Dzisiaj szkoła nie zaskoczyła mnie wyjątkowo. Lekcje na których prawię każdy zasypiał, przerwy które spędziłam sama i dogryzające mi Miley i Mandy. Nie zadziwili mnie także Jess, Luke i Jake którzy teraz tworzyli grupkę przyjaciół. Na pewno wiedzieli o tym że dowiedziałam się o ich kłamstwie, inaczej nie uciekali by na mój widok i bali się spojrzeć mi w oczy. Nie przejmowałam się tym zbytnio. Ja na pewno nie miałam zamiaru robić pierwszego kroku. To oni okłamywali mnie już wiary krotnie. Tylko szkoda że ja wierzyłam im za każdym razem. Kiedy szkoła się w końcu skończyła a ja już znajdowałam się w domu, dopadła mnie nuda. Nie miałam ochoty na oglądanie jakiejś stu letniej telenoweli z babcią czy odrabianie pracy domowej z matematyki. Postanowiłam rozejrzeć się po moim pokoju. Jedyną rzecz jaką robiłam w tym pokoju od przyjazdu tutaj to spanie i czytanie książki. Ale nigdy nie zajrzałam do komody czy szafek.
Postanowiłam zacząć od białej, cztero szafkowej komody która wydawała się o wiele mniejsza kiedy podeszłam do niej bliżej. Otwierając pierwszą szafkę usłyszałam zgrzyt na który momentalnie zmarszczyłam czoło. W końcu komoda miała już dobre parę lat. W pierwszej szafce znajdowały się porcelany. Nie pamiętam żebym kiedyś takimi dysponowała, ale chwilę później uświadomiłam sobie że to stare porcelany babci które prawdo podobnie schowała do szafki bo już się jej nie podobały. Druga szafka: porcelany. Trzecia szafka: porcelany Czwarta szafka: O, magazyny z przed paru lat! To co prawda było czymś bardziej ekscytującym ale nie tak żebym mogła się tym zainteresować. Postanowiłam przejść dalej. Nagle moim oczom ukazało się duże pudełko, przysunięte do ściany, tuż przy kominku. Powili je otworzyłam i zaczęłam wyciągać zbędne z niego rzeczy takie jak kuchenne książki, poradniki, figurki czy złoty zegarek. Nic, nic, nic. Miałam już zamknąć pudełko kiedy w moje oczy wpadła książka. Nie, ta książka na pewno nie miała nic wspólnego z kuchnią czy w jaki kol wiek sposób nie przypominała poradnika. Na okładce znajdowało się zdjęcie kompasu które ledwie co było widoczne. Książka różniła się od innych. Nie miała tytułu który od razu dawał czytelnikowi podpowiedź o czym może być. Rogi książki były postrzępione a jej zapach... no cóż nie był on ładny. Książka pachniała starością. Powoli otworzyłam pierwszą kartkę książki kiedy usłyszałam wołającą mnie babcie.
- Alisso, zejdź na dół!
Zamykają książkę, zbiegłam szybko na dół. Tam zastałam babcię trzymającą telefon w dłoni opartą o blat kuchenny. Na jej twarzy zobaczyłam smutek tak samo jak i zakłopotanie. Kiedy mnie zobaczyła usiadła na krześle. Jednak jej oczy nie patrzyły na mnie. Tak jakby chciała uciec od mojego wzroku.
- Co się stało? - podeszłam bliżej a gdy nie usłyszałam odpowiedzi, także postanowiłam usiąść.
Babcia położyła telefon na stół i w końcu na mnie spojrzała.
- Twoi rodzice zadzwonili. - wyjaśniła, lecz moja twarz nie wyrażała żadnych emocji.
Nie cieszyłam się z tych wiadomości. Nawet za nimi nie tęskniłam. Czy dopiero raczyli się zadzwonić i zapytać jak się czuję?
- Co, dopiero sobie o mnie przypomnieli? - parsknęłam śmiechem który ani trochę mi go nie przypominał.
- Alisso, to twoi rodzice...
- No i co z tego? Mają mnie gdzieś! Ale to dobrze bo ja nawet nie mam zamiaru tam wracać, zostaję tutaj, nawet po tym jak skończę szkołę. Nie chcę ich widzieć.
- Właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać. - powiedziała nie zwracając uwagi na to że podniosłam głos.
- O czym? - zapytałam.
- Nie możesz już tutaj mieszkać. Twoi rodzice zadzwonili i powiedzieli ze musisz wracać. Ponoć znaleźli ci lepszą szkołę, blisko twojego domu. - wymusiła sztuczny uśmiech.
Po chwili dopiero dotarło do mnie co co powiedziała. Że ja miałam wracać? Znowu do rodziców którzy ciągle zalatani pracą nie mieli dla mnie czasu? Czy kolejny raz miałam zmieniać szkołę? Nie, to nie mogła być prawda.
- Powiedz że żartujesz. - moje ręce zaczęły się pocić.
- Przykro mi, Alisso. - powiedziała tak cicho że prawię jej nie usłyszałam - Zacznij się pakować bo to już jutro.
Po chwili zamyślenia, wstałam i pokierowałam się schodami na górę. Weszłam do mojego pokoju. Ubrania, osobiste rzeczy i książkę którą wcześniej zostawiłam na podłodze położyłam w jednym miejscu na łóżku. Z pod łóżka wyciągnęłam walizkę a wszystkie przygotowane rzeczy włożyłam do środka.
Tak, pakowałam się. Ale na pewno nie do domu.
Zeszłam po cichu na dół. O dziwo babcia już spała, pewnie była zmęczona tym wszystkim tak jak ja. Wiedziałam ze ona także nie zgadzała się z decyzją rodziców ale musiała udawać. To znaczy nie musiała ale czuła jakby to był jej obowiązek. Otworzyłam drzwi które na szczęście nie wydały żadnego dźwięku i po raz ostatni spojrzałam na ten korytarz poobwieszany zdjęciami szczęśliwej rodziny. Rzecz w tym że ta rodzina nie była szczęśliwa .
Już od dawna.
- Pa, babciu. - wyszeptałam i zamknęłam za sobą drzwi.
______________________________________________________
Hej! Trochę późno dodaję ten rozdział ale nie miałam żadnych pomysłów. Tak czy siak moim zdaniem to jeden z moich najlepszych rozdziałów. A wy jak myślicie? Podobał wam się rozdział?
PROSZĘ O KOMENTARZE :D
Katie♥
Super :D Zapraszam do mnie :** http://i-gonna-learn-how-to-fly.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńHm... Nawet mi się podoba. Tak ostatnio zaspamowałaś u mnie i dopiero teraz odwiedzam. Dodać Cię do linek?
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie piszesz ;>
OdpowiedzUsuńzachęcam do obserwacji ;>
http://enitablog.blogspot.com/
FAJNIE PISZESZ :)
OdpowiedzUsuńhttp://tinyraspberry.blogspot.com/
świetnie, napisałąś :)
OdpowiedzUsuńpositivelittlethink.blogspot.com
super to napisalas :D
OdpowiedzUsuńKLIK -> wiolka-blog.blogspot.com