Rozdział 9
Luke poszedł w jakąś stronę a ja zastanawiałam się nad Jessicą. Może to wszystko dało się jakoś wyjaśnić. Może to że jej przyjaciółki wiedziały o sprawie Jake'a i Luke'a to tylko przypadek? Może Jessica wcale taka nie jest? Może to tylko zbieg okoliczności a ja się po prostu przesłyszałam? Siedziałam na tej ławce wmawiając sobie że Jessica nie jest taka zła tylko że sama tak naprawdę w to wątpiłam. A to dlatego bo myślałam że w końcu spotkałam kogoś kto chce wysłuchiwać moich problemów. I tu nie chodzi o chłopaka tylko o przyjaciółkę o której zawsze marzyłam. Ale widocznie marzenia zawsze zostaną marzeniami. Zauważyłam że zrobiło się zimno więc postanowiłam już wrócić do domu. Szybko otworzyłam drzwi i skierowałam się do swojego pokoju. Pomyślałam o Jake'u. Skierowałam się do okna, mając nadzieję że on tam się pojawi. Że będę mogła go zobaczyć. Naprawdę za nim tęskniłam. Nie chciałam się z nich kłócić. To po prostu tak wyszło. Ale widocznie teraz wszystko tak po prostu wychodzi. Stałam tam dobre pięć minut i o dziwo, Jake podszedł do okna. Przez chwilę nie wiedziałam czy to rzeczywistość czy po prostu mam jakieś omamy. Jednak okazało się że to wszystko dzieję się naprawdę. Jake coś powiedział ale ja nie zdołałam go usłyszeć bo nasze domy dzieliło parę metrów. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Odeszłam od okna żeby odebrać i szybko do niego wróciłam.
- Halo? - powiedziałam.
- Dzień dobry, czy rozmawiam z panią Alissą? - usłyszałam w słuchawce poważny ale i znajomy głos. Jake? Zapytałam sama siebie.
Spojrzałam w stronę jego okna. Miałam rację, to był on. Śmiał się teraz jak nienormalny.
- Dobry żart. - powiedziałam uśmiechnięta.
- Wiem, w żartach to akurat jestem najlepszy. - odparł patrząc się na mnie.
- Tak w ogóle to chciałabym z tobą porozmawiać. Tylko na spokojnie, bez żadnych krzyków.
- Zgadzam się z tym w stu procentach. Zero krzyków, zero. Kiedy chcesz się spotkać, może jutro?
- Dzisiaj. Zaraz. Teraz. Nie odkładajmy tego. - powiedziałam stanowczo.
- Tak jest! - odpowiedział.
- Przed moim domem. - dodałam.
- A dlaczego nie przed moim? - zaprotestował.
- Nie zachowuj się jak baba! - on się tylko zaśmiał a ja odłożyłam słuchawkę.
Zeszłam na dół i zaczęłam ubierać buty.
- Alisso, wybierasz się gdzieś? - spytała moja babcia z drugiego pokoju.
- Idę się przejść z kolegą ale niedługo wrócę.
- Dobrze ale za długo się nie całujcie!
- Babciu! - powiedziałam zdenerwowana.
- No dobrze, pa! - odpowiedziała a ja wyszłam z domu.
Jake już czekał przed bramką. Był uradowany ale nie miałam zielonego pojęcia dlaczego.
- A ty co się tak cieszysz? - spytałam zamykając za sobą bramkę.
- Będę chyba musiał uważać żebyśmy się za długo nie całowali. - wybuchł śmiechem a ja spaliłam się ze wstydu. Jak on mógł to usłyszeć? Przecież drzwi były zamknięte! Ughh... jaka porażka.
Szliśmy wzdłuż drogi i to ja postanowiłam zacząć rozmowę.
- Wiesz już o czym chcę z tobą porozmawiać? - oh, oczywiście że nie wie!
- Nie do końca.
- Więc chciałabym z tobą porozmawiać o nas. A właściwie o tym że nas... nie ma. Chcę powiedzieć ci coś co może cię wkurzyć ale spróbuj mnie zrozumieć. Pamiętasz ten dzień kiedy ty, Holly i Jessica zaczęliście się kłócić? Wtedy kiedy mieliśmy spotkać się w domku bo mieliście mi coś powiedzieć ale i tak się nie dowiedziałam bo zaczęliście się kłócić. Właśnie wtedy poznałam Luke'a. Poszliśmy się przejść, bardzo dobrze nam się rozmawiało. A potem on mnie pocałował. Tylko nie myśl że to wszystko jego wina, ja też sobie tego nie odmawiałam... nie jesteśmy już razem. Przepraszam.
- Tak... rozumiem. - to na pewno nie prawda, musi kłamać.
- Jake, nie musisz mnie okłamywać.
- Nie okłamuję cię. Naprawdę tak jest. To ja byłem głupi. Przecież nie mogę robić ci jakiś scen o to że nie chcesz ze mną być. Między nami nic nigdy nie było. - ostatnie zdanie trochę mnie zraniło. To że to zrozumiał mnie zaskoczyło i nie wiedziałam co mam powiedzieć ale przerwałam tą ciszę zmieniając temat.
- To w końcu co chcieliście mi w tedy powiedzieć? Nigdy nie miałam okazji się tego dowiedzieć.
- To trochę skomplikowane... nawet bardzo skomplikowane.
- No to zacznij od początku. - próbowałam go zachęcić.
- Rzecz w tym że sam nie mogę ci tego powiedzieć.
- Dlaczego? - chciałam się dowiedzieć.
- Wtedy kiedy ja, ty, Holly, Jessica i Luke spotkaliśmy się w domku, to miało jakiś cel. Nie spotkaliśmy się tam wszyscy z własnej woli. Każdy za kimś nie przepada.
- Tak, to już zdołałam zauważyć. - powiedziałam czekając na dalsze wiadomości.
- To co chcieliśmy ci powiedzieć nie może być powiedziane bez ani jednego chłonka... grupy.
- Co? Jakiego członka grupy? O czym ty mówisz? - pytałam rozkojarzona.
- Naprawdę nie mogę ci powiedzieć tego bez... nich. - nie zdecydował się na wypowiedzenie słowa 'członków grupy'.
- O kogo ci chodzi? Czy ty mówisz o...
- Nieważne. Zapomnij o tym. I tak już za dużo ci powiedziałem. Muszę już iść, dojdziesz sama do domu czy mam cię odprowadzić?
- Poradzę sobie. - odpowiedziałam, machając mu na porzegnanie.
Do domu wracałam powoli bo w głowie miałam pełno myśli.Chciałam wiedzieć co takiego Jake i w ogóle wszyscy mieli mi powiedzieć. I dlaczego to było takie ważne. Dlaczego musieli się wszyscy spotkać żeby coś mi powiedzieć. To było bardzo podejrzane, za bardzo podejrzane jak na Jake'a, Luke'a, Jessicę i Holly. Zanim zauwarzyłam, byłam już przed bramką. Zamknęłam ją za sobą i skierowałam się do drzwi. Zaczęłam ściągać buty i kurtkę. Nagle moje oczy skierowały się na dobrze znaną mi sylwetkę. Babcia stała przy drzwiach, dziwnie mi się przyglądając a na jej twarzy mogłam zobaczyć mały uśmiech.
- Nie śpisz jeszcze?
- A jak mogłabym zasnąć? No mów jak było?
- Ale co? - spytałam nie wiedząc o co chodzi.
- No o tego chłopaka... Jake. Tak się nazywa, prawda?
- Aaa o to. Nic nie było. Jesteśmy po prostu... przyjaciółmi - wymusiłam uśmiech - Nic więcej.
- Nic więcej. - powtórzyła za mną.
- Tak, nic więcej. Lepiej idź spać bo się nie wyśpisz. - sama siebie nie poznałam. Kazałam babci kłaść się spać, to tak jakbym się w nią zamieniła.
Szybko pobiegłam na górę do swojego pokoju. Przebrałam się w ciepłą piżamę i szybko wskoczyłam pod kołdrę. W głowie miałam tyle myśli i tyle pytań. To dziwne ale od kąd tutaj przyjechałam, codziennie mam tyle do myślenia.
__________________________________________________________
Hej wszystkim! Na pewno zauwarzyliście że nie było mnie tutaj jakiś czas. Ale powód jest banalny bo chyba każdy wie że zaczął się rok szkolny. Za tym idzie nauka, brak czasu i chyba nie jestem jedyną osobą która tak ma. Ale teraz spróbuję dodawać nowe rozdziały chociaż trochę wcześniej. Teraz wracając do rozdziału. Znowu wracamy do tej tajemniczej rozmowy i co takiego chcą powiedzieć jej Luke, Jake, Jessica i Holly. Co wy na to? Podobał wam się rozdział? Może powinnam coś zmienić? Czekam na waszą opinię;) Następny rozdział spróbuję dodać za tydzień ale nic nie obiecuję;) Dzięki za komentarze pod poprzednimi rozdziałami:)
Katie♥
sobota, 29 września 2012
poniedziałek, 3 września 2012
Rozdział 8
Rozdział 8
Dzisiaj wstałam bardzo rano. Nawet nie wiem dlaczego. Chociaż jestem w miarę wyspana, to nie była to najlepsza noc. Myślałam o tym jak mam powiedzieć Jake'owi i Luke'owi, że nie mogę być z żadnym z nich. A najgorsze będzie to że oni jeszcze nie wiedzą że obaj chcą ze mną być. Strasznie boje się ich reakcji i tego co będą mieli do powiedzenia. Czy będą spokojni? Czy może wściekli jak nigdy indziej? Stawiam na to drugie bo po wczorajszych wydarzeniach, nie wydaję mi się że powiedzą coś w stylu ''Ok, rozumiemy. Żyjmy teraz w pokoju.'' bo tylko moje marzenia. Moim myślom nie dawała spokoju także Jessica. Byłam ciekawa jej nagłej przemiany i jak do niej doszło. Wydawało mi się że mnie nienawidzi a wczoraj tak jakby pierwsza wyciągnęła do mnie rękę. Ale ciekawiła mnie jeszcze jedna rzecz. Co ona wtedy w tym lesie robiła? Co prawda, zapytałam się jej wtedy co tam robiła ale ona tak jakby spławiła mnie pytaniem na pytanie. Może nie chciała mi o tym mówić? Oh głupia jestem. Oczywiście że nie chciała mi o tym mówić bo dlaczego niby mnie miałaby się zwierzać? Przecież chyba ma te swoje przyjaciółeczki. Z moich zamyśleń, wyrwał mnie budzik który wskazywał godzinę siódmą. Z niechętną miną, wywlekłam się z łóżka i ubrałam czarne rurki i kolorowy top. Posiedziałam jeszcze trochę w swoim pokoju i zeszłam na dół do kuchni. Tam, z reszta jak zawsze, siedziała moja babcia. Czytała gazetę popijając w tym samym czasie herbatę. Oczywiście bez cukru bo jak to ona zawsze mówiła '' Cukier to takie coś co ulepsza smak ale pogarsza wszystko inne''. Nigdy tego nie rozumiałam. I tak od głupiej herbaty, wszystkie wspomnienia wróciły. Wrócił moment w którym to mama z babcia oglądały album ze zdjęciami po czym zaczęły się kłócić który z bobasów na zdjęciu to ja. Byłam wtedy mała ale rozumiałam bardzo dużo i prosiłam je żeby przestały się o to kłócić bo na żadnym z tych zdjęć nie jestem ja. One wtedy dokładnie przyjrzały się zdjęciu i wybuchły śmiechem bo okazało się że ja miałam racje. Wrócił także moment w którym to tata wybierał się do pracy i latał po całym domu bo nie mógł znaleźć kluczyków do samochodu. Na koniec okazało się że przez cały czas trzymał je w ręce. Tak, to prawda, byliśmy zwariowaną rodziną. Ale przy najmniej byliśmy szczęśliwą rodziną. A teraz? Życie z przed paru lat ani trochę nie przypomina tego...
- Alissa, no co ty tak stoisz w tych drzwiach jakbyś była zahipnotyzowana? - babcia pomogła wrócić mi do rzeczywistości - Choć, siadaj bo chcę z tobą porozmawiać. - wskazała miejsce koło siebie.
- Coś się stało? - spytałam.
- Nie zauważyłaś że rzadko ze sobą rozmawiamy? A co dopiero mówić o wyjściu poza dom. Kiedyś robiłyśmy to codziennie. - tak, kiedyś, pomyślałam.
- Tak, wiem o tym i zdaje sobie z tego sprawę. Odkąd tutaj przyjechałam, poznałam wielu różnych ludzi. Ludzi z którymi muszę sobie coś wyjaśnić bo doszło do sytuacji które nie miały mieć miejsca. Ale jestem już na tyle dorosła żeby sobie z tym poradzić a gdy to zrobię, poinformuję cię o tym a wtedy będziemy mogły zacząć wszystko od nowa. Tak jak to było kiedyś. Obiecuję. - sama w to nie wierzyłam ale nie mogłam powiedzieć jej całej prawdy. Chociaż nie było to kłamstwem bo owszem chciałam to zrobić, i to bardzo ale sęk w tym czy potrafię? Spakowałam się jeszcze i wyszłam z domu. Dopiero w połowie drogi, zorientowałam się że w ogóle nie zjadłam śniadania. Widocznie cały dzień będę musiała przechodzić głodna.
Po jakimś czasie stałam już przed budynkiem szkoły. Westchnęłam i weszłam do środka. Pierwszą lekcją była chemia która wiedziałam, jest z Jessicą. W końcu będę mogła z kimś pogadać. Weszłam do klasy w której Jessica już siedziała i rozmawiała ze swoimi ''przyjaciółkami''. Postanowiłam do niej podejść.
- Cześć Jessica. Co tam słychać? - przywitałam się na co jej '' przyjaciółki'' zaczęły coś szeptać a Jessica miała wkurzoną minę.
- Co ty robisz co?! - spytała kiedy tylko oddaliła mnie na bok.
- No jak to Jess...
- Słuchaj, to co się stało w lesie, zostaje w lesie. A teraz zostaw mnie w spokoju bo nie mam ochoty z tobą rozmawiać. - i wróciła do swoich '' przyjaciółek'' które zabijały mnie swoimi spojrzeniami.
Nie wiedziałam o co jej chodziło. Niby co miało znaczyć: '' to co się stało w lesie, zostaje w lesie''. To nie miało sensu. Lecz nie miałam już więcej czasu do namyśleń bo nauczyciel wszedł do klasy i kazał wszystkim usiąść na własnych miejscach. Po chemii była jeszcze jedna lekcja po której była już przerwa. Pałętałam się po szkole bo nic innego nie miałam do robienia. Przerwa trwała jeszcze dziesięć minuta ja nie wiedziałam co mam robić. Ludzie z którymi się przyjaźniłam, obrazili się na mnie albo odwrócili się ode mnie. Kiedy tak chodziłam po szkole, nagle usłyszałam znajome mi szepty. Podeszłam bliżej i ujrzałam Jessicę z nikim innym jak z jej '' przyjaciółkami''. Przysłuchiwałam się ich rozmowie na bezpiecznym dystansie.
- Weź co ta debilka w ogóle w tedy robiła? Myślała że może sobie tak po prostu do nas podejść i zagadać? - powiedziała jedna a nich.
- A szczególnie do ciebie Jessica. Przyjaźnisz się z nią czy co? - spytała druga odsuwając się od Jessici.
- Nie no co wy, dziewczyny. Nigdy nie przyjaźniła bym się z taką idiotką co ona. - nie mogłam uwierzyć że to usłyszałam. Rozumiem że nie chciała wszystkim mówić że się przyjaźnimy ale dlaczego mnie obrażała?
- To dobrze bo jeżeli miałabyś coś z nią wspólnego to wiesz, nie mogła byś już się z nami kumplować.
- Oczywiście że nie. Z resztą widziałyście jej ubrania? Po prostu porażka! - jej przyjaciółki wybuchły śmiechem i wszystkie odeszły w nie znaną mi stronę. Stałam tam jak głupia nie wiedząc co zrobić. Jessica która stała tam ze swoimi przyjaciółkami, obgadując i śmiejąc się ze mnie, nie była tą Jessicą która wczoraj pomogła mi wrócić do domu i do tego doradziła mi sensownej porady. Dopiero po paru minutach zorientowałam się że stoję sama w pustym korytarzu więc szybko pobiegłam na następną lekcje. Na szczęście ucznie jeszcze wchodzili do klasy a to że byłam ostatnia nie miało znaczenia. Po dwóch kolejnych lekcjach szłam już do domu. Wtedy podeszły do mnie te same same dziewczyny które obgadywały mnie z Jessicą.
- Uuuu chyba księżniczka jest smuutna. - powiedziała jedna.
- No raczej. Przecież ma teraz taką traaagedie. Chłopaki się jej do stóp rzucają a ona nie wie co ma zrobić.
- Ojejku! Jakie biedactwo.
- Przestańcie! - krzyknęłam i pobiegłam do domu na co one tylko się wyśmiała. W tej chwili nienawidziłam Jessici z całego serca. Jak ona mogła im o tym powiedzieć?! Takim głupim debilkom jak one! Teraz cała robiłam już się czerwona ze złości. Zmęczyłam się już tym bieganiem więc postanowiłam usiąść na najbliższej ławce. Po paru sekundach ktoś się do mnie przysiadł. Spojrzałam w górę i zobaczyłam Luke'a. Byłam zdziwiona jego obecnością.
- Co ty tu... - chciałam się go spytać ale wtedy mi przerwał.
- Przyznaję, wczoraj przesadziłem z krzyczeniem na ciebie ale teraz tu jestem i chcę usłyszeć twoją wersję. - nie spodziewałam się że da mi szanse na moje wyjaśnienia ale to dobrze bo może jest szansa że to zrozumie.
- Chce żebyś wiedział wszystko od początku. Więc kiedy tutaj przyjechałam, najpierw poznałam Jake'a. - patrzyłam na jego reakcje ale on po prostu słuchał uważnie - Po jakimś czasie zaczęłam do niego coś czuć a na końcu okazało się że on czuł to samo. Wtedy pojawiłeś się ty. Tak, zaczęłam coś do ciebie czuć ale najgorsze było to że czułam to samo do Jake'a. I teraz nie mogę z żadnym z was być ale...
- Niech zgadnę. - powiedział zdenerwowany. - Zostańmy przyjaciółmi.
- No tak.. - powiedziałam niepewnie.
- A przepraszam możesz mi powiedzieć kto ci taką przemądrą decyzje pomógł podjąć?
- Jessica...
- Co? Ta idiotka? Ona myśli tylko o sobie a ty jej tak uwierzyłaś! Nie spodziewałem się tego po tobie.
- Tak... Ja też nie...
_______________________________________________________
Hej! Na początek chcę wszystkich przeprosić za to że tak późno dodaję ten rozdział. Ale to wszystko dlatego bo miałam problemy z komputerem i jak go włączałam to po chwili sam się wyłączał. Ale w końcu najważniejsze jest to że rozdział jest;) Jaka jest wasza opinia co do tego rozdziału? Czy jest za nudny a może w sam raz? Piszcie to w komentarzach:) Co teraz myślicie o Jessice? I myślicie że powiedziała o wszystkim jej przyjaciółkom? Może teraz już nie będę tutaj tak dużo pisać więc chce tylko podziękować za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Właśnie przez takie komentarze chcę mi się pisać kolejne rozdziały:D Pa!
Katie♥
Dzisiaj wstałam bardzo rano. Nawet nie wiem dlaczego. Chociaż jestem w miarę wyspana, to nie była to najlepsza noc. Myślałam o tym jak mam powiedzieć Jake'owi i Luke'owi, że nie mogę być z żadnym z nich. A najgorsze będzie to że oni jeszcze nie wiedzą że obaj chcą ze mną być. Strasznie boje się ich reakcji i tego co będą mieli do powiedzenia. Czy będą spokojni? Czy może wściekli jak nigdy indziej? Stawiam na to drugie bo po wczorajszych wydarzeniach, nie wydaję mi się że powiedzą coś w stylu ''Ok, rozumiemy. Żyjmy teraz w pokoju.'' bo tylko moje marzenia. Moim myślom nie dawała spokoju także Jessica. Byłam ciekawa jej nagłej przemiany i jak do niej doszło. Wydawało mi się że mnie nienawidzi a wczoraj tak jakby pierwsza wyciągnęła do mnie rękę. Ale ciekawiła mnie jeszcze jedna rzecz. Co ona wtedy w tym lesie robiła? Co prawda, zapytałam się jej wtedy co tam robiła ale ona tak jakby spławiła mnie pytaniem na pytanie. Może nie chciała mi o tym mówić? Oh głupia jestem. Oczywiście że nie chciała mi o tym mówić bo dlaczego niby mnie miałaby się zwierzać? Przecież chyba ma te swoje przyjaciółeczki. Z moich zamyśleń, wyrwał mnie budzik który wskazywał godzinę siódmą. Z niechętną miną, wywlekłam się z łóżka i ubrałam czarne rurki i kolorowy top. Posiedziałam jeszcze trochę w swoim pokoju i zeszłam na dół do kuchni. Tam, z reszta jak zawsze, siedziała moja babcia. Czytała gazetę popijając w tym samym czasie herbatę. Oczywiście bez cukru bo jak to ona zawsze mówiła '' Cukier to takie coś co ulepsza smak ale pogarsza wszystko inne''. Nigdy tego nie rozumiałam. I tak od głupiej herbaty, wszystkie wspomnienia wróciły. Wrócił moment w którym to mama z babcia oglądały album ze zdjęciami po czym zaczęły się kłócić który z bobasów na zdjęciu to ja. Byłam wtedy mała ale rozumiałam bardzo dużo i prosiłam je żeby przestały się o to kłócić bo na żadnym z tych zdjęć nie jestem ja. One wtedy dokładnie przyjrzały się zdjęciu i wybuchły śmiechem bo okazało się że ja miałam racje. Wrócił także moment w którym to tata wybierał się do pracy i latał po całym domu bo nie mógł znaleźć kluczyków do samochodu. Na koniec okazało się że przez cały czas trzymał je w ręce. Tak, to prawda, byliśmy zwariowaną rodziną. Ale przy najmniej byliśmy szczęśliwą rodziną. A teraz? Życie z przed paru lat ani trochę nie przypomina tego...
- Alissa, no co ty tak stoisz w tych drzwiach jakbyś była zahipnotyzowana? - babcia pomogła wrócić mi do rzeczywistości - Choć, siadaj bo chcę z tobą porozmawiać. - wskazała miejsce koło siebie.
- Coś się stało? - spytałam.
- Nie zauważyłaś że rzadko ze sobą rozmawiamy? A co dopiero mówić o wyjściu poza dom. Kiedyś robiłyśmy to codziennie. - tak, kiedyś, pomyślałam.
- Tak, wiem o tym i zdaje sobie z tego sprawę. Odkąd tutaj przyjechałam, poznałam wielu różnych ludzi. Ludzi z którymi muszę sobie coś wyjaśnić bo doszło do sytuacji które nie miały mieć miejsca. Ale jestem już na tyle dorosła żeby sobie z tym poradzić a gdy to zrobię, poinformuję cię o tym a wtedy będziemy mogły zacząć wszystko od nowa. Tak jak to było kiedyś. Obiecuję. - sama w to nie wierzyłam ale nie mogłam powiedzieć jej całej prawdy. Chociaż nie było to kłamstwem bo owszem chciałam to zrobić, i to bardzo ale sęk w tym czy potrafię? Spakowałam się jeszcze i wyszłam z domu. Dopiero w połowie drogi, zorientowałam się że w ogóle nie zjadłam śniadania. Widocznie cały dzień będę musiała przechodzić głodna.
Po jakimś czasie stałam już przed budynkiem szkoły. Westchnęłam i weszłam do środka. Pierwszą lekcją była chemia która wiedziałam, jest z Jessicą. W końcu będę mogła z kimś pogadać. Weszłam do klasy w której Jessica już siedziała i rozmawiała ze swoimi ''przyjaciółkami''. Postanowiłam do niej podejść.
- Cześć Jessica. Co tam słychać? - przywitałam się na co jej '' przyjaciółki'' zaczęły coś szeptać a Jessica miała wkurzoną minę.
- Co ty robisz co?! - spytała kiedy tylko oddaliła mnie na bok.
- No jak to Jess...
- Słuchaj, to co się stało w lesie, zostaje w lesie. A teraz zostaw mnie w spokoju bo nie mam ochoty z tobą rozmawiać. - i wróciła do swoich '' przyjaciółek'' które zabijały mnie swoimi spojrzeniami.
Nie wiedziałam o co jej chodziło. Niby co miało znaczyć: '' to co się stało w lesie, zostaje w lesie''. To nie miało sensu. Lecz nie miałam już więcej czasu do namyśleń bo nauczyciel wszedł do klasy i kazał wszystkim usiąść na własnych miejscach. Po chemii była jeszcze jedna lekcja po której była już przerwa. Pałętałam się po szkole bo nic innego nie miałam do robienia. Przerwa trwała jeszcze dziesięć minuta ja nie wiedziałam co mam robić. Ludzie z którymi się przyjaźniłam, obrazili się na mnie albo odwrócili się ode mnie. Kiedy tak chodziłam po szkole, nagle usłyszałam znajome mi szepty. Podeszłam bliżej i ujrzałam Jessicę z nikim innym jak z jej '' przyjaciółkami''. Przysłuchiwałam się ich rozmowie na bezpiecznym dystansie.
- Weź co ta debilka w ogóle w tedy robiła? Myślała że może sobie tak po prostu do nas podejść i zagadać? - powiedziała jedna a nich.
- A szczególnie do ciebie Jessica. Przyjaźnisz się z nią czy co? - spytała druga odsuwając się od Jessici.
- Nie no co wy, dziewczyny. Nigdy nie przyjaźniła bym się z taką idiotką co ona. - nie mogłam uwierzyć że to usłyszałam. Rozumiem że nie chciała wszystkim mówić że się przyjaźnimy ale dlaczego mnie obrażała?
- To dobrze bo jeżeli miałabyś coś z nią wspólnego to wiesz, nie mogła byś już się z nami kumplować.
- Oczywiście że nie. Z resztą widziałyście jej ubrania? Po prostu porażka! - jej przyjaciółki wybuchły śmiechem i wszystkie odeszły w nie znaną mi stronę. Stałam tam jak głupia nie wiedząc co zrobić. Jessica która stała tam ze swoimi przyjaciółkami, obgadując i śmiejąc się ze mnie, nie była tą Jessicą która wczoraj pomogła mi wrócić do domu i do tego doradziła mi sensownej porady. Dopiero po paru minutach zorientowałam się że stoję sama w pustym korytarzu więc szybko pobiegłam na następną lekcje. Na szczęście ucznie jeszcze wchodzili do klasy a to że byłam ostatnia nie miało znaczenia. Po dwóch kolejnych lekcjach szłam już do domu. Wtedy podeszły do mnie te same same dziewczyny które obgadywały mnie z Jessicą.
- Uuuu chyba księżniczka jest smuutna. - powiedziała jedna.
- No raczej. Przecież ma teraz taką traaagedie. Chłopaki się jej do stóp rzucają a ona nie wie co ma zrobić.
- Ojejku! Jakie biedactwo.
- Przestańcie! - krzyknęłam i pobiegłam do domu na co one tylko się wyśmiała. W tej chwili nienawidziłam Jessici z całego serca. Jak ona mogła im o tym powiedzieć?! Takim głupim debilkom jak one! Teraz cała robiłam już się czerwona ze złości. Zmęczyłam się już tym bieganiem więc postanowiłam usiąść na najbliższej ławce. Po paru sekundach ktoś się do mnie przysiadł. Spojrzałam w górę i zobaczyłam Luke'a. Byłam zdziwiona jego obecnością.
- Co ty tu... - chciałam się go spytać ale wtedy mi przerwał.
- Przyznaję, wczoraj przesadziłem z krzyczeniem na ciebie ale teraz tu jestem i chcę usłyszeć twoją wersję. - nie spodziewałam się że da mi szanse na moje wyjaśnienia ale to dobrze bo może jest szansa że to zrozumie.
- Chce żebyś wiedział wszystko od początku. Więc kiedy tutaj przyjechałam, najpierw poznałam Jake'a. - patrzyłam na jego reakcje ale on po prostu słuchał uważnie - Po jakimś czasie zaczęłam do niego coś czuć a na końcu okazało się że on czuł to samo. Wtedy pojawiłeś się ty. Tak, zaczęłam coś do ciebie czuć ale najgorsze było to że czułam to samo do Jake'a. I teraz nie mogę z żadnym z was być ale...
- Niech zgadnę. - powiedział zdenerwowany. - Zostańmy przyjaciółmi.
- No tak.. - powiedziałam niepewnie.
- A przepraszam możesz mi powiedzieć kto ci taką przemądrą decyzje pomógł podjąć?
- Jessica...
- Co? Ta idiotka? Ona myśli tylko o sobie a ty jej tak uwierzyłaś! Nie spodziewałem się tego po tobie.
- Tak... Ja też nie...
_______________________________________________________
Hej! Na początek chcę wszystkich przeprosić za to że tak późno dodaję ten rozdział. Ale to wszystko dlatego bo miałam problemy z komputerem i jak go włączałam to po chwili sam się wyłączał. Ale w końcu najważniejsze jest to że rozdział jest;) Jaka jest wasza opinia co do tego rozdziału? Czy jest za nudny a może w sam raz? Piszcie to w komentarzach:) Co teraz myślicie o Jessice? I myślicie że powiedziała o wszystkim jej przyjaciółkom? Może teraz już nie będę tutaj tak dużo pisać więc chce tylko podziękować za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Właśnie przez takie komentarze chcę mi się pisać kolejne rozdziały:D Pa!
Katie♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)