja za nim poszłam.

                                          ______________________________________

Hej! Nad tym rozdziałem pracowałam bardzo długo i mam nadzieje że się to opłaciło. Teraz w głowie Alissy dzieję się wielki mętlik miłosny. Piszcie w komentarzach w czy wam się to podoba a jeżeli nie to spróbuję to trochę zmienić. A i teraz najważniejsze mam do powiedzenia czyli ilość komentarzy pod moim poprzednim rozdziałem. 10 - to właśnie tyle komentarzy dostałam od was poprzednim razem. Czy to sen? Chyba tak bo nadal nie mogę w to uwierzyć! Dziękuję, dziękuję, dziękuję i będę wam za to dziękować aż do końca tego bloga. A co z wyświetleniami na moim blogu? Tez jest ich tyle ile nawet sobie nie marzyłam :) Więc dziękuję, dziękuję, dziękuję.... dobra już nie będę was męczyć, hehe ;d A teraz do wszystkich którzy czekają na następny rozdział na blogu o One Direction, dodam go jutro bo dzisiaj już nie dam rady ;) Dziękuję że spędzacie swój czas wchodząc tutaj. Pa!

Katie

niedziela, 15 lipca 2012

Rozdział 4

 Rozdział 4
W szkole na przerwie poszłam do biblioteki żeby poszukać książki którą omawialiśmy na historii. Biblioteka była duża. Było tam także dużo rzędów ale znalazłam rząd mówiący 'Historia'. Szukałam książki kiedy Jessica podeszła do mnie. Co ona tu szuka? Nie powinna przypadkiem być teraz w drużynie cheerleaderek, czy gdzie takie jak ona spędzają czas.
- O Alissa! Jakie przyjemnie spotkanie nie powiesz? Jeśli szukasz tej beznadziejnej książki którą omawiamy na historii to strata czasu. Po co uczyć się czegoś, czego potem nie zapamiętujesz. Beznadzieja.
- O co ci chodzi? Ciągle gdy się spotykamy a podejrzewam że to nie przypadkowe spotkania, mówisz rzeczy które nie są prawdą. Co ty w ogóle robisz w bibliotece?
- Co ty jesteś zawsze taka poważna?. Wiesz co to znaczy luz? Raczej nie a jestem tutaj żeby potowarzyszyć mojej nowej dobrej koleżance.
- Nie jestem twoją koleżanką a już na pewno nie dobrą i nie mam zamiaru spędzać z tobą czasu.
- Jak chcesz... nudziaro. Uważaj żeby cię te książki przypadkiem nie wciągnęły. Ale tak na serio bo słyszałam że one też potrafią zjeść człowieka więc mówię ci tak na przyszłość. Lepiej zawsze trzymaj przy sobie nóż, albo nie najlepiej pistolet. - odeszła z wielkim, parszywym uśmiechem na twarzy.
Co to miało być? Jak można być takim człowiekiem jeżeli w ogóle można ją tak nazwać. Ale miałam zamiaru przejmować się jakąś pustą debilką. Poszłam już na lekcje bo za minutę miał zadzwonić dzwonek. Po ostatnim szkolnym dzwonku, szłam prosto do domu ale Holly szybko do mnie podbiegła i mnie zatrzymała.
- Hej! Śpieszysz się? Bo dzisiaj chcę gdzieś cię zabrać. To naprawdę ważne. - nie wiedziałam co mogła ode mnie chcieć, może to znowu jakaś impreza, aby nie.
- No dobra. To przyjdź po mnie o osiemnastej.
- Nie, nie. Musimy tam iść teraz. Nie wiem czy uda mi się ich kiedy indziej sprowadzić.
- Kogo sprowadzić? W ogóle gdzie my idziemy?
- Nie ważne, bo zaraz znowu się pokłócą.
- Kto miałby by się kłócić? Dobra, nie ważne. Muszę zadzwonić do mojej babci że przyjdę później bo znowu zacznie się o mnie martwić.
- To choć, zrobisz to w samochodzie.
- No dobra, dobra. Naprawdę nie wiem po co my się tak śpieszymy.
- Dowiesz się jak będziemy na miejscu.
Zadzwoniłam do babci żeby uprzedzić ją że wrócę później. Przez całą drogę dopytywałam się Holly gdzie jedziemy lecz ona nie wydusiła z siebie ani słowa.
- Już jesteśmy. - powiedziała Holly.
- Raczej dopiero. - poprawiłam ją.
Zaparkowałyśmy koło lasu który nie kojarzył mi się z najmilszymi momentami w moim życiu. Nadal nie wiedziałam w tym żadnego sensu. Ten las, tajemnicza Holly i to uczucie które zmuszało mnie do myślenia że zaraz stanie się coś niedobrego. Szliśmy w głąb lasu. Chciałam przerwać tą nienaturalną ciszę i dowiedzieć się o co chodzi z tą całą tajemnicą, ale wiedziałam że niczego nowego się nie dowiem.
- Nie potrzebnie się niecierpliwisz. To nic strasznego. Zależy z jakiej strony na to spojrzysz.
- Nie pocieszyłaś mnie.
- To już tutaj. - myślałam że ta koszmarna niecierpliwość się wreszcie skończy. Myliłam się. Przez jakąś minutę rozglądałam się do okoła. I co? I nic. Widziałam ten sam las i te same drzewa. 
- Spójrz w górę. - powiedziała Holly.
Posłuchałam jej i spojrzałam w górę. Moje oczy od razu skierowały się na skromny, drewniany domek na drzewie. Nie był on bardzo widoczny, dlatego wcześniej go nie zauważyłam. Wiedziałam że nie służył on do podziwiania go bo nie był on za ładny. Wyglądał tak jak opuszczone domki na drzewach w tych strasznych filmach. Zniszczone, białe, brudne zasłony w oknach które nie miały szyb, zarośnięty zieleniną dach i dziury w drewnianych ścianach przez które wchodził zimny wiatr. Fakt że domek nie był wysoko, uspokoił mnie bo strasznie boję się wysokości. Można powiedzieć że jestem taką ciamajdą, w sporcie jestem do niczego a wysokości boję się jak dziecko dentysty.
- Nadal nie wiem po co tutaj przyjechałyśmy. - powiedziałam czekając na odpowiedź.
- Chodź za mną. - wiedziałam że poprowadzi mnie do domku na drzewie który wydawał mi się bardzo dziwny.
Nie myliłam się. Holly pierwsza weszła po małych schodkach na górę. Z dołu słyszałam krzyki i znane mi głosy. Gdy byłam już na górze, zamurowało mnie. Nagle wszyscy przestali krzyczeć a swój wzrok skierowali na mnie. To byli Jake, Jessica i jakiś nie znany mi chłopak.
Nikt się nie odzywał więc wyskoczyłam z najbardziej banalnym pytaniem.
- O co tu chodzi? - zapytałam wszystkich z zaciekawioną ale także niepewną miną.
Holly otwierała już buzię kiedy Jessica ją wyprzedziła.
- Jak się domyślasz jesteśmy tu z pewnego powodu. Nie jest to byle jaki powód bo inaczej mnie by tutaj w ogóle nie było. A już na pewno nie z tymi dziwakami i  nudziarzami.
- Uważaj do kogo mówisz! - wtrącił się Jake. Widocznie nie tylko mnie ona tak irytowała.
- A co? Nie mam racji?
- Widzisz, Jessica. W tym jest problem. Uważasz się za lepszą od nas wszystkich a tak naprawdę chcesz tylko w zrucić na siebie uwagę. - Holly kontynuowała kłótnie.
- Nie wiem nawet dlaczego z wami rozmawiam i wychodzę z tego czegoś czego nie umiem nazwać. - z czasem, poznawałam Jessice coraz bardziej. Na przykład teraz, dowiedziałam się że nie lubi kiedy ktoś wyznaję prawdę na jej temat.
- A więc to tak? Teraz uciekasz bo ktoś wreszcie wygarną ci całą prawdę! - Jake zatrzymał tymi słowami Jessicę która miała już wychodzić. Nie wiedziałam że taki jest, to znaczy nie wiedziałam że lubi się kłócić a to tak właśnie wyglądało.
- Jeżeli to nazywasz ucieczką to naprawdę masz coś z głową... - Jessica zaprzeczała się wszystkiego a Jake i Holly jej dokopywali.
Tak naprawdę w czasie tej całej kłótni, chłopak którego nie znałam imienia nic się nie odzywał. Z resztą to tak jak ja ale ja raczej nie miałam nic do powiedzenia w tej kłótni. On stał oparty o ścianę drewnianego domku, miałam już do niego zagadać kiedy on podszedł to mnie.
- Niezła afera. - powiedział z lekkim uśmiechem.
- A oni tak zawsze?
- Niestety tak i właśnie dla tego Holly było tak trudno nas tu wszystkich sprowadzić.
- Wiesz co, ja już idę. Nie mam zamiaru wysłuchiwać tej bezsensownej kłuni. Idziesz ze mną? - nie chciałam wtedy iść sama do domu a on wydawał być się miłym chłopakiem który tak jak ja był już tym wszystkim zmęczony.
- Jasne, nie słyszałem lepszej propozycji odkąd się tutaj zjawiłem. - z uśmiechem na twarzy przyjął moją propozycję.

                                 _____________________________________________

Hej! Na początku chcę podziękować za komentarze pod poprzednimi rozdziałami;) Po drugie dziękuję za wejścia na na moje blogi(jeżeli ktoś nie wie jaki jest drugi to proszę: http://isthereonlyonedirection.blogspot.co.uk/) bo robi się ich coraz więcej dzień po dniu:) Czy ten rozdział wam się podoba? Proszę o komentarze:) Pa!

Katie

sobota, 7 lipca 2012

Rozdział 3

Rozdział 3
Rano nie chciało mi się wstawać. Nie chciało mi się niczego. Chciałam tylko zostać w moim łóżku i rozmyślać nad czymś czego w ogóle nie było. Ale nie! Nie pozwolę na to żeby jakiś nieznajomy chłopak zawrócił mi w głowie. Więc wstałam z łóżka, ubrałam się, zjadłam śniadanie i wyszłam z domu.
W szkole podeszłam do mojej szafki i nie wiem co mnie do tego skłoniło żebym popatrzyła w jego stronę. Jake stał tam jak zamurowany i wpatrywał się we mnie. Ja od razu odwróciłam się w stronę mojej szafki i szybko odeszłam. Pierwsza lekcja wydawała się najdłuższą w moim życiu ale próbowałam nie myśleć o tym co się stało i skupić się na tym co mam robić. Jednak każda lekcja wydawała się być dłuższa. Nadeszła ostatnia lekcja. Lekcja WF-u. Wiedziałam że będzie ona z Jake-iem ale przecież nie mogłam nic z tym zrobić. W przebieralni zaczepiła mnie Holly.
- Hej Alissa. Dlaczego wczoraj tak szybko poszłaś? Coś się stało? - Coś się stało?! Oczywiście że nie. Po prostu wczoraj powiedziałaś mi prosto w oczy że chłopak który mi się podoba jest twoim chłopakiem. Oczywiście że nic się nie stało.
- Wczoraj musiałam szybko wracać do domu bo zapomniałam że umówiłam się z moją babcią na zakupy. Lepiej już chodźmy bo spóźnimy się na WF.
Gdy weszliśmy do sali gimnastycznej od razu ciarki przeszły mi przez ciało. Nienawidzę sportu a tym bardziej siatkówki. Kiedyś gdy byłam mała, grałam z moimi koleżankami w siatkówkę. Chciałam im zaimponować bo były to koleżanki o których ja mogłam tylko pomarzyć. Przygotowałam się żeby odbić piłkę i przewróciłam się. Byłam wtedy czerwona jak burak. Wszyscy się ze mnie śmiali jednak mi nie było do śmiechu a moje marzenie o super koleżankach legło w gruzach.
Ustawiliśmy się na swoich miejscach. Po jednej stronie stali chłopaki a po drugiej dziewczyny. Było pewne że dziewczyny przegrają. Nie chodzi mi tylko o to że były dziewczynami ale także o to że ja byłam w ich grupie. Gra się zaczęła.
- Podaj do mnie! - jakaś dziewczyna krzyczała do drugiej.
- Tutaj! Rzuć tutaj! - jakaś inna dziewczyna krzyknęła.
Wszystkie dziewczyny oprócz mnie tak naprawdę ciągle mówiły 'Tutaj! Rzuć do mnie' albo ' Nie, podaj tutaj! Moim zdaniem taka gra nie ma sensu. Trzeba tylko podawać do siebie piłkę i przerzucać ją przez siatkę. Nie wiedziałam co robić i stałam tam w miejscu jak głupia.
- Alissa uważaj! - Holly mnie ostrzegła. Przez chwile nie wiedziałam o czym mówi ale po chwili się dowiedziałam. Piłka uderzyła mnie w głowę i upadłam. Otworzyłam oczy z zaskoczenia i zobaczyłam różne twarze patrzące się na mnie.
- Coś ci się stało? - zapytała pani od WF-u.
- Nie wiem. - wtedy naprawdę nie wiedziałam co się dzieję.
- Ktoś musi pójść z Alissą do pielęgniarki.
- Ja z nią pójdę! - To było dziwne ale zgłosiły się dwie osoby. Holly i .... Jake.
- Dobrze, niech Jake z nią pójdzie.
Jake podał mi rękę żebym się podniosła.
- Wszystko w porządku? Nie wyglądasz dobrze.
- Głowa mnie trochę boli, i plecy i ..... już sama nie wiem.
- Dobrze, już dobrze. Chodźmy już. - powiedział to jakby coś go rozśmieszyło.
- Coś cię śmieszy?
- Nie, nie. Nic takiego.
Byliśmy już koło pokoju kiedy Jake pierwszy zapukał do drzwi.
- Nie jestem niepełnosprawna tylko trochę poobijana. Umiem zapukać do drzwi.
- Sory to było odruchowe.
Śmialiśmy się przez chwile ale wtedy pani pielęgniarka wpuściła nas do środka. Powiedziała że nic takiego mi się nie stało ale lepiej by było gdybym już nie wracała na lekcje tylko poszła do domu.
- Masz jakiś przyjaciół z którymi wracasz do domu?
- Nie, jestem tu nowa. To dopiero mój drugi dzień.
- Jake może ty byś mógł odprowadzić Alissę do domu. Nie wiadomo czy coś się jej nie stanie. - z nie pewną miną patrzyłam na Jake-a i miałam nadzieję że się zgodzi.
- Jasne, mogę ją odprowadzić. - kamień spadł mi z serca.
Przez całą drogę do domu rozmawialiśmy i śmieliśmy się z różnych rzeczy. Opowiadaliśmy sobie różne historie jak starzy przyjaciele. Naprawdę czułam jakbyśmy znali się już z parę lat. Fajnie się z nim rozmawiało. Byliśmy już koło mojego domu.
- To już tutaj.
- Szkoda, fajnie się rozmawiało.
- Tak, to prawda. No to ja już idę, dzięki że mnie odprowadziłeś. - szłam już do drzwi kiedy on złapał mnie za rękę.
- Czekaj.
- Tak?
- Do zobaczenia. - i pocałował mnie w policzek.
- Do zobaczenia. - powiedziałam niepewnie.
Weszłam do domu, zamknęłam drzwi i nie wiedziałam co dokładnie się stało. Czy on mnie pocałował w policzek? Przecież on ma dziewczynę. Co on sobie myśli przecież jest z Holly i.... może on jej nie traktuję poważnie. Nie wiem jakie ma myśli ale ja nie zawiodę Holly. Była moją dobrą koleżanką a koleżanek się nie zdradza a on był tylko zwykłym chłopakiem ze szkoły. Szłam na górę do swojego pokoju kiedy babcia zawołała z kuchni.
- Alissa? Co tak wcześnie przyszłaś?
- Miałam mały wypadek na WF-ie ale nic mi nie jest.
- Na pewno nic ci się nie stało. Zaraz wezmę apteczkę. - babcia przyszła z kuchni i znowu zaczęła histeryzować.
- Babciu naprawdę nic mi nie jest. Czuję się już dobrze.
- Ale jak byś się źle poczuła to natychmiast masz mi o tym powiedzieć.
- Dobrze babciu, jak coś się stanie to na pewno ci o tym powiem.
Poszłam na górę i zaczęłam czytać książkę. Znalazłam ją na szafce nocnej. Pamiętam że dostałam ją na 16 urodziny od mojej babci. Nigdy nie zaczęłam jej czytać więc postanowiłam nadrobić zaległości.

                                 ______________________________________________

Dziękuje za wejścia i komentarze pod moim poprzednim rozdziałem(chociaż nie było ich wiele bo tylko 1) więc za komentarze dziękuje Ffragolla;) A za wejścia pozostałym ludziom;) Czy podoba się wam ten rozdział? Proszę o komentarze;) Dzisiaj mam jakiś taki dzień do niczego więc tutaj za dużo nie będę pisać. Pa!

Katie


piątek, 29 czerwca 2012

Rozdział 2

Rozdział 2
O siódmej rano wstałam z łóżka, ubrałam się i zeszłam na dół gdzie babcia czekała ze śniadaniem.
- Cześć babciu. - przywitałam się.
- Dzień dobry Alisso. Jak się spało?
- Nawet dobrze jak na pierwszy dzień w tym domu.
Zjadłam swoje śniadanie i poszłam do szkoły. Do szkoły weszłam 5 minut przed dzwonkiem. Nie kojarzyłam tam żadnych ludzi. Plan lekcji już miałam więc pokierowałam się do mojej szafki by włożyć tam parę książek. Siągnełam do mojej kieszeni by wyjąć kluczyki do mojej szafki i wtedy go zobaczyłam. Zobaczyłam chłopaka z okna. On też się na mnie patrzył i powtórzyła się ta sama sytuacja. Znowu coś nam przerwało. Raczej ktoś.
- Nowa zakochała się w Jake-u. - jakaś dziewczyna podeszła do mnie i powiedziała to bardzo pewna siebie.
- Co? O czym ty mówisz!? - wkurzyłam się bo nawet jej nie znałam.
- No jak to? Mówię o tym chłopaku na którego się tak gapisz. Nazywa się Jake.
- Czyli to że się na niego popatrzyłam to znaczy że się zakochałam? W ogóle kim ty jesteś, nie znam cię.
- Nazywam się Jessica a ty prawdopodobnie jesteś Alissa. Ty się na niego nie popatrzyłaś tylko gapiłaś przez jakieś hmm.... wieki? Ładny co nie? Ale niestety. On nie lubi dziewczyn wyglądających jak wiedzmy z horrorów - trochę mnie zatkało. Nigdy nie spotkałam tak podłej dziewczyny jak ona. Gdy spojrzałam w stronę, jak ona to powiedziała Jake-a, jego już tam nie było. Wtedy podeszła do mnie jakaś nieznana mi do tond dziewczyna.
- Cześć, jestem Holly a ty pewnie Alissa. Prawda? - wydawała się miła lecz byłam gotowa na to że zaraz powie coś w typie 'zmień stylistę bo wyglądasz jak moja babcia' lub 'moda z lat 80 już dawno nie jest na topie'.
- Tak, to ja. Dlaczego wszyscy mnie tutaj znają?
- Pewnie dlatego że twoja rodzina jest bardzo znana w tym miasteczku. - powiedziała Holly. Przez te parę sekund mogłam być pewna na 99% że Holly nie przypominała Jessici jednak nie mogłam być pewna tego na 100% ponieważ za szybko ufam ludziom tak samo jak i wybaczam.
Zadzwonił dzwonek.
- Muszę już lecieć na lekcje ale jakbyś chciała to po szkole wszyscy spotykają się na grillu koło jeziora. - Teraz byłam już pewna, Holly nie była zła. Przynajmniej ja tak uważałam.
- Jasne, na pewno przyjdę. - powiedziałam kierując się do klasy w której miałam mieć lekcję.
Po szkole udałam się na grilla koło jeziora. Było tam dużo ludzi więc weszłam w tłum by znaleźć Holly. Rozglądałam się do okoła ale jej nigdzie nie było. Postanowiłam pójść w jakąś stronę bo była to jedyna szansa na znalezienie Holly. Mijałam dużo osób, była tam też Jessica lecz wolałam by raczej mnie nie zobaczyła. Nie chciałam żeby znowu wmawiała mi rzeczy których nie ma i nie są one prawdą.
To było bez sensu. Po co miałam bym zostać na tym grillu skoro nie spotkałam Holly, a była ona jedyną osobą z którą chciałabym spędzić ten czas. Gdy omijałam tłum ludzi by wrócić do domu natknęłam się na kogoś. Spojrzałam w górę, to był on. To był Jake.
- Sory to moja wina. Cześć, jestem Jake... A ty? - był pierwszą osobą która zapytała się o moje imię. Był także pierwszą osobą która wydawała mi się dziwnie znajoma.
- Cześć... Alissa. Mam na imię Alissa. - nie wiedziałam co powiedzieć bo na chwile mnie zatkało, ale po chwili wróciłam do rzeczywistości.
- Widziałem cię dzisiaj w szkole. Jesteś nowa prawda?
- Tak, jestem nowa. Wczoraj przyjechałam i zostanę tutaj na trochę. I też cię widziałam. - gdy skończyłam mówić, Holly wyszła z tłumu i podeszła do nas.
- O, hej Alissa! Widzę że się już poznaliście, to mój chłopak, Jake. - Co? Chłopak? To nie możliwe przecież on... a z resztą co ja sobie wyobrażałam.
- Hej, tak? To fajnie, wiesz ja już muszę lecieć. Pa. - nie mogłam tam dłużej zostać. Gdybym to zrobiła, stałabym tam jak idiotka nie wiedząc co teraz zrobić.
- Ale Alissa! Zaczekaj! - Holly próbowała mnie zatrzymać ale nie mogłam tam wrócić.
Przez całą rozmowę z Holly, Jake stał tam jakby nic się nie stało i nic nie mówił. To było wkurzające. Całą drogę do domu biegłam. Przed domem stanęłam na chwilę by odpocząć i żeby babcia nic nie podejrzewała.
- Alisso gdzie ty byłaś? Obiad już wystygł.
- Zapomniałam zadzwonić. A po szkole spotkałam się z koleżanką. - skłamałam i szłam już do mojego pokoju ale babcia mi przerwała.
- Alisso, gdzie ty tak pędzisz? Zaraz podgrzeje ci obiad.
- Nie jestem głodna, jadłam na mieście. - wtedy naprawdę nie miałam apetytu, chciałam tylko pójść do mojego pokoju i zostać sama.
-No dobrze teraz odpuszczę ci ten obiad ale zawsze musisz pamiętać żeby zadzwonić jak będziesz chciała gdzieś pójść po szkole.
- Dobrze, dobrze... - wymamrotałam i poszłam do swojego pokoju.

                                         _______________________________________

Jest drugi rozdział i myślę że jest trochę bardziej interesujący niż poprzedni bo więcej się w nim dzieje. Chciałam też powiedzieć że napisałam ten rozdział z wielkim uśmiechem na mojej twarzy ponieważ zobaczyłam że aż trzy osoby dodały komentarz pod moim poprzednim rozdziałem. Dla mnie trzy osoby to bardzo dużo bo gdy wstawiłam pierwszy rozdział to nie wyglądało na to żeby ktoś się nim zainteresował a teraz proszę są te komentarze. I właśnie chciałam podziękować tym ludziom którzy je napisali :) Pa!

Katie

czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział 1

Rozdział 1
No i jestem. Stoję teraz przed nie wielkim domem mojej babci w Kalifornii z trzema walizkami. Przyjechałam tutaj do wymarzonej szkoły. Niestety, do wymorzonej szkoły moich rodziców. Nie trudno się domyśleć że nie są oni pracownikami w nisko płatnej fabryce. To prawnicy. Pochodzę z bogatej rodziny lecz nie jestem jedną z tych dziewczyn które wyglądają jak lalki barbie i całe dnie spędzają na kupowaniu ton niepotrzebnych ciuchów. Jestem taka jak każda zwykła dziewczyna. Mam długie, brązowe włosy, brązowe oczy, bladą cerę i średni wzrost.
- Alissa! Jak dobrze że już jesteś, specjalnie dla ciebie upiekłam twoje ulubione ciasteczka. - to moja babcia. Jak zwykle pełna energii.
- Cześć babciu. - powiedziałam z niepewnym spojrzeniem.
- Co to za smutna mina? Chodź już bo ciasteczka czekają!
Weszłam do domu gdzie od razu przypomniałam sobie chwile kiedy jeszcze tutaj mieszkałam. Byłam wtedy mała lecz pamiętam to bardzo dobrze. Zawsze gdy babcia piekła moje ulubione ciasteczka, zbiegałam ze schodów i podkradałam jedno. Jednak mama i tata zawsze to zauważali. Wszystko wiodło się świetnie dopóki rodzice nie znaleźli pracy jako prawnicy w Los Angeles. Gdy przeprowadziliśmy się tam, po roku rodzice zauważyli że poprzednia szkoła była o wiele lepsza lecz mi to było obojętne. Dopiero teraz kiedy mam 17 lat zdecydowali się na to bym znowu tutaj wróciła. Zostaję tutaj do końca szkoły.
Razem z babcią zjadłyśmy ciasteczka a potem przez godzinę gadałyśmy o tym co działo się kiedy się nie widziałyśmy.
- A teraz pokażę ci twój pokój. - powiedziała babcia kierując mnie schodami na górę.
- Już nie mogę się doczekać. - odparłam.
Gdy znalazłyśmy się na górze, babcia wskazała palcem na drzwi które znajdowały się koło pokoju mojej babci. Otworzyłam drzwi i pierwszą rzecz jaką zobaczyłam było łóżko. Było duże a na nim leżała kolorowa kądra. Pokój się nie zmienił odkąd wyjechałam. Nie było w nim zabawek lecz były tam te same meble i te same długie zasłony w oknie. Wyglądały na ciężkie ale naprawdę gdy się je otwierało były bardzo lekkie. Gdy szłam do okna by otworzyć zasłony babcia powiedziała:
- Jeżeli byś chciała oczywiście można wszystko przemeblować.
- Nie ma takiej potrzeby ale jednak jakbym się zdecydowała coś przemeblować to cie o tym poinformuję.
- Dobrze a teraz powinnaś już się kłaść spać bo jest już późno a na dodatek jutro twój pierwszy dzień w nowej szkole. - babcia zawsze była zbyt opiekuńcza i to na pewno nigdy się w niej nie zmieni.
- Dobrze, zaraz się położę. - uspokoiłam babcię.
Gdy usłyszałam zamykające się za mną drzwi, podeszłam do okna i powoli otworzyłam zasłony. Było już ciemno ale zobaczyłam dom naprzeciwko mojego. W jednym z jego okien było zaświecone światło. Popatrzyłam się w nie i nagle podszedł do nie go jakiś chłopak. Był chyba w moim wieku. Przez parę sekund patrzyliśmy sobie w oczy jakbyśmy się już znali ale po chwili czar prysł i jego zasłony nagle się zamknęły. Nie wiedziałam o co chodziło ale zamknęłam moje zasłony i poszłam się położyć. Przez pół godziny nie mogłam zasnąć bo ciągle rozmyślałam o chłopaku z okna. To było trudne lecz udało mi się zasnąć.
                             ______________________________________________

Jest już pierwszy rozdział! Wiem że jest krótki ale dopiero zaczynam i nie wiem czy w ogóle on wam się podoba. Piszcie w komentarzach co mam zmienić lub dodać to postaram się to poprawić. A i napiszcie czy chociaż trochę wam się podobał ten rozdział. Napiszę drugi rozdział jeżeli chociaż jedna osoba będzie go czytać więc proszę jeżeli go czytacie to po prostu napiszcie mi to w komentarzach. Pa!

Katie



Bohaterowie!

                                                               Alissa

Siedemnastolatka, która jak do tond żyła zwykłym, nudnym życiem. Jej rodzice wysłali ją do Kalifornii, gdzie ma zdobyć lepszą edukacje i zamieszkać ze swoją babcią. Jest miła, sympatyczna ale czasami także nieśmiała. Jej życie wywróci się do góry nogami kiedy dowie się że nie przyjechała do Kalifornii tylko po to żeby dostać się do lepszej szkoły.

                                                             Jake

Ma siedemnaście lat i żyje życiem najbardziej jak się da. Ma dużo znajomych lecz są oni tylko znajomymi. Wkrótce przekona się że prawdziwych przyjaciół ma bliżej niż mu się wydaje. Jest interesujący, miły i zawsze robi to co chcę. Nie lubi kiedy ktoś wywyższa się chociaż czasami sam to robi.

Jessica

Siedemnastolatka, która wie czego chce i zawsze mówi to co myśli. Nie obchodzi ją opinia innych ludzi a raczej sama to sobie wmawia. Udaje twardą na zewnątrz ale w środku tak naprawdę jest słaba i zagubiona. Często będzie chciała ukryć jej prawdziwe uczucia lecz nie zawsze jej się to uda. Jest dobrym człowiekiem ale zauważą to tylko ludzie którzy naprawdę ją znają.

  Holly

Mądra, miła i zawszę chętna do pomocy siedemnastolatka. Dobrze dogaduje się ze swoimi rodzicami, tak samo jak z większością innych osób. Zawsze robi wszystko na ostatni guzik. Nie umie zostawić czegoś a potem tego nie dokończyć. Nigdy nie kłamie ani nie powie czegoś głupiego. Z takiej strony znają ją praktycznie wszyscy.

Luke

Siedemnastolatek który jest przeciwieństwem tego jak wygląda. Tak naprawdę jest spokojny, wrażliwy i nieprzewidywalny. Ma dobry kontakt tylko z paroma kolegami ze szkoły. Jest lubiany ale nie przez wszystkich. Jak każdy ma także parę wrogów. Pomoże osobom które będą tego potrzebowały a nie tym które będą jej chciały.

 



środa, 6 czerwca 2012

Hej!

Hej wszystkim!

Będę pisała tutaj opowiadanie które mam nadzieje będziecie czytać i pisać czy wam się podoba. Już długo myślałam nad tym żeby założyć takiego bloga na którym będę mogła pisać swoje opowiadania i dowiadywać się czy chociaż trochę on wam się podoba. ;)