wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 14

Rozdział 14

Dzisiaj szkoła nie zaskoczyła mnie wyjątkowo. Lekcje na których prawię każdy zasypiał, przerwy które spędziłam sama i dogryzające mi Miley i Mandy. Nie zadziwili mnie także Jess, Luke i Jake którzy teraz tworzyli grupkę przyjaciół. Na pewno wiedzieli o tym że dowiedziałam się o ich kłamstwie, inaczej nie uciekali by na mój widok i bali się spojrzeć mi w oczy. Nie przejmowałam się tym zbytnio. Ja na pewno nie miałam zamiaru robić pierwszego kroku. To oni okłamywali mnie już wiary krotnie. Tylko szkoda że ja wierzyłam im za każdym razem. Kiedy szkoła się w końcu skończyła a ja już znajdowałam się w domu, dopadła mnie nuda. Nie miałam ochoty na oglądanie jakiejś stu letniej telenoweli z babcią czy odrabianie pracy domowej z matematyki. Postanowiłam rozejrzeć się po moim pokoju. Jedyną rzecz jaką robiłam w tym pokoju od przyjazdu tutaj to spanie i czytanie książki. Ale nigdy nie zajrzałam do komody czy szafek.
Postanowiłam zacząć od białej, cztero szafkowej komody która wydawała się o wiele mniejsza kiedy podeszłam do niej bliżej. Otwierając pierwszą szafkę usłyszałam zgrzyt na który momentalnie zmarszczyłam czoło. W końcu komoda miała już dobre parę lat. W pierwszej szafce znajdowały się porcelany. Nie pamiętam żebym kiedyś takimi dysponowała, ale chwilę później uświadomiłam sobie że to stare porcelany babci które prawdo podobnie schowała do szafki bo już się jej nie podobały. Druga szafka: porcelany. Trzecia szafka: porcelany Czwarta szafka: O, magazyny z przed paru lat! To co prawda było czymś bardziej ekscytującym ale nie tak żebym mogła się tym zainteresować. Postanowiłam przejść dalej. Nagle moim oczom ukazało się duże pudełko, przysunięte do ściany, tuż przy kominku. Powili je otworzyłam i zaczęłam wyciągać zbędne z niego rzeczy takie jak kuchenne książki, poradniki, figurki czy złoty zegarek. Nic, nic, nic. Miałam już zamknąć pudełko kiedy w moje oczy wpadła książka. Nie, ta książka na pewno nie miała nic wspólnego z kuchnią czy w jaki kol wiek sposób nie przypominała poradnika. Na okładce znajdowało się zdjęcie kompasu które ledwie co było widoczne. Książka różniła się od innych. Nie miała tytułu który od razu dawał czytelnikowi podpowiedź o czym może być. Rogi książki były postrzępione a jej zapach... no cóż nie był on ładny. Książka pachniała starością.  Powoli otworzyłam pierwszą kartkę książki kiedy usłyszałam wołającą mnie babcie.
- Alisso, zejdź na dół!
Zamykają książkę, zbiegłam szybko na dół. Tam zastałam babcię trzymającą telefon w dłoni opartą o blat kuchenny. Na jej twarzy zobaczyłam smutek tak samo jak i zakłopotanie. Kiedy mnie zobaczyła usiadła na krześle. Jednak jej oczy nie patrzyły na mnie. Tak jakby chciała uciec od mojego wzroku.
- Co się stało? - podeszłam bliżej a gdy nie usłyszałam odpowiedzi, także postanowiłam usiąść.
Babcia położyła telefon na stół i w końcu na mnie spojrzała.
- Twoi rodzice zadzwonili. - wyjaśniła, lecz moja twarz nie wyrażała żadnych emocji.
Nie cieszyłam się z tych wiadomości. Nawet za nimi nie tęskniłam. Czy dopiero raczyli się zadzwonić i zapytać jak się czuję?
- Co, dopiero sobie o mnie przypomnieli? - parsknęłam śmiechem który ani trochę mi go nie przypominał.
- Alisso, to twoi rodzice...
- No i co z tego? Mają mnie gdzieś! Ale to dobrze bo ja nawet nie mam zamiaru tam wracać, zostaję tutaj, nawet po tym jak skończę szkołę. Nie chcę ich widzieć.
- Właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać. - powiedziała nie zwracając uwagi na to że podniosłam głos.
- O czym? - zapytałam.
- Nie możesz już tutaj mieszkać. Twoi rodzice zadzwonili i powiedzieli ze musisz wracać. Ponoć znaleźli ci lepszą szkołę, blisko twojego domu. - wymusiła sztuczny uśmiech.
Po chwili dopiero dotarło do mnie co co powiedziała. Że ja miałam wracać? Znowu do rodziców którzy ciągle zalatani pracą nie mieli dla mnie czasu? Czy kolejny raz miałam zmieniać szkołę? Nie, to nie mogła być prawda.
- Powiedz że żartujesz. - moje ręce zaczęły się pocić.
- Przykro mi, Alisso. - powiedziała tak cicho że prawię jej nie usłyszałam - Zacznij się pakować bo to już jutro.
Po chwili zamyślenia, wstałam i pokierowałam się schodami na górę. Weszłam do mojego pokoju. Ubrania, osobiste rzeczy i książkę którą wcześniej zostawiłam na podłodze położyłam w jednym miejscu na łóżku. Z pod łóżka wyciągnęłam walizkę a wszystkie przygotowane rzeczy włożyłam do środka.
Tak, pakowałam się. Ale na pewno nie do domu.
Zeszłam po cichu na dół. O dziwo babcia już spała, pewnie była zmęczona tym wszystkim tak jak ja. Wiedziałam ze ona także nie zgadzała się z decyzją rodziców ale musiała udawać. To znaczy nie musiała ale czuła jakby to był jej obowiązek. Otworzyłam drzwi które na szczęście nie wydały żadnego dźwięku i po raz ostatni spojrzałam na ten korytarz poobwieszany zdjęciami szczęśliwej rodziny. Rzecz w tym że ta rodzina nie była szczęśliwa .
Już od dawna.
- Pa, babciu. - wyszeptałam i zamknęłam za sobą drzwi.

                           ______________________________________________________

Hej! Trochę późno dodaję ten rozdział ale nie miałam żadnych pomysłów. Tak czy siak moim zdaniem to jeden z moich najlepszych rozdziałów. A wy jak myślicie? Podobał wam się rozdział?
PROSZĘ O KOMENTARZE :D


Katie

piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 13

Rozdział 13

Po szkole od razu udałam się do kawiarenki w której miałam spotkać się z Holly. W oddali zobaczyłam że Holly siedzi już w jednym ze stolików, które znajdowały się przed kawiarenką. Musiała przyjść trochę wcześniej ode mnie bo widziałam że była już znudzona siedzeniem i  ciągle spoglądała na zegarek. Wiedziałam że się nie spóźniłam, po prostu Holly tak samo jak i mi zależało na tym spotkaniu. Ona jako jedyna chciała powiedzieć mi całą prawdę.
- Hej. - przywitałam się. Poczułam się trochę dziwnie bo już od jakiegoś czasu się nie widziałyśmy.
- Cześć. - powiedziała lekko się uśmiechając - Chcesz coś do picia czy mam przejść do rzeczy?
Moje milczenie oznaczało tylko jedno.
- Ok. - złączyła dłonie - Nie będę owijać w bawełnę. Jesteśmy inni...
- Czekaj, czekaj, kto jest inny?
- Ty, ja, Jess, Jake i Luke. Nie chodzi tu o nasze charaktery bo to już chyba zdołałaś za uwarzyć. Mamy nad przyrodzone moce. Możemy kontrolować ludźmi, tym co robią, jak się zachowują a czasami nawet możemy skłonić ich do tego żeby coś zapomnieli. Tak samo jest z rzeczami, możemy nimi poruszać. Razem jesteśmy grupą. A każde z nas jest jej członkiem...
- Przestań! - rozzłościłam się - myślałam że chcesz mi wszystko powiedzieć, myślałam że jesteś jedyną normalną osobą w tym wszystkim! A ty kłamiesz, szkoda tylko że nie mogłaś wymyśleć czegoś lepszego. Przepraszam ale muszę już iść, do ludzi którzy przy najmniej mnie nie okłamali. - wstawałam z krzesła.
- Na prawdę jesteś taka naiwna czy tylko udajesz? - zatrzymała mnie Holly. - Jakiś bal? Na którym ktoś ma cię upokorzyć? Proszę Cię! Życie nie jest kolorowe! Zrozum to w końcu i poguć się z tym.
- Tak? - znowu usiadłam - Więc proszę powiedz mi w co mam uwierzyć. W to że dziewczyny które mnie nienawidzą mają upokorzyć mnie na zbliżającym się balu czy w jakieś wróżki które umią robić czary mary?
- Ok, może jest to trochę trudne do uwierzenia..
- Trochę?
- Ok! Bardzo trudne! Niewyobrażalnie trudne! Ale musisz w to uwierzyć.
- Jak? Powiedz mi tylko jak? - już nie miałam sił.
- Myślę że wystarczy tylko spojrzeć w przeszłość. Pamiętasz jakieś dziwne rzeczy które przydarzyły ci się kiedy tutaj przyjechałaś?
Przez chwile się zamyśliłam. Dziwne rzeczy? Nie wydaję mi się. W końcu co dziwnego mi się tutaj przytrafiło...? Miałam już z tego zrezygnować kiedy coś mi się przypomniało. Przypomniała mi się pierwsza noc w tym mieście. Z tym idzie pierwsze ''spotkanie'' z Jake'iem. Wpatrywaliśmy się w siebie przez nasze okna kiedy jego zasłony nagle się zamknęły. Dałabym sobie rękę uciąć że on ich nie zamknął. Czyżby to była jego mo... Nie, nie mogę przecież zwariować! Ale wtedy przypomniała mi się droga do domu z Jessicą kiedy zgubiłam się w lesie. Jess wiedziała o tym że zakochałam się w dwóch chłopakach. Ale ja jej tego nie mówiłam, nikomu o tym nie mówiłam! Nawet nie pisałam tego w swoim pamiętniku, pomijając już fakt że takiego nie posiadam. Albo wtedy kiedy poszłam spotkać się z Jake'iem, szykując się, babcia zażartowała mówiąc: ''Tylko się za długo nie całujcie.'' Wtedy Jake się z tego śmiał ale nie było szans żeby to usłyszał... Była także sytuacja z Jess kiedy prosiła mnie o rozmowę. Mimo tego że tyle razy mnie zawiodła, ja wiedziałam że tym razem mówiła prawdę. Wtedy poczułam jakby chciała mi przesłać swoje myśli, ale nie przyznałam się do tego bo nie byłam do końca tego pewna...
- Halo? Alissa? Ziemia do ciebie! - Holly wyrwała mnie z zamyślenia.
- No i co? Przypomniałaś sobie coś?
- Zadziwiająco tak, przypomniałam sobie. Ale jak to możliwe?
- W tym rzecz. Nikt z nas nie wie. Po prostu tacy się urodziliśmy. Jest między nami więź, więc jesteśmy w jakiś sposób powiązani...
- Czekaj, więź? Co to znaczy?
- No, i tu pokazuję się także zła strona byciem członkiem grupy. Czasami możemy poczuć coś do osoby z grupy. Niestety nigdy nie będzie to uczucie, nigdy nie przerodzi się to w miłość, dlatego bo jest to więź.
- Co? - nie mogłam w to uwierzyć. Te słowa nie dochodziły jeszcze do mojej głowy. Czy to oznaczało że Jake i Luke... to wszystko była tylko więź? To co czułam nie było uczuciem? Ale przecież czułam, wiedziałam że to nie mogla być tylko więź. To musiało być coś więcej.
- Niestety. - powiedziała Holly. Jej głos nagle ucichł a na twarzy pojawił się smutek. No tak, przecież ona też czuła coś do Jake'a. Ale dlaczego ciągle próbowała być z Jake'iem jeżeli wiedziała że to wszystko to tylko więź?
- To jak to było z tobą i Jake'iem? - w końcu ja zapytałam.
- Tak jak już wiesz, Jake nie odwzajemnił mojego uczucia czy raczej więzi. Ale ja ciągle próbowałam bo chciałam udowodnić że to co ja czuję nie jest tylko więzią, jednak nie udało mi się.
Zrozumiałam wtedy że Holly tak samo jak ja nie wierzyła że to co czuła do Jake'a było tylko więzią.
- Szczerze to nie wiem co mam ci teraz powiedzieć. Ale ty wiesz że ja i Jake.. my w ogóle nie...
- Nie przesadzaj. Ja rozumiem Jake kocha ciebie ty kochasz...
- Holly! To już skończone, ja i Jake... to i tak by nie wyszło. - próbowałam ją przekonać - A tak w ogóle, w szkole cię już dawno nie wiedziałam, co się stało? - zapytałam zmieniając temat.
- Musiałam wyjechać z miasta... - powiedziała trochę skrępowana.
Już miałam się zapytać dlaczego ale dobrze że tego nie zrobiłam. Wyszła bym na głupią. Przecież wiedziałam że Jake bardzo zranił Holly. Niby nic złego nie zrobił ale ona i tak poczuła się zraniona.
- A jeszcze kiedyś tu wrócisz?
- Nie wiem. Może tak, może nie. Zobaczymy jak się to wszystko potoczy. Sory ale ja już muszę się zbierać.
- Czekaj. - zatrzymałam ją - Ale skąd wiesz czy ja też mam te... moce? - ostatnie słowo nie wyszło mi z łatwością.
- A kiedyś w ogóle próbowałaś? - zapytała uśmiechając się.
Zamyśliłam się.
- Ale jak?
Jednak jej już nie było.

                               ________________________________________________

Hej! Mam nadzieję że rozdział wam się spodobał. Tutaj dowiedzieliście się w końcu o co w tym wszystkim chodziło. Jesteście zaskoczeni? Czy może już coś podejrzewaliście? Jak myślicie co dalej będzie się działo w życiu Alissy? Ja mogę jedynie powiedzieć że w następnych rozdziałach dowiecie się czy Alissa ma nad przyrodzone moce i co dalej z jej przyjaźnią z Luke'iem, Jake'iem i Jess. Myślicie że wybaczy im kłamstwo? Zapraszam was na następny rozdział który mam nadzieję pojawi się już niedługo :) Dziękuje za komentarze pod poprzednimi rozdziałami ^_^

Katie

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 12

Rozdział 12

Widocznie mój ''szantaż'' zadziałał i Jessica w końcu się poddała.
- Ok, ok. Wszystko ci wyjaśnimy. - powiedziała - Tylko tak nie krzycz, poczekaj tylko zbiorę tu wszystkich. - wyszła dzwoniąc prawdo podobnie do Jake'a.
Po pięciu minutach Jessica wróciła a między nami zastała niezręczna cisza.
- Wszyscy będą tu za 10 minut. - powiedziała ze zniżonym głosem.
Tak jak mówiła, po około dziesięciu minutach wszyscy byli na miejscu... oprócz Holly, jednak to teraz nie miało znaczenia bo jedyne co chciałam wiedzieć to o co chodziło z tą tajemnicą której nikt nie chciał mi ujawnić. Jessica od razu zaczęła szeptać coś Jake'owi a Luke stał w ciszy jakby nic się nie stało.
Kiedy miałam się już odezwać żeby ktoś w końcu zaczął mi to wszystko wyjaśniać, Jake mnie wyprzedził.
- Tak na prawdę to nie wiem dlaczego tak to przed tobą ukrywaliśmy... - powiedział a kiedy zobaczył że czekam na dalsze wyjaśnienia, kontynuował - ale musisz przecież wiedzieć prawdę...
- Właśnie chcę się jej dowiedzieć więc gdybyś był tak miły i powiedział to w końcu... - zaczynałam się denerwować.
- Bal. - wtrąciła się Jessica trochę zorientowana - Tak, bal. Chyba wiesz że już niedługo się zbliża... jeżeli chcemy przyjść, obowiązkowa jest maska...
- Tak, wiem! Ale co jakiś głupi bal maskowy ma wspólnego z tym co chcecie mi powiedzieć. - już powoli traciłam nerwy.
- No bo na tym balu będą Miley i Mandy... a ty musisz przyjść bo przecież zgłosiłaś się do dekorowania tego całego wnętrza i w ogóle?
- No tak... ale co ja mam w tym wspólnego? To co teraz mówisz w ogóle nie ma sensu...
- One cię nienawidzą... zresztą tak jak wszystkich oprócz samych siebie... no i na tym balu... one zamierzają cię upokorzyć.
- Że co? Jak to... ale dlaczego? - nie rozumiałam jaki był w tym sens.
- Przecież dobrze wiesz że to ich rozrywka.
Miałam już zamiar spytać się z kąd oni to wiedzą ale szybko się wycofałam kiedy zdałam sobie sprawę że Jess i te dziewczyny się kumplowały lub nadal kumplują.
- I to jest ta cała tajemnica? To właśnie chcieliście mi powiedzieć przez ostatnie dni? - byłam trochę zdziwiona bo wcześniej kiedy próbowali wyjawnić mi tą tajemnicę miałam wrażenie jakby chodziło o coś kompletnie innego...
- No tak. - odezwał się Jake - Jeszcze nie wiesz co mogą z tobą zrobić, mogą cię zniszczyć...
- Odwrócą całą szkołę przeciwko tobie. - dodała Jessica.
- Ok, ok... - nie chciałam już słuchać tego jakie mogą być konsekwencje pójścia na ten bal - No to po prostu nie pójdę na bal, nic prostszego.
- Nie możesz, przecież robisz dekoracje wnętrza i musisz pojawić się na balu. - dociskała Jess.
- No dobra. - poddałam się - To jaki mamy plan?
- No i to mi się podoba. - powiedziała z uśmiechem na twarzy, tym którym zawsze mnie tak wkurzał ale teraz nie miało to najmniejszego znaczenia.
Od razu zaczęliśmy planować plan, który miał mnie uratować przed totalnym upokorzeniem. O dziwo do rozmowy włączył się także Luke który zawsze siedział cicho w takich sytuacjach. Po godzinie obmyślania planu doszliśmy do zgody jak to wszystko zrobimy. Plan nie był trudny co nie oznaczało że był słaby. Postanowiliśmy odwrócić role. To teraz Miley i Mandy musiały zostać upokorzone. Ale nie mieliśmy zamiaru  działać w czwórkę. Ustaliliśmy że jutro w szkole zbierzemy się wszyscy razem z tymi którzy padli ofiarą nękania przez Miley i Mandy. Oni na pewno zgodzą się działać razem. Przecież nienawidzą tych dziewczyn tak samo jak my. Nie wiedzieliśmy dokładnie jak to wszystko zrobimy ale jedno wiedzieliśmy na pewno, zemsta będzie słodka.
- To my się już zbieramy - powiedział Jake - wszystko wyjaśnione, jutro w szkole.
We trzech kierowali się do wyjścia. Ale mi w głowie chodziła jeszcze jedna myśl, co stało się z Holly.
- Wiecie może gdzie jest... - nie dokończyłam już pytania bo zorientowałam się że domek jest już pusty. Nie rozumiałam tylko dlaczego wszyscy tak szybko poszli. W ogóle przez ten czas wydawali się jacyś dziwni, jakby coś było nie tak. Jednak teraz nie miałam czasu na myślenie bo robiło się już ciemno a ja szybko musiałam wrócić do domu. Wracając do domu prawie biegłam bo pogoda nie była za ciekawa, deszcz lał jak szalony a ja byłam przemoknięta aż do suchej nitki. Kiedy pojawiłam się w domu od razu ściągnęłam przemokniętą kurtkę i udawałam się do swojego pokoju.
- Nie tak szybko. - głos babci z kuchni zatrzymał mnie na schodach. - przemoknięta kurtka powinna wisieć na kaloryferze.
Przewróciłam oczami i wróciłam się żeby wziąć kurtkę z wieszaka i powiesić ja na kaloryferze. Ach ta babcia, skąd mogla wiedzieć że kurtka jest przemoknięta? A no tak, przecież ma okna.
Będąc już w pokoju chciałam połorzyć się na łóżku i na chwile odpocząć od tego co teraz się dzieje. Nie mogłam uwierzyć że to juz koniec. Że w końcu dowiedziałam się co to za tajemnica. Jednak moje przemyślenia przerwał mi dzwonek telefon. Zniechęcona wstałam z łóżka i zobaczyłam kto dzwoni.
- Holly? - wypowiedziałam jej imię chyba odrobinę za głośno.
Nie widziałam czy mam odebrać ale nie widziałam także powodu żeby tego nie zrobić.
- Holly? - teraz wypowiedziałam jej imię wiedząc że to usłyszy.
- Oni cię oszukali. - powiedziała stanowczo ignorując moje przywitanie.
- Co? Kto? - pytałam zdezorientowana.
- Jake, Jessica, Luke, wszyscy! Tak na prawdę nie chodzi o bal.
- To ty wiesz o balu?! - jeszcze bardziej nie wiedziałam o co tu chodzi.
- Tak, ale to teraz nie jest ważne. - powiedziała spiesząc się. - Wszystko ci powiem ale nie przez telefon.
- Ok, to gdzie się spotkamy?
- Może być jutro po szkole w tej kawiarence koło centrum handlowego?
- Ok, jutro po szkole w kawiarence koło centrum handlowego. Mam już dość tych kłamstw. - powiedziałam  wkurzona rozłączając się. Nie rozumiałam jak mogli mi to zrobić, ale teraz nie mogłam doczekać się spotkania z Holly.

                                           ____________________________________________

Hej! Przepraszam bardzo za to że rozdział tak długo się nie pojawiał. Jednak jakoś go napisałam i mam nadzieję że się wam spodoba. Pod poprzednim rozdziałem napisałam że tutaj się wszystko wyjaśni, jednak tak się nie stało. Kiedy miałam już to napisać do głowy wpadł mi pomysł żeby przedłurzyć to wszystko i trochę trzymać was w nie cierpliwości. Ta myśl nie dawała mi spokoju i postanowiłam jeszcze wszystkiego nie pisać ale w następny rozdziale możecie się zaskoczyć. Nie wiem czy spodoba się wam to co napiszę ale mam wielką, wielką nadzieje :D Była bym bardzo wdzięczna gdybyście zostawili komentarz pod tym rozdziałem :) Dziękuje za wszystkie komentarze i wejścia pod poprzednimi rozdziałami! <3

Katie

sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 11

Rozdział 11

- Mów, bo nie mam czasu i muszę szybko wracać do domu. - skłamałam żeby to wszystko szybciej poszło.
- No więc jak już wcześniej ci mówiłam, ta nasza przyjaźni z Mandy i Miley...
- Z kim? - przerwałam jej.
- Mandy i Miley, to one wszystko rozpowiedziały szkole.
Nie chciałam nic mówić ale nawet same ich imiona wydawały mi się fałszywe.
- To wszystko nie jest takie proste, one nie są takimi moimi prawdziwymi przyjaciółkami...
- Istnieje w ogóle coś takiego jak nie prawdziwe przyjaciółki? - znowu jej przerwałam.
- Jeżeli dasz mi coś powiedzieć to się tego dowiesz. - powiedziała zdenerwowana - Więc jeżeli mogę kontynuować, to może zacznę od początku. Nie wiem czy zauważyłaś ale Mandy i Miley to takie ''królowe'' szkoły. Każdy chce się z nimi kumplować, zawsze mają najładniejsze ubrania i pełno kasy. Rok temu byłam zupełnie inną osobą niż tą którą jestem teraz. Byłam szarą myszką, nikt mnie nie zauważał. Raz Miley i Mandy podeszły do mnie i powiedziały że mogę byś w ich paczce. Strasznie się ucieszyłam bo każdy chciałby być na moim miejscu. Ale był jeden warunek. Musiałam zmienić się jak one to powiedziały ''na lepsze''. Zaczęłam ubierać się tak jak one, zaczęłam się malować i chodziłam z nimi w każdej możliwej sytuacji. Brzmi to głupio ale dzięki nim każdy zaczął mnie zauważać a tego zawsze pragnęłam. Ale były też wady tej przyjaźni. One obrażały każdego kogo chciały, potem upokarzały i czasami rozpowiadały wszystkim jakieś plotki. Gorsze było to że oczekiwały ode mnie żebym robiła to samo co one. Ja głupia, zgodziłam się bo nie chciałam wylecieć z ich paczki. No i tak to się potoczyło aż do teraz. - skończyła z wielkim smutkiem na jej twarzy.
- Nadal nie mogę uwierzyć że ty, tak pewna siebie dziewczyna, byłaś kiedyś szarą myszką. - powiedziałam ze zadziwieniem.
- Uwierz mi, nie mam powodów żeby kłamać.
- Więc mówisz mi że Mandy i Miley tak bardzo cię zmieniły?
- To ja musiałam się zmienić.
- Ok, czyli ty zmieniłaś całą siebie tylko dla nich? - pytałam z zaciekawieniem.
- Nie dla nich, dla satysfakcji z tego że nie jestem każdemu obojętna.
- Trochę to skomplikowane. Więc ty zmieniłaś się aż tak żeby być przez wszystkich zauważalna i lubiana?
- Można tak powiedzieć. Ale tak jak ci mówiłam, po jakimś czasie one zaczęły dokuczać innym ludziom, ja robiłam to samo ale uświadomiłam sobie że to wcale nie jest takie fajne.
- A kiedy sobie to uświadomiłaś?
- Wstyd się przyznać ale to ty mi to uświadomiłaś. Pamiętasz te wszystkie sytuacje między mną a tobą, kiedy to ja tobie dokuczałam? Wtedy patrzyłam na twoja reakcje i przypominałaś mi starą siebie. Próbującą się bronić, zagubioną, nieśmiałą dziewczynę. Wtedy wróciły stare wspomnienia. To dzięki tobie przejrzałam na oczy. Zobaczyłam tą samą dziewczynę którą byłam niemal rok temu. - w jej oczach zobaczyłam nadchodzące łzy.
- Nie płacz. - podeszłam bliżej jej i ją przytuliłam - Chyba najważniejsze jest to że już tego nie robisz, że nie dokuczasz innym, prawda?
- Nie, to nie jest najważniejsze. - odeszła ode mnie i spojrzała mi w oczy - To nie jest najważniejsze bo tak czy inaczej dokuczałam niewinnym ludziom. A oni na to nie zasłużyli. Robiłam coś czego nigdy nie powinnam zrobić.
- Ale to już przeszłość, nie musisz już tego robić i  nie musisz nadal kolegować się z Mandy i Miley.
- To nie jest takie proste...
- Właśnie że jest. - przerwałam jej - Chyba że tobie nadal zależy na tym żeby być zauważalną...
- Nie no co ty. - powiedziała trochę zdenerwowana - To ma teraz dla mnie najmniejsze znaczenie.
- No to o co chodzi?
- Ja po prostu nie mogę od nich odejść.
- Dlaczego? Bo ci nie pozwolą, a może ci zagrożą? - powiedziałam zirytowana.
- Nie... tu chodzi o coś kompletnie innego. - wzięła oddech - Kiedyś, kiedy jeszcze kumplowałam się z Mandy i Miley, powiedziałam im mój sekret. Nawet nie wiem dlaczego im go powiedziałam, może myślałam że mnie bardziej polubią. I całkiem niedawno, kiedy ogłosiłam im że ja już nie chcę tego wszystkiego robić, one zagroziły mi że jeżeli opuszczam ich paczkę, rozpowiedzą całej szkole mój sekret. Dlatego teraz mam związane ręce. Nie mam wyjścia.
- Ale co to za sekret? Jest aż tak straszny że boisz się że każdy się o nim dowie?
- Nie ważne jaki. To sekret a sekretów, nawet najmniejszych się nie mówi.
- No dobrze ale... - przerwał mi dzwonek telefonu Jessici.
- Przepraszam. - powiedziała odbierając telefon.
Rozmawiając, Jessica wyglądała jakby rozmawiała z kimś za kim nie przepada. Po kilku minutowej rozmowie, przestała rozmawiać.
- Kto to był? - spytałam.
- A to.. - mówiła chowając telefon do kieszeni - To tylko Jake, mówił że spotkanie członków grupy, jutro po... - zamurowało ją.
- O kurde. - słowa wyszły z jej ust.
- Spotkanie członków grupy? - powiedziałam zdenerwowana - O co w tym wszystkim chodzi, niedawno kiedy rozmawiałam z Jake'iem, ten też o tym wspominał. Ale jakoś nikt nie chce mi powiedzieć co to w ogóle jest. Już nie wytrzymam, ciągle się tego domyślając.
- Przepraszam, ja nie miałam tego powiedzieć, zamyśliłam się. - kierowała się do drzwi.
- Nie. - prawie krzyknęłam zatrzymując ją - Teraz nie dam się tak łatwo spławić. Albo wszyscy powiecie mi o co w tym wszystkim chodzi, albo w ogóle do mnie nie rozmawiajcie.

                              ____________________________________________________

Hej! Udało mi się napisać ten rozdział na weekend z czego bardzo się cieszę. W tym rozdziale mogliście poznać trochę Jessicę, jej przeszłość i jaka na prawdę jest. Mam nadzieję że koniec rozdziału chociaż trochę was zaciekawił ;) Alissa ma już dość tych wszytkich tajemnic i chcę w końcu poznać prawdę. Wiem że dużo osób chce dowiedzieć się co to za tajemnica, więc mówię od razu że w następnych rozdziale wyjaśni się co wszyscy tak na prawdę ukrywali przed Alissą ale to nie będzie oznaczać końca problemów. Jeżeli ten rozdział chociaż trochę się wam podobał, była bym bardzo wdzięczna o komentarz pod rozdziałem :) Dziękuję za komentarze i wejścia pod poprzednimi rozdziałami :D 

Katie

sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 10

Rozdział 10

Kiedy wracałam ze szkoły, usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Wyjęłam go z mojej kieszeni i zobaczyłam sms-a. Sms-a od Jessici. Strasznie mnie to zdziwiło a jeszcze bardziej zaskakującą rzeczą była treść wiadomości. Jessica chciała żebyśmy się spotkały. Postanowiłam nic nie odpowiadać bo byłam na nią strasznie zła. Jednak ta nie postanowiła odpuścić i do mnie zadzwoniła. Parę razy nie odbierałam ale jednak poddałam się bo nie miałam sumienia jej tak olewać.
- Głucha jesteś czy co? - spytała kiedy tylko odebrałam telefon.
- Nie.
- Ogarnij się! Dzwoniłam i pisałam do ciebie ze sto razy jak nie więcej.
- Tak, wiem.
- Hej, ja tu do ciebie mówię! A ty tylko nie, tak, już niedługo w ogóle przestaniesz komunikować.
- Dziwisz się że nie chcę z tobą gadać? - prawię krzyknęłam - To ty najpierw udajesz dziewczynę z którą da się normalnie porozmawiać, a potem obgadujesz mnie ze swoimi przyjaciółkami.
- Ty nic nie rozumiesz. - powiedziała cichym głosem.
- To jeszcze nie koniec. - kontynuuję - Do tego powiedziałaś swoim przyjaciółkom o Jake'u i Luke'u. Nawet nie wiesz jak to boli. Nie wiesz jak się czuję kiedy słyszę że ktoś się ze mnie śmieję. Tylko dlatego  bo powiedziałam coś osobie której myślałam że mogę zaufać!
- To wszystko nie tak!
- A jak? - spytałam już chyba cała czerwona - Przestań udawać kogoś kim nie jesteś bo to ci na dobre nie wyjdzie! - rozłączyłam się i zauważyłam że jestem już koło mojego domu.
Byłam tak zdenerwowana że mogłam w każdej chwili wybuchnąć. Musiałam się komuś wygadać, po prostu musiałam. Ale jedyną osobą z którą mogłam porozmawiać była moja babcia. Szybko skierowałam się do kuchni bo od wejścia do domu poczułam zapach pieczącego się kurczaka.
- O, już wróciłaś! Siadaj bo zaraz podaję. - powiedziała babcia kiedy tylko mnie zobaczyła.
- Mogłybyśmy porozmawiać? - spytałam siadając do stołu.
- Oczywiście, co się stało?
- Co byś zrobiła gdyby wszyscy się od ciebie odwrócili? Ignorowali, obrażali, obgadywali?
- Hmm... trudne pytanie. - zamyśliła się - starałabym się dowiedzieć dlaczego tak jest, spróbowała bym z nimi porozmawiać.
- Tak, tylko że to wszystko nie jest takie proste. Cięgle próbuję z nimi porozmawiać, wyjaśnić te sytuacje ale to wszystko na marne.
- Niech pomyślę... chodzi tu na pewno o... - popatrzyła mi głęboko w oczy - miłość.
Przez chwilę nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Skąd niby to wiesz? - wydukałam z siebie.
- A co, nie jest tak?
- Nie! To znaczy tak ale nie... no.. już sama nie wiem!
- Spokojnie, nie musisz się denerwować. - położyła rękę na mojej dłoni.
- Jak mam się nie denerwować? JAK? Kiedy zakochuję się się w dwóch chłopakach! Potem okazuję się że pierwszy przyjaźni się z dziewczyną która jest w nim zakochana a potem obraża się nie wiadomo o co. Następnie drugi także się obraża i robi mi jakieś sceny. A na dokładkę, dziewczyna której myślałam że mogę zaufać, rozgaduje to wszystko komu popadnie. Więc powiedz mi jak ja mam się nie denerwować? - dopiero po chwili kiedy wzięłam oddech, zorientowałam się co dopiero wyszło z moich ust. Nie planowałam tego ale nie mogłam już tego wszystkiego w sobie trzymać.
- Więc tak wygląda ta sytuacja. No muszę powiedzieć, nie jest to łatwa sprawa.
- Do tego wszyscy mają przede mną jakąś tajemnice. Niby chcą mi ją ujawnić bo to niby takie ważne ale na razie się do tego nie zabiera.
- Ohh Alisso - westchnęła babcia - myślę że to po prostu ten młodzieńczy wiek. Jesteś jeszcze młoda, zakochania i rozkochiwania przeżyjesz jeszcze nie jeden raz. Po czasie się to wszystko ułoży. A teraz jedz bo zaraz ci wystygnie.
Ja jednak nie byłam pewna tego że wszystko się ułoży i resztę dnia spędziłam na byciu niedostępną. Babcia próbowała do mnie rozmawiać ale ja siedziałam zamknięta w sobie.
Następny dzień w szkole był okropny. Kiedy tylko weszłam do budynku szkoły usłyszałam głupie komentarze na mój temat. Oczywiście były one o tym jaką robię z siebie księżniczkę i nie umiem podjąć wyboru jeżeli chodzi o Jake'a i Luke'a. Jedni śmiali się ze mnie, drudzy dokuczali a to wszystko przez Jessicę. Nie mogła trzymać języka za zębami tylko musiała wypaplać to wszystko swoim przyjaciółkom a one już zadbały o to żeby cała szkoła się o tym dowiedziała. Nigdy nie wybaczę sobie tego jak mogłam jej o tym powiedzieć. W ten dzień unikałam wszystkich, dosłownie wszystkich. Jake'a, Luke'a, Jessici i jej przyjaciółek. Ignorowałam ich, próbowałam udawać że ich wszystkich tak po prostu nie ma. W końcu to oni mnie zranili, prawda? Może ja ich trochę też ale przynajmniej nie miałam takiego zamiaru. Brzmi to strasznie głupio ale to prawda. Jednak ignorowanie ich wszystkich nie było takie łatwe.
Kiedy po ostatniej lekcji wychodziłam ze szkoły, usłyszałam że ktoś za mną idzie. Szybko się odwróciłam i ujrzałam nikogo innego jak Jessicę.
- Co ty tu robisz? W ogóle czego ode mnie chcesz? Myślałam że już sobie wszystko wyjaśniłyśmy. - powiedziałam stanowczo złączając ręce.
- Wyjaśniłyśmy? - zaśmiała się - Jeżeli twoim zdaniem krzyczenie na mnie i nie dawanie mi dojść do słowa jest wyjaśnieniem to chyba masz coś z głową.
- A co my mamy sobie jeszcze do wytłumaczenia, co? Powiedziałam ci sekret a ty go wszystkim rozpowiedziałaś. Teraz cała szkoła się ze mnie śmieję. Proste, prawda? - odwróciłam się żeby odejść.
- Nie tak szybko. - złapała mnie za rękę - Po pierwsze ja utrzymałam twój sekret w tajemnicy, po drugie nikomu go nie powiedziałam a po trzecie nigdy bym tego nie zrobiła.
- No jakoś trudno mi w to uwierzyć patrząc na twoje przyjaciółki. Naprawdę myślisz że uwierzę w to że im tego nie powiedziałaś? To niby skąd one miały to wiedzieć, co? Od świętego mikołaja? No co prawda święta już blisko ale nie wydaję mi się że to on...
- Przestań! Przestań już, dobrze? - powiedziała zdenerwowana - Przysięgam ci że to nie ja im o tym powiedziałam. Nie mam zielonego pojęcia z skąd one się o tym dowiedziały. Do tego ta nasza przyjaźń... to wszystko jest takie skomplikowane. Wszystko ci opowiem ale nie tutaj. Nie na terenie szkoły, chodź. - ominęła mnie i kierowała się w stronę domku. Kiedy zobaczyła że ja nadal stoję w miejscu, z miną raczej nie zadowoloną,odezwała się.
- Proszę. - jej głos ucichł. W jej oczach zobaczyłam coś czego nie widziałam już od dawna. Prawda. To słowo bębniło mi w uszach tak samo jak i w głowie. Czułam że mnie nie okłamała. Nie mogła, wiedziałam to.

                                   _______________________________________________

Hej! Wiem że już strasznie długo mnie tu nie było ale musiałam się wziąć za siebie i nazbierać więcej pomysłów jeżeli chodzi o opowiadanie. Bardzo szybko i przyjemnie pisało mi się ten rozdział. Mam wielką nadzieję że wam się spodobał :D Mówiąc o tym rozdziale, w życiu Alissy niestety nic się nie polepszyło. Nawet pogorszyło bo już cała szkoła dowiedziała się o jej miłosnych problemach. Nadal myślicie że to sprawka Jessici? A może Jessica kłamie Alissie w żywe oczy? Tego dowiecie się już w następnym rozdziale. Z uśmiechem na twarzy mogę powiedzieć na 99% że 11 rozdział pojawi się w następny weekend :) Piszcie w komentarzach czy podobał wam się ten rozdział. Dziękuję wszystkim za komentarze pod poprzednimi rozdziałami. A na koniec mogę zaprosić was na mój drugi blog. Nie jest to opowiadanie, piszę tam po prostu o zwykłych rzeczach. Więc jeżeli będzie wam się nudziło, zapraszam: http://katiekatiekatherine.blogspot.co.uk/

Katie

sobota, 29 września 2012

Rozdział 9

Rozdział 9

Luke poszedł w jakąś stronę a ja zastanawiałam się nad Jessicą. Może to wszystko dało się jakoś wyjaśnić. Może to że jej przyjaciółki wiedziały o sprawie Jake'a i Luke'a to tylko przypadek? Może Jessica wcale taka nie jest? Może to tylko zbieg okoliczności a ja się po prostu przesłyszałam? Siedziałam na tej ławce wmawiając sobie że Jessica nie jest taka zła tylko że sama tak naprawdę w to wątpiłam. A to dlatego bo myślałam że w końcu spotkałam kogoś kto chce wysłuchiwać moich problemów. I tu nie chodzi o chłopaka tylko o przyjaciółkę o której zawsze marzyłam. Ale widocznie marzenia zawsze zostaną marzeniami. Zauważyłam że zrobiło się zimno więc postanowiłam już wrócić do domu. Szybko otworzyłam drzwi i skierowałam się do swojego pokoju. Pomyślałam o Jake'u. Skierowałam się do okna, mając nadzieję że on tam się pojawi. Że będę mogła go zobaczyć. Naprawdę za nim tęskniłam. Nie chciałam się z nich kłócić. To po prostu tak wyszło. Ale widocznie teraz wszystko tak po prostu wychodzi. Stałam tam dobre pięć minut i o dziwo, Jake podszedł do okna. Przez chwilę nie wiedziałam czy to rzeczywistość czy po prostu mam jakieś omamy. Jednak okazało się że to wszystko dzieję się naprawdę. Jake coś powiedział ale ja nie zdołałam go usłyszeć bo nasze domy dzieliło parę metrów. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Odeszłam od okna żeby odebrać i szybko do niego wróciłam.
- Halo? - powiedziałam.
- Dzień dobry, czy rozmawiam z panią Alissą? - usłyszałam w słuchawce poważny ale i znajomy głos. Jake? Zapytałam sama siebie.
Spojrzałam w stronę jego okna. Miałam rację, to był on. Śmiał się teraz jak nienormalny.
- Dobry żart. - powiedziałam uśmiechnięta.
- Wiem, w żartach to akurat jestem najlepszy. - odparł patrząc się na mnie.
- Tak w ogóle to chciałabym z tobą porozmawiać. Tylko na spokojnie, bez żadnych krzyków.
- Zgadzam się z tym w stu procentach. Zero krzyków, zero. Kiedy chcesz się spotkać, może jutro?
- Dzisiaj. Zaraz. Teraz. Nie odkładajmy tego. - powiedziałam stanowczo.
- Tak jest! - odpowiedział.
- Przed moim domem. - dodałam.
- A dlaczego nie przed moim? - zaprotestował.
- Nie zachowuj się jak baba! - on się tylko zaśmiał a ja odłożyłam słuchawkę.
Zeszłam na dół i zaczęłam ubierać buty.
- Alisso, wybierasz się gdzieś? - spytała moja babcia z drugiego pokoju.
- Idę się przejść z kolegą ale niedługo wrócę.
- Dobrze ale za długo się nie całujcie!
- Babciu! - powiedziałam zdenerwowana.
- No dobrze, pa! - odpowiedziała a ja wyszłam z domu.
Jake już czekał przed bramką. Był uradowany ale nie miałam zielonego pojęcia dlaczego.
- A ty co się tak cieszysz? - spytałam zamykając za sobą bramkę.
- Będę chyba musiał uważać żebyśmy się za długo nie całowali. - wybuchł śmiechem a ja spaliłam się ze wstydu. Jak on mógł to usłyszeć? Przecież drzwi były zamknięte! Ughh... jaka porażka.
Szliśmy wzdłuż drogi i to ja postanowiłam zacząć rozmowę.
- Wiesz już o czym chcę z tobą porozmawiać? - oh, oczywiście że nie wie!
- Nie do końca.
- Więc chciałabym z tobą porozmawiać o nas. A właściwie o tym że nas... nie ma. Chcę powiedzieć ci coś co może cię wkurzyć ale spróbuj mnie zrozumieć. Pamiętasz ten dzień kiedy ty, Holly i Jessica zaczęliście się kłócić? Wtedy kiedy mieliśmy spotkać się w domku bo mieliście mi coś powiedzieć ale i tak się nie dowiedziałam bo zaczęliście się kłócić. Właśnie wtedy poznałam Luke'a. Poszliśmy się przejść, bardzo dobrze nam się rozmawiało. A potem on mnie pocałował. Tylko nie myśl że to wszystko jego wina, ja też sobie tego nie odmawiałam... nie jesteśmy już razem. Przepraszam.
- Tak... rozumiem. - to na pewno nie prawda, musi kłamać.
- Jake, nie musisz mnie okłamywać.
- Nie okłamuję cię. Naprawdę tak jest. To ja byłem głupi. Przecież nie mogę robić ci jakiś scen o to że nie chcesz ze mną być. Między nami nic nigdy nie było. - ostatnie zdanie trochę mnie zraniło. To że to zrozumiał mnie zaskoczyło i nie wiedziałam co mam powiedzieć ale przerwałam tą ciszę zmieniając temat.
- To w końcu co chcieliście mi w tedy powiedzieć? Nigdy nie miałam okazji się tego dowiedzieć.
- To trochę skomplikowane... nawet bardzo skomplikowane.
- No to zacznij od początku. - próbowałam go zachęcić.
- Rzecz w tym że sam nie mogę ci tego powiedzieć.
- Dlaczego? - chciałam się dowiedzieć.
- Wtedy kiedy ja, ty, Holly, Jessica i Luke spotkaliśmy się w domku, to miało jakiś cel. Nie spotkaliśmy się tam wszyscy z własnej woli. Każdy za kimś nie przepada.
- Tak, to już zdołałam zauważyć. - powiedziałam czekając na dalsze wiadomości.
- To co chcieliśmy ci powiedzieć nie może być powiedziane bez ani jednego chłonka... grupy.
- Co? Jakiego członka grupy? O czym ty mówisz? - pytałam rozkojarzona.
- Naprawdę nie mogę ci powiedzieć tego bez... nich. - nie zdecydował się na wypowiedzenie słowa 'członków grupy'.
- O kogo ci chodzi? Czy ty mówisz o...
- Nieważne. Zapomnij o tym. I tak już za dużo ci powiedziałem. Muszę już iść, dojdziesz sama do domu czy mam cię odprowadzić?
- Poradzę sobie. - odpowiedziałam, machając mu na porzegnanie.
Do domu wracałam powoli bo w głowie miałam pełno myśli.Chciałam wiedzieć co takiego Jake i w ogóle wszyscy mieli mi powiedzieć. I dlaczego to było takie ważne. Dlaczego musieli się wszyscy spotkać żeby coś mi powiedzieć. To było bardzo podejrzane, za bardzo podejrzane jak na Jake'a, Luke'a, Jessicę i Holly. Zanim zauwarzyłam, byłam już przed bramką. Zamknęłam ją za sobą i skierowałam się do drzwi. Zaczęłam ściągać buty i kurtkę. Nagle moje oczy skierowały się na dobrze znaną mi sylwetkę. Babcia stała przy drzwiach, dziwnie mi się przyglądając a na jej twarzy mogłam zobaczyć mały uśmiech.
- Nie śpisz jeszcze?
- A jak mogłabym zasnąć? No mów jak było?
- Ale co? - spytałam nie wiedząc o co chodzi.
- No o tego chłopaka... Jake. Tak się nazywa, prawda?
- Aaa o to. Nic nie było. Jesteśmy po prostu... przyjaciółmi - wymusiłam uśmiech - Nic więcej.
- Nic więcej. - powtórzyła za mną.
- Tak, nic więcej. Lepiej idź spać bo się nie wyśpisz. - sama siebie nie poznałam. Kazałam babci kłaść się spać, to tak jakbym się w nią zamieniła.
Szybko pobiegłam na górę do swojego pokoju. Przebrałam się w ciepłą piżamę i szybko wskoczyłam pod kołdrę. W głowie miałam tyle myśli i tyle pytań. To dziwne ale od kąd tutaj przyjechałam, codziennie mam tyle do myślenia.

                        __________________________________________________________

Hej wszystkim! Na pewno zauwarzyliście że nie było mnie tutaj jakiś czas. Ale powód jest banalny bo chyba każdy wie że zaczął się rok szkolny. Za tym idzie nauka, brak czasu i chyba nie jestem jedyną osobą która tak ma. Ale teraz spróbuję dodawać nowe rozdziały chociaż trochę wcześniej. Teraz wracając do rozdziału. Znowu wracamy do tej tajemniczej rozmowy i co takiego chcą powiedzieć jej Luke, Jake, Jessica i Holly. Co wy na to? Podobał wam się rozdział? Może powinnam coś zmienić? Czekam na waszą opinię;) Następny rozdział spróbuję dodać za tydzień ale nic nie obiecuję;) Dzięki za komentarze pod poprzednimi rozdziałami:)

Katie


poniedziałek, 3 września 2012

Rozdział 8

Rozdział 8

Dzisiaj wstałam bardzo rano. Nawet nie wiem dlaczego. Chociaż jestem w miarę wyspana, to nie była to najlepsza noc. Myślałam o tym jak mam powiedzieć Jake'owi i Luke'owi, że nie mogę być z żadnym z nich. A najgorsze będzie to że oni jeszcze nie wiedzą że obaj chcą ze mną być. Strasznie boje się ich reakcji i tego co będą mieli do powiedzenia. Czy będą spokojni? Czy może wściekli jak nigdy indziej? Stawiam na to drugie bo po wczorajszych wydarzeniach, nie wydaję mi się że powiedzą coś w stylu ''Ok, rozumiemy. Żyjmy teraz w pokoju.'' bo tylko moje marzenia. Moim myślom nie dawała spokoju także Jessica. Byłam ciekawa jej nagłej przemiany i jak do niej doszło. Wydawało mi się że mnie nienawidzi a wczoraj tak jakby pierwsza wyciągnęła do mnie rękę. Ale ciekawiła mnie jeszcze jedna rzecz. Co ona wtedy w tym lesie robiła? Co prawda, zapytałam się jej wtedy co tam robiła ale ona tak jakby spławiła mnie pytaniem na pytanie. Może nie chciała mi o tym mówić? Oh głupia jestem. Oczywiście że nie chciała mi o tym mówić bo dlaczego niby mnie miałaby się zwierzać? Przecież chyba ma te swoje przyjaciółeczki. Z moich zamyśleń, wyrwał mnie budzik który wskazywał godzinę siódmą. Z niechętną miną, wywlekłam się z łóżka i ubrałam czarne rurki i kolorowy top. Posiedziałam jeszcze trochę w swoim pokoju i zeszłam na dół do kuchni. Tam, z reszta jak zawsze, siedziała moja babcia. Czytała gazetę popijając w tym samym czasie herbatę. Oczywiście bez cukru bo jak to ona zawsze mówiła '' Cukier to takie coś co ulepsza smak ale pogarsza wszystko inne''. Nigdy tego nie rozumiałam. I tak od głupiej herbaty, wszystkie wspomnienia wróciły. Wrócił moment w którym to mama z babcia oglądały album ze zdjęciami po czym zaczęły się kłócić który z bobasów na zdjęciu to ja. Byłam wtedy mała ale rozumiałam bardzo dużo i prosiłam je żeby przestały się o to kłócić bo na żadnym z tych zdjęć nie jestem ja. One wtedy dokładnie przyjrzały się zdjęciu i wybuchły śmiechem bo okazało się że ja miałam racje. Wrócił także moment w którym to tata wybierał się do pracy i latał po całym domu bo nie mógł znaleźć kluczyków do samochodu. Na koniec okazało się że przez cały czas trzymał je w ręce. Tak, to prawda, byliśmy zwariowaną rodziną. Ale przy najmniej byliśmy szczęśliwą rodziną. A teraz? Życie z przed paru lat ani trochę nie przypomina tego...
- Alissa, no co ty tak stoisz w tych drzwiach jakbyś była zahipnotyzowana? - babcia pomogła wrócić mi do rzeczywistości - Choć, siadaj bo chcę z tobą porozmawiać. - wskazała miejsce koło siebie.
- Coś się stało? - spytałam.
- Nie zauważyłaś że rzadko ze sobą rozmawiamy? A co dopiero mówić o wyjściu poza dom. Kiedyś robiłyśmy to codziennie. - tak, kiedyś, pomyślałam.
- Tak, wiem o tym i zdaje sobie z tego sprawę. Odkąd tutaj przyjechałam, poznałam wielu różnych ludzi. Ludzi z którymi muszę sobie coś wyjaśnić bo doszło do sytuacji które nie miały mieć miejsca. Ale jestem już na tyle dorosła żeby sobie z tym poradzić a gdy to zrobię, poinformuję cię o tym a wtedy będziemy mogły zacząć wszystko od nowa. Tak jak to było kiedyś. Obiecuję. - sama w to nie wierzyłam ale nie mogłam powiedzieć jej całej prawdy. Chociaż nie było to kłamstwem bo owszem chciałam to zrobić, i to bardzo ale sęk w tym czy potrafię? Spakowałam się jeszcze i wyszłam z domu. Dopiero w połowie drogi, zorientowałam się że w ogóle nie zjadłam śniadania. Widocznie cały dzień będę musiała przechodzić głodna.
Po jakimś czasie stałam już przed budynkiem szkoły. Westchnęłam i weszłam do środka. Pierwszą lekcją była chemia która wiedziałam, jest z Jessicą. W końcu będę mogła z kimś pogadać. Weszłam do klasy w której Jessica już siedziała i rozmawiała ze swoimi ''przyjaciółkami''. Postanowiłam do niej podejść.
- Cześć Jessica. Co tam słychać? - przywitałam się na co jej '' przyjaciółki'' zaczęły coś szeptać a Jessica miała wkurzoną minę.
- Co ty robisz co?! - spytała kiedy tylko oddaliła mnie na bok.
- No jak to Jess...
- Słuchaj, to co się stało w lesie, zostaje w lesie. A teraz zostaw mnie w spokoju bo nie mam ochoty z tobą rozmawiać. - i wróciła do swoich '' przyjaciółek'' które zabijały mnie swoimi spojrzeniami.
Nie wiedziałam o co jej chodziło. Niby co miało znaczyć: '' to co się stało w lesie, zostaje w lesie''. To nie miało sensu. Lecz nie miałam już więcej czasu do namyśleń bo nauczyciel wszedł do klasy i kazał wszystkim usiąść na własnych miejscach. Po chemii była jeszcze jedna lekcja po której była już przerwa. Pałętałam się po szkole bo nic innego nie miałam do robienia. Przerwa trwała jeszcze dziesięć minuta ja nie wiedziałam co mam robić. Ludzie z którymi się przyjaźniłam, obrazili się na mnie albo odwrócili się ode mnie. Kiedy tak chodziłam po szkole, nagle usłyszałam znajome mi szepty. Podeszłam bliżej i ujrzałam Jessicę z nikim innym jak z jej '' przyjaciółkami''. Przysłuchiwałam się ich rozmowie na bezpiecznym dystansie.
- Weź co ta debilka w ogóle w tedy robiła? Myślała że może sobie tak po prostu do nas podejść i zagadać?  - powiedziała jedna a nich.
- A szczególnie do ciebie Jessica. Przyjaźnisz się z nią czy co? - spytała druga odsuwając się od Jessici.
- Nie no co wy, dziewczyny. Nigdy nie przyjaźniła bym się z taką idiotką co ona. - nie mogłam uwierzyć że to usłyszałam. Rozumiem że nie chciała wszystkim mówić że się przyjaźnimy ale dlaczego mnie obrażała?
- To dobrze bo jeżeli miałabyś coś z nią wspólnego to wiesz, nie mogła byś już się z nami kumplować.
- Oczywiście że nie. Z resztą widziałyście jej ubrania? Po prostu porażka! - jej przyjaciółki wybuchły śmiechem i wszystkie odeszły w nie znaną mi stronę. Stałam tam jak głupia nie wiedząc co zrobić. Jessica która stała tam ze swoimi przyjaciółkami, obgadując i śmiejąc się ze mnie, nie była tą Jessicą która wczoraj pomogła mi wrócić do domu i do tego doradziła mi sensownej porady. Dopiero po paru minutach zorientowałam się że stoję sama w pustym korytarzu więc szybko pobiegłam na następną lekcje. Na szczęście ucznie jeszcze wchodzili do klasy a to że byłam ostatnia nie miało znaczenia. Po dwóch kolejnych lekcjach szłam już do domu. Wtedy podeszły do mnie te same same dziewczyny które obgadywały mnie z Jessicą.
- Uuuu chyba księżniczka jest smuutna. - powiedziała jedna.
- No raczej. Przecież ma teraz taką traaagedie. Chłopaki się jej do stóp rzucają a ona nie wie co ma zrobić.
- Ojejku! Jakie biedactwo.
- Przestańcie! - krzyknęłam i pobiegłam do domu na co one tylko się wyśmiała. W tej chwili nienawidziłam Jessici z całego serca. Jak ona mogła im o tym powiedzieć?! Takim głupim debilkom jak one! Teraz cała  robiłam już się czerwona ze złości. Zmęczyłam się już tym bieganiem więc postanowiłam usiąść na najbliższej ławce. Po paru sekundach ktoś się do mnie przysiadł. Spojrzałam w górę i zobaczyłam Luke'a. Byłam zdziwiona jego obecnością.
- Co ty tu... - chciałam się go spytać ale wtedy mi przerwał.
- Przyznaję, wczoraj przesadziłem z krzyczeniem na ciebie ale teraz tu jestem i chcę usłyszeć twoją wersję. -   nie spodziewałam się że da mi szanse na moje wyjaśnienia ale to dobrze bo może jest szansa że to zrozumie.
- Chce żebyś wiedział wszystko od początku. Więc kiedy tutaj przyjechałam, najpierw poznałam Jake'a. - patrzyłam na jego reakcje ale on po prostu słuchał uważnie - Po jakimś czasie zaczęłam do niego coś czuć a na końcu okazało się że on czuł to samo. Wtedy pojawiłeś się ty. Tak, zaczęłam coś do ciebie czuć ale najgorsze było to że czułam to samo do Jake'a. I teraz nie mogę z żadnym z was być ale...
- Niech zgadnę. - powiedział zdenerwowany. - Zostańmy przyjaciółmi.
- No tak.. - powiedziałam niepewnie.
- A przepraszam możesz mi powiedzieć kto ci taką przemądrą decyzje pomógł podjąć?
- Jessica...
- Co? Ta idiotka? Ona myśli tylko o sobie a ty jej tak uwierzyłaś! Nie spodziewałem się tego po tobie.
- Tak... Ja też nie...

                           _______________________________________________________

Hej! Na początek chcę wszystkich przeprosić za to że tak późno dodaję ten rozdział. Ale to wszystko dlatego bo miałam problemy z komputerem i jak go włączałam to po chwili sam się wyłączał. Ale w końcu najważniejsze jest to że rozdział jest;) Jaka jest wasza opinia co do tego rozdziału? Czy jest za nudny a może w sam raz? Piszcie to w komentarzach:) Co teraz myślicie o Jessice? I myślicie że powiedziała o wszystkim jej przyjaciółkom? Może teraz już nie będę tutaj tak dużo pisać więc chce tylko podziękować za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Właśnie przez takie komentarze chcę mi się pisać kolejne rozdziały:D Pa!

Katie