wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 14

Rozdział 14

Dzisiaj szkoła nie zaskoczyła mnie wyjątkowo. Lekcje na których prawię każdy zasypiał, przerwy które spędziłam sama i dogryzające mi Miley i Mandy. Nie zadziwili mnie także Jess, Luke i Jake którzy teraz tworzyli grupkę przyjaciół. Na pewno wiedzieli o tym że dowiedziałam się o ich kłamstwie, inaczej nie uciekali by na mój widok i bali się spojrzeć mi w oczy. Nie przejmowałam się tym zbytnio. Ja na pewno nie miałam zamiaru robić pierwszego kroku. To oni okłamywali mnie już wiary krotnie. Tylko szkoda że ja wierzyłam im za każdym razem. Kiedy szkoła się w końcu skończyła a ja już znajdowałam się w domu, dopadła mnie nuda. Nie miałam ochoty na oglądanie jakiejś stu letniej telenoweli z babcią czy odrabianie pracy domowej z matematyki. Postanowiłam rozejrzeć się po moim pokoju. Jedyną rzecz jaką robiłam w tym pokoju od przyjazdu tutaj to spanie i czytanie książki. Ale nigdy nie zajrzałam do komody czy szafek.
Postanowiłam zacząć od białej, cztero szafkowej komody która wydawała się o wiele mniejsza kiedy podeszłam do niej bliżej. Otwierając pierwszą szafkę usłyszałam zgrzyt na który momentalnie zmarszczyłam czoło. W końcu komoda miała już dobre parę lat. W pierwszej szafce znajdowały się porcelany. Nie pamiętam żebym kiedyś takimi dysponowała, ale chwilę później uświadomiłam sobie że to stare porcelany babci które prawdo podobnie schowała do szafki bo już się jej nie podobały. Druga szafka: porcelany. Trzecia szafka: porcelany Czwarta szafka: O, magazyny z przed paru lat! To co prawda było czymś bardziej ekscytującym ale nie tak żebym mogła się tym zainteresować. Postanowiłam przejść dalej. Nagle moim oczom ukazało się duże pudełko, przysunięte do ściany, tuż przy kominku. Powili je otworzyłam i zaczęłam wyciągać zbędne z niego rzeczy takie jak kuchenne książki, poradniki, figurki czy złoty zegarek. Nic, nic, nic. Miałam już zamknąć pudełko kiedy w moje oczy wpadła książka. Nie, ta książka na pewno nie miała nic wspólnego z kuchnią czy w jaki kol wiek sposób nie przypominała poradnika. Na okładce znajdowało się zdjęcie kompasu które ledwie co było widoczne. Książka różniła się od innych. Nie miała tytułu który od razu dawał czytelnikowi podpowiedź o czym może być. Rogi książki były postrzępione a jej zapach... no cóż nie był on ładny. Książka pachniała starością.  Powoli otworzyłam pierwszą kartkę książki kiedy usłyszałam wołającą mnie babcie.
- Alisso, zejdź na dół!
Zamykają książkę, zbiegłam szybko na dół. Tam zastałam babcię trzymającą telefon w dłoni opartą o blat kuchenny. Na jej twarzy zobaczyłam smutek tak samo jak i zakłopotanie. Kiedy mnie zobaczyła usiadła na krześle. Jednak jej oczy nie patrzyły na mnie. Tak jakby chciała uciec od mojego wzroku.
- Co się stało? - podeszłam bliżej a gdy nie usłyszałam odpowiedzi, także postanowiłam usiąść.
Babcia położyła telefon na stół i w końcu na mnie spojrzała.
- Twoi rodzice zadzwonili. - wyjaśniła, lecz moja twarz nie wyrażała żadnych emocji.
Nie cieszyłam się z tych wiadomości. Nawet za nimi nie tęskniłam. Czy dopiero raczyli się zadzwonić i zapytać jak się czuję?
- Co, dopiero sobie o mnie przypomnieli? - parsknęłam śmiechem który ani trochę mi go nie przypominał.
- Alisso, to twoi rodzice...
- No i co z tego? Mają mnie gdzieś! Ale to dobrze bo ja nawet nie mam zamiaru tam wracać, zostaję tutaj, nawet po tym jak skończę szkołę. Nie chcę ich widzieć.
- Właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać. - powiedziała nie zwracając uwagi na to że podniosłam głos.
- O czym? - zapytałam.
- Nie możesz już tutaj mieszkać. Twoi rodzice zadzwonili i powiedzieli ze musisz wracać. Ponoć znaleźli ci lepszą szkołę, blisko twojego domu. - wymusiła sztuczny uśmiech.
Po chwili dopiero dotarło do mnie co co powiedziała. Że ja miałam wracać? Znowu do rodziców którzy ciągle zalatani pracą nie mieli dla mnie czasu? Czy kolejny raz miałam zmieniać szkołę? Nie, to nie mogła być prawda.
- Powiedz że żartujesz. - moje ręce zaczęły się pocić.
- Przykro mi, Alisso. - powiedziała tak cicho że prawię jej nie usłyszałam - Zacznij się pakować bo to już jutro.
Po chwili zamyślenia, wstałam i pokierowałam się schodami na górę. Weszłam do mojego pokoju. Ubrania, osobiste rzeczy i książkę którą wcześniej zostawiłam na podłodze położyłam w jednym miejscu na łóżku. Z pod łóżka wyciągnęłam walizkę a wszystkie przygotowane rzeczy włożyłam do środka.
Tak, pakowałam się. Ale na pewno nie do domu.
Zeszłam po cichu na dół. O dziwo babcia już spała, pewnie była zmęczona tym wszystkim tak jak ja. Wiedziałam ze ona także nie zgadzała się z decyzją rodziców ale musiała udawać. To znaczy nie musiała ale czuła jakby to był jej obowiązek. Otworzyłam drzwi które na szczęście nie wydały żadnego dźwięku i po raz ostatni spojrzałam na ten korytarz poobwieszany zdjęciami szczęśliwej rodziny. Rzecz w tym że ta rodzina nie była szczęśliwa .
Już od dawna.
- Pa, babciu. - wyszeptałam i zamknęłam za sobą drzwi.

                           ______________________________________________________

Hej! Trochę późno dodaję ten rozdział ale nie miałam żadnych pomysłów. Tak czy siak moim zdaniem to jeden z moich najlepszych rozdziałów. A wy jak myślicie? Podobał wam się rozdział?
PROSZĘ O KOMENTARZE :D


Katie

piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 13

Rozdział 13

Po szkole od razu udałam się do kawiarenki w której miałam spotkać się z Holly. W oddali zobaczyłam że Holly siedzi już w jednym ze stolików, które znajdowały się przed kawiarenką. Musiała przyjść trochę wcześniej ode mnie bo widziałam że była już znudzona siedzeniem i  ciągle spoglądała na zegarek. Wiedziałam że się nie spóźniłam, po prostu Holly tak samo jak i mi zależało na tym spotkaniu. Ona jako jedyna chciała powiedzieć mi całą prawdę.
- Hej. - przywitałam się. Poczułam się trochę dziwnie bo już od jakiegoś czasu się nie widziałyśmy.
- Cześć. - powiedziała lekko się uśmiechając - Chcesz coś do picia czy mam przejść do rzeczy?
Moje milczenie oznaczało tylko jedno.
- Ok. - złączyła dłonie - Nie będę owijać w bawełnę. Jesteśmy inni...
- Czekaj, czekaj, kto jest inny?
- Ty, ja, Jess, Jake i Luke. Nie chodzi tu o nasze charaktery bo to już chyba zdołałaś za uwarzyć. Mamy nad przyrodzone moce. Możemy kontrolować ludźmi, tym co robią, jak się zachowują a czasami nawet możemy skłonić ich do tego żeby coś zapomnieli. Tak samo jest z rzeczami, możemy nimi poruszać. Razem jesteśmy grupą. A każde z nas jest jej członkiem...
- Przestań! - rozzłościłam się - myślałam że chcesz mi wszystko powiedzieć, myślałam że jesteś jedyną normalną osobą w tym wszystkim! A ty kłamiesz, szkoda tylko że nie mogłaś wymyśleć czegoś lepszego. Przepraszam ale muszę już iść, do ludzi którzy przy najmniej mnie nie okłamali. - wstawałam z krzesła.
- Na prawdę jesteś taka naiwna czy tylko udajesz? - zatrzymała mnie Holly. - Jakiś bal? Na którym ktoś ma cię upokorzyć? Proszę Cię! Życie nie jest kolorowe! Zrozum to w końcu i poguć się z tym.
- Tak? - znowu usiadłam - Więc proszę powiedz mi w co mam uwierzyć. W to że dziewczyny które mnie nienawidzą mają upokorzyć mnie na zbliżającym się balu czy w jakieś wróżki które umią robić czary mary?
- Ok, może jest to trochę trudne do uwierzenia..
- Trochę?
- Ok! Bardzo trudne! Niewyobrażalnie trudne! Ale musisz w to uwierzyć.
- Jak? Powiedz mi tylko jak? - już nie miałam sił.
- Myślę że wystarczy tylko spojrzeć w przeszłość. Pamiętasz jakieś dziwne rzeczy które przydarzyły ci się kiedy tutaj przyjechałaś?
Przez chwile się zamyśliłam. Dziwne rzeczy? Nie wydaję mi się. W końcu co dziwnego mi się tutaj przytrafiło...? Miałam już z tego zrezygnować kiedy coś mi się przypomniało. Przypomniała mi się pierwsza noc w tym mieście. Z tym idzie pierwsze ''spotkanie'' z Jake'iem. Wpatrywaliśmy się w siebie przez nasze okna kiedy jego zasłony nagle się zamknęły. Dałabym sobie rękę uciąć że on ich nie zamknął. Czyżby to była jego mo... Nie, nie mogę przecież zwariować! Ale wtedy przypomniała mi się droga do domu z Jessicą kiedy zgubiłam się w lesie. Jess wiedziała o tym że zakochałam się w dwóch chłopakach. Ale ja jej tego nie mówiłam, nikomu o tym nie mówiłam! Nawet nie pisałam tego w swoim pamiętniku, pomijając już fakt że takiego nie posiadam. Albo wtedy kiedy poszłam spotkać się z Jake'iem, szykując się, babcia zażartowała mówiąc: ''Tylko się za długo nie całujcie.'' Wtedy Jake się z tego śmiał ale nie było szans żeby to usłyszał... Była także sytuacja z Jess kiedy prosiła mnie o rozmowę. Mimo tego że tyle razy mnie zawiodła, ja wiedziałam że tym razem mówiła prawdę. Wtedy poczułam jakby chciała mi przesłać swoje myśli, ale nie przyznałam się do tego bo nie byłam do końca tego pewna...
- Halo? Alissa? Ziemia do ciebie! - Holly wyrwała mnie z zamyślenia.
- No i co? Przypomniałaś sobie coś?
- Zadziwiająco tak, przypomniałam sobie. Ale jak to możliwe?
- W tym rzecz. Nikt z nas nie wie. Po prostu tacy się urodziliśmy. Jest między nami więź, więc jesteśmy w jakiś sposób powiązani...
- Czekaj, więź? Co to znaczy?
- No, i tu pokazuję się także zła strona byciem członkiem grupy. Czasami możemy poczuć coś do osoby z grupy. Niestety nigdy nie będzie to uczucie, nigdy nie przerodzi się to w miłość, dlatego bo jest to więź.
- Co? - nie mogłam w to uwierzyć. Te słowa nie dochodziły jeszcze do mojej głowy. Czy to oznaczało że Jake i Luke... to wszystko była tylko więź? To co czułam nie było uczuciem? Ale przecież czułam, wiedziałam że to nie mogla być tylko więź. To musiało być coś więcej.
- Niestety. - powiedziała Holly. Jej głos nagle ucichł a na twarzy pojawił się smutek. No tak, przecież ona też czuła coś do Jake'a. Ale dlaczego ciągle próbowała być z Jake'iem jeżeli wiedziała że to wszystko to tylko więź?
- To jak to było z tobą i Jake'iem? - w końcu ja zapytałam.
- Tak jak już wiesz, Jake nie odwzajemnił mojego uczucia czy raczej więzi. Ale ja ciągle próbowałam bo chciałam udowodnić że to co ja czuję nie jest tylko więzią, jednak nie udało mi się.
Zrozumiałam wtedy że Holly tak samo jak ja nie wierzyła że to co czuła do Jake'a było tylko więzią.
- Szczerze to nie wiem co mam ci teraz powiedzieć. Ale ty wiesz że ja i Jake.. my w ogóle nie...
- Nie przesadzaj. Ja rozumiem Jake kocha ciebie ty kochasz...
- Holly! To już skończone, ja i Jake... to i tak by nie wyszło. - próbowałam ją przekonać - A tak w ogóle, w szkole cię już dawno nie wiedziałam, co się stało? - zapytałam zmieniając temat.
- Musiałam wyjechać z miasta... - powiedziała trochę skrępowana.
Już miałam się zapytać dlaczego ale dobrze że tego nie zrobiłam. Wyszła bym na głupią. Przecież wiedziałam że Jake bardzo zranił Holly. Niby nic złego nie zrobił ale ona i tak poczuła się zraniona.
- A jeszcze kiedyś tu wrócisz?
- Nie wiem. Może tak, może nie. Zobaczymy jak się to wszystko potoczy. Sory ale ja już muszę się zbierać.
- Czekaj. - zatrzymałam ją - Ale skąd wiesz czy ja też mam te... moce? - ostatnie słowo nie wyszło mi z łatwością.
- A kiedyś w ogóle próbowałaś? - zapytała uśmiechając się.
Zamyśliłam się.
- Ale jak?
Jednak jej już nie było.

                               ________________________________________________

Hej! Mam nadzieję że rozdział wam się spodobał. Tutaj dowiedzieliście się w końcu o co w tym wszystkim chodziło. Jesteście zaskoczeni? Czy może już coś podejrzewaliście? Jak myślicie co dalej będzie się działo w życiu Alissy? Ja mogę jedynie powiedzieć że w następnych rozdziałach dowiecie się czy Alissa ma nad przyrodzone moce i co dalej z jej przyjaźnią z Luke'iem, Jake'iem i Jess. Myślicie że wybaczy im kłamstwo? Zapraszam was na następny rozdział który mam nadzieję pojawi się już niedługo :) Dziękuje za komentarze pod poprzednimi rozdziałami ^_^

Katie

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 12

Rozdział 12

Widocznie mój ''szantaż'' zadziałał i Jessica w końcu się poddała.
- Ok, ok. Wszystko ci wyjaśnimy. - powiedziała - Tylko tak nie krzycz, poczekaj tylko zbiorę tu wszystkich. - wyszła dzwoniąc prawdo podobnie do Jake'a.
Po pięciu minutach Jessica wróciła a między nami zastała niezręczna cisza.
- Wszyscy będą tu za 10 minut. - powiedziała ze zniżonym głosem.
Tak jak mówiła, po około dziesięciu minutach wszyscy byli na miejscu... oprócz Holly, jednak to teraz nie miało znaczenia bo jedyne co chciałam wiedzieć to o co chodziło z tą tajemnicą której nikt nie chciał mi ujawnić. Jessica od razu zaczęła szeptać coś Jake'owi a Luke stał w ciszy jakby nic się nie stało.
Kiedy miałam się już odezwać żeby ktoś w końcu zaczął mi to wszystko wyjaśniać, Jake mnie wyprzedził.
- Tak na prawdę to nie wiem dlaczego tak to przed tobą ukrywaliśmy... - powiedział a kiedy zobaczył że czekam na dalsze wyjaśnienia, kontynuował - ale musisz przecież wiedzieć prawdę...
- Właśnie chcę się jej dowiedzieć więc gdybyś był tak miły i powiedział to w końcu... - zaczynałam się denerwować.
- Bal. - wtrąciła się Jessica trochę zorientowana - Tak, bal. Chyba wiesz że już niedługo się zbliża... jeżeli chcemy przyjść, obowiązkowa jest maska...
- Tak, wiem! Ale co jakiś głupi bal maskowy ma wspólnego z tym co chcecie mi powiedzieć. - już powoli traciłam nerwy.
- No bo na tym balu będą Miley i Mandy... a ty musisz przyjść bo przecież zgłosiłaś się do dekorowania tego całego wnętrza i w ogóle?
- No tak... ale co ja mam w tym wspólnego? To co teraz mówisz w ogóle nie ma sensu...
- One cię nienawidzą... zresztą tak jak wszystkich oprócz samych siebie... no i na tym balu... one zamierzają cię upokorzyć.
- Że co? Jak to... ale dlaczego? - nie rozumiałam jaki był w tym sens.
- Przecież dobrze wiesz że to ich rozrywka.
Miałam już zamiar spytać się z kąd oni to wiedzą ale szybko się wycofałam kiedy zdałam sobie sprawę że Jess i te dziewczyny się kumplowały lub nadal kumplują.
- I to jest ta cała tajemnica? To właśnie chcieliście mi powiedzieć przez ostatnie dni? - byłam trochę zdziwiona bo wcześniej kiedy próbowali wyjawnić mi tą tajemnicę miałam wrażenie jakby chodziło o coś kompletnie innego...
- No tak. - odezwał się Jake - Jeszcze nie wiesz co mogą z tobą zrobić, mogą cię zniszczyć...
- Odwrócą całą szkołę przeciwko tobie. - dodała Jessica.
- Ok, ok... - nie chciałam już słuchać tego jakie mogą być konsekwencje pójścia na ten bal - No to po prostu nie pójdę na bal, nic prostszego.
- Nie możesz, przecież robisz dekoracje wnętrza i musisz pojawić się na balu. - dociskała Jess.
- No dobra. - poddałam się - To jaki mamy plan?
- No i to mi się podoba. - powiedziała z uśmiechem na twarzy, tym którym zawsze mnie tak wkurzał ale teraz nie miało to najmniejszego znaczenia.
Od razu zaczęliśmy planować plan, który miał mnie uratować przed totalnym upokorzeniem. O dziwo do rozmowy włączył się także Luke który zawsze siedział cicho w takich sytuacjach. Po godzinie obmyślania planu doszliśmy do zgody jak to wszystko zrobimy. Plan nie był trudny co nie oznaczało że był słaby. Postanowiliśmy odwrócić role. To teraz Miley i Mandy musiały zostać upokorzone. Ale nie mieliśmy zamiaru  działać w czwórkę. Ustaliliśmy że jutro w szkole zbierzemy się wszyscy razem z tymi którzy padli ofiarą nękania przez Miley i Mandy. Oni na pewno zgodzą się działać razem. Przecież nienawidzą tych dziewczyn tak samo jak my. Nie wiedzieliśmy dokładnie jak to wszystko zrobimy ale jedno wiedzieliśmy na pewno, zemsta będzie słodka.
- To my się już zbieramy - powiedział Jake - wszystko wyjaśnione, jutro w szkole.
We trzech kierowali się do wyjścia. Ale mi w głowie chodziła jeszcze jedna myśl, co stało się z Holly.
- Wiecie może gdzie jest... - nie dokończyłam już pytania bo zorientowałam się że domek jest już pusty. Nie rozumiałam tylko dlaczego wszyscy tak szybko poszli. W ogóle przez ten czas wydawali się jacyś dziwni, jakby coś było nie tak. Jednak teraz nie miałam czasu na myślenie bo robiło się już ciemno a ja szybko musiałam wrócić do domu. Wracając do domu prawie biegłam bo pogoda nie była za ciekawa, deszcz lał jak szalony a ja byłam przemoknięta aż do suchej nitki. Kiedy pojawiłam się w domu od razu ściągnęłam przemokniętą kurtkę i udawałam się do swojego pokoju.
- Nie tak szybko. - głos babci z kuchni zatrzymał mnie na schodach. - przemoknięta kurtka powinna wisieć na kaloryferze.
Przewróciłam oczami i wróciłam się żeby wziąć kurtkę z wieszaka i powiesić ja na kaloryferze. Ach ta babcia, skąd mogla wiedzieć że kurtka jest przemoknięta? A no tak, przecież ma okna.
Będąc już w pokoju chciałam połorzyć się na łóżku i na chwile odpocząć od tego co teraz się dzieje. Nie mogłam uwierzyć że to juz koniec. Że w końcu dowiedziałam się co to za tajemnica. Jednak moje przemyślenia przerwał mi dzwonek telefon. Zniechęcona wstałam z łóżka i zobaczyłam kto dzwoni.
- Holly? - wypowiedziałam jej imię chyba odrobinę za głośno.
Nie widziałam czy mam odebrać ale nie widziałam także powodu żeby tego nie zrobić.
- Holly? - teraz wypowiedziałam jej imię wiedząc że to usłyszy.
- Oni cię oszukali. - powiedziała stanowczo ignorując moje przywitanie.
- Co? Kto? - pytałam zdezorientowana.
- Jake, Jessica, Luke, wszyscy! Tak na prawdę nie chodzi o bal.
- To ty wiesz o balu?! - jeszcze bardziej nie wiedziałam o co tu chodzi.
- Tak, ale to teraz nie jest ważne. - powiedziała spiesząc się. - Wszystko ci powiem ale nie przez telefon.
- Ok, to gdzie się spotkamy?
- Może być jutro po szkole w tej kawiarence koło centrum handlowego?
- Ok, jutro po szkole w kawiarence koło centrum handlowego. Mam już dość tych kłamstw. - powiedziałam  wkurzona rozłączając się. Nie rozumiałam jak mogli mi to zrobić, ale teraz nie mogłam doczekać się spotkania z Holly.

                                           ____________________________________________

Hej! Przepraszam bardzo za to że rozdział tak długo się nie pojawiał. Jednak jakoś go napisałam i mam nadzieję że się wam spodoba. Pod poprzednim rozdziałem napisałam że tutaj się wszystko wyjaśni, jednak tak się nie stało. Kiedy miałam już to napisać do głowy wpadł mi pomysł żeby przedłurzyć to wszystko i trochę trzymać was w nie cierpliwości. Ta myśl nie dawała mi spokoju i postanowiłam jeszcze wszystkiego nie pisać ale w następny rozdziale możecie się zaskoczyć. Nie wiem czy spodoba się wam to co napiszę ale mam wielką, wielką nadzieje :D Była bym bardzo wdzięczna gdybyście zostawili komentarz pod tym rozdziałem :) Dziękuje za wszystkie komentarze i wejścia pod poprzednimi rozdziałami! <3

Katie